Dane makroekonomiczne z USA wypadły gorzej od oczekiwań, a na rynku surowców cena ropy przerwała spadkową serię. Przełamanie ważnego wsparcia przez parę walutową euro-frank może zwiastować dalsze umocnienie franka.
W środę, po południu europejskie indeksy giełdowe poruszały się w większości powyżej poziomów z zamknięcia wtorkowej sesji. WIG20 tracący na wartości ok. 0,5 proc., w towarzystwie węgierskiego BUX i czeskiego PSE, należał do nielicznych spadających indeksów, ale w jego przypadku minusowy rezultat wynikał głównie z nienaturalnego podbicia cen przez zlecenia koszykowe składane na końcowym fiksingu poprzedniego dnia. Po rozpoczęciu notowań w USA indeks S&P500 nieskutecznie walczył o przerwanie spadkowej serii i tuż przed końcem sesji w Europie główne indeksy podążyły za nim w dół.
Wiadomości ze świata w środę raczej nie napawały optymizmem. Na amerykańskim rynku nieruchomości silniej od prognoz ekonomistów spadła zarówno liczba nowych budów, jak i liczba wydanych pozwoleń na budowę, a inflacja producentów wzrosła, nie jak szacowali eksperci o 0,7 proc. m/m, ale aż o 1,6 proc. m/m. W ujęciu rok do roku daje to inflację na poziomie cen 5,6 proc. r/r, na co w największym stopniu przyczynił się wzrost cen energii (o 15 proc. r/r) i żywności (o 7 proc.). Dla inwestorów ważniejsza będzie czwartkowa publikacja wskaźnika CPI (inflacji konsumentów), ale już na podstawie środowych danych można śmiało założyć, że firmy mają bodźce do przenoszenia wyższych kosztów na końcowych odbiorców, aby w ten sposób obronić się przed obniżaniem marż.
Na rynku walutowym w środę, ok. godz. 16 frank wyrównał lokalne rekordy z grudnia 2010 r. i kosztował już 3,19 PLN. Z technicznego punktu widzenia droga w kierunku najwyższych w historii poziomów została otwarta i oporem ostatniej szansy mogą okazać się tylko okolice szczytów z 2009 r. (ok. 3,30 PLN), ale przełamanie wsparcia przez parę euro-frank najprawdopodobniej zwiastuje powrót niekorzystnej dla złotego tendencji z ostatniego kwartału 2010r., kiedy inwestorzy uciekali z kapitałem do Szwajcarii obawiając się rozłamu w strefie euro i bankructwa poszczególnych jej członków.
W kontekście zaufania do poszczególnych walut warto obserwować rynek obligacji, który daje czasem inne sygnały niż notowania walut. Przykładem może być zachowanie jena, który po tragicznych wydarzeniach z ubiegłego tygodnia umocnił się względem dolara do poziomów ostatni raz obserwowanych w 1995 r., ponieważ bank centralny nie zwlekał ani chwili z decyzją o zwiększeniu podaży pieniądza. Z jednej strony można interpretować to jako oznakę ufności rynków w finansową stabilność Japonii, ale wynik dzisiejszej emisji obligacji niekoniecznie to potwierdził. Dwudziestoletnie obligacje osiągnęły w środę rentowność 2,13 proc., tzn., że inwestorzy wymagali najwyższej premii za ryzyko od roku. Z podobną sytuacją boryka się obecnie także Portugalia, której agencja Moody’s obniżyła we wtorek rating. Dla zaniepokojonych osłabieniem złotego inwestorów ważna może okazać się czwartkowa emisja obligacji przez Hiszpanię, ponieważ ewentualny niski popyt na papiery skarbowe przypomni inwestorom, że nowy mechaniz stabilizacyjny w strefie euro nie rozwiązuje znanych już problemów zadłużonych państw, a to może zepechnąć w dół kurs pary euro-frank poniżej ważnego poziomu 1,27 CHF.
Łukasz Wróbel, Noble Securities
Źródło: Noble Securities SA