Dolar ponownie dominuje na rynku globalnym. Jeszcze ostatni tydzień ubiegłego roku przebiegał pod znakiem umocnienia wspólnej waluty w stosunku do dolara (choć może nie do końca uzasadnionego), to w ostatnich dniach zdecydowanie widać przewagę waluty amerykańskiej.
Zainteresowanie dolarem szczególnie nasiliło się po środowej publikacji danych z prywatnego sektora pracy. Szansa na wyraźną poprawę w tym segmencie gospodarki, jaka pojawiła się po publikacji raportu ADP (dane bez mała trzykrotnie silniejsze niż oczekiwano), wywołała wzrost oczekiwań na lepszy oficjalny odczyt, co z kolei wzbudziło nadzieje, iż nie będzie konieczne zwiększenie programu wykupu obligacji amerykańskich przez Fed. Dolar automatycznie zaczął więc zwiększać przewagę nad innymi walutami. Pomimo, że raport non-farm payrolls mógł nieco rozczarować (ostatecznie w grudniu przybyło 103 tys. nowych miejsc pracy wobec spodziewanych 175 tys.), to nie można powiedzieć, że wypadł słabo. Silnie w górę skorygowano dane za listopad (z 39 tys. do 71 tys., z czego w sektorze prywatnym z 50 tys. do 79 tys.). Ponadto bardzo pozytywnie zaskoczyła grudniowa stopa bezrobocia, która zmniejszyła się do 9,4% z 9,8% miesiąc wcześniej (oczekiwano 9,7% co oznacza najniższy poziom bezrobocia w grudniu od 1,5 roku). Obok rynku pracy raporty z pozostałych sektorów gospodarki USA również pokazywały poprawę kondycji (m.in. indeks ISM dla usług i przemysłu, czy dane o zamówieniach w przemyśle). Do tego prezes Rezerwy Federalnej (Fed) Ben Bernanke powiedział, że kondycja gospodarki USA może się wkrótce zacząć poprawiać, mimo że na razie jej wzrost jest wciąż zbyt słaby, aby realnie zmniejszać stopę bezrobocia. Prezes był umiarkowanie optymistyczny i jego zdaniem pojawiły się sygnały, że odreagowanie gospodarki nabiera tempa.
Trudno, nie dostrzec, iż tempo wzrostu gospodarki w USA jest szybsze niż w Europie, a dodatkowo wokół euro utrzymują się zagrożenia związane z kryzysem zadłużenia niektórych państw peryferyjnych. Stąd też, w pierwszej dekadzie stycznia, dolar najwięcej zyskał wobec euro (ponad 3,0%), ale i wcześniej skala wzrostu kursu EUR/USD była najbardziej zaskakująca. Lekką przewagę dolara widać było też na parach AUD/USD, czy USD/JPY. Nominalnie, miniony tydzień kurs EUR/USD zakończył poniżej 1,287 podczas gdy jeszcze we wtorek testował okolice 1,34 i stał przed szansą na atak na 1,35 USD.
Teraz testem dla rynku i szansą na odbicie euro mogą być zaplanowane na ten tydzień aukcje obligacji państw peryferyjnych strefy euro. W środę i czwartek odbędą się bowiem przetargi obligacji w Portugalii, Hiszpanii i Włoszech. Szczególnie presję na euro będzie wywierać Portugalia. Unijne źródło poinformowało w niedzielę, że rosną naciski na ten kraj ze strony Niemiec, Francji i innych krajów, by zwrócił się on o pomoc z Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, by uniknąć dalszego rozlania się kryzysu zadłużenia w regionie.
Technicznie obrona strefy wsparć pomiędzy 1,30-1,28 USD będzie oznaczała, iż korekta wzrostowa na euro/dolarze stanie się wysoce prawdopodobna. Powrót ponad 1,30 USD otworzy drogę do 1,3050-1,3100 USD i dalej do 1,32 USD (ale to raczej nie w tym tygodniu). Jeśli jednak obawy o kraje peryferyjne Eurolandu przeważą oczekiwać należy marszu euro w kierunku dołków z sierpnia-września ub. roku znajdujących się na poziomie 1,26-1,25 USD.
Tymczasem, pomimo silnej przeceny wspólnej waluty widocznej aprecjacji uległ w ostatnim czasie również polski złoty. Para EUR/PLN otarła się o wsparcie na 3,84 – testując tym samym najniższy od kwietnia ub. roku poziom. Tym razem wsparcie dla naszej waluty nadeszło z kraju. Obok, a może przede wszystkim, bardzo dobrych danych (wysokie PMI dało nadzieje na silny wzrost produkcji i w konsekwencji przyspieszenie dynamiki PKB), prezes NBP Marek Belka mówiąc o zbliżającym się cyklu podwyżek stóp, rozbudził oczekiwania, iż na pierwszy ruch w górę kosztu pieniądza RPP zdecyduje się już w styczniu. Dlatego też można spodziewać się, że rozczarowanie decyzją może w pierwszej chwili przynieść spore wyprzedaże złotego. Później, przy braku negatywnych impulsów z rynków globalnych, powrócą zapewne oczekiwania na marcową podwyżkę, które powinny pozwolić na odreagowanie ewentualnego wcześniejszego spadku kursu złotego.
W tym tygodniu jednak niewykluczona jest stabilizacja nawet z możliwością odreagowania zeszłotygodniowego spadku kursu EUR/PLN. Wzrost powyżej 3,90– poziomu stanowiącego 23,8% zniesienia Fibbo spadku kursu z ok. 4,11 do ok. 3,8345) może skutkować atakiem na 3,94 PLN (38,2%). Taka tendencja powinna zdominować sesje do czwartkowej publikacji danych inflacyjnych GUS. Im indeks CPI będzie wyższy od oczekiwanego (3,1%-3,2% r/r), tym wzrost oczekiwań na podwyżki stóp na najbliższym posiedzeniu będzie silniejszy, co z kolei powinno wzmagać popyt na naszą walutę. Jest szansa, że na koniec tygodnia kurs EUR/PLN ponownie zbliży się do 3,95. Natomiast niższa inflacja i nadal dominująca spadkowa tendencja na rynku euro/dolara może podnieść notowania euro do wskazanego wcześniej poziomu 3,94 PLN.
Źródło: PKO Bank Polski