Międzynarodowy Fundusz Walutowy zaktualizował swoje prognozy wzrostu PKB pochodzące z kwietniowej edycji World Economic Outlook. Lipcowa aktualizacja była wynikiem wzrostu światowej gospodarki w pierwszym kwartale, którego tempo zaskoczyło analityków MFW.
Lokomotywą dynamiki wzrostu globalnego PKB w I kwartale były gospodarki azjatyckie. Na ten rok MFW prognozuje dla światowej gospodarki wzrost PKB na poziomie 4,6, czyli o 0,4 p.proc. więcej niż przewidywał jeszcze w kwietniu. Kwietniowa prognoza tempa wzrostu globalnego PKB na rok przyszły nie została zmieniona.
Szkoda że, przynajmniej w ostatnich latach, prognozy MFW raczej podążały za zmianami zachodzącymi w gospodarce niż je wyprzedzały. Można przypomnieć chociażby historię prognoz światowego PKB właśnie dla 2010 roku. W kwietniu 2008 roku MFW prognozował, że światowa gospodarka wzrośnie w 2010 roku o 4,8%, i gdyby nie późniejsze zmiany byłyby to, jak widać z dzisiejszej perspektywy, całkiem trafne przewidywania. Niestety, styczeń 2009 przyniósł rewizję do poziomu 3%, marzec 2009 obniżkę prognozy do 2% a kwiecień 2009 do 1,9%. Potem następowało sukcesywne podwyższanie prognoz: w lipcu 2009 do 2,5%, w październiku 2009 do 3,1%, w kwietniu 2010 do 4,2% i w końcu ostatnio do 4,6%. Oczywiście wydarzenia ostatnich lat sprawiły trudności w prognozowaniu nie tylko analitykom MFW. Jednak warto zdać sobie sprawę ze skali możliwego do popełnienia błędu w tego typu prognozach, szczególnie zanim zaczniemy podejmować na ich podstawie decyzje inwestycyjne.
Gospodarki azjatyckie rzeczywiście przodują światowej gospodarce. Do tego stopnia, że tamtejsze władze monetarne uwierzyły w trwałość ożywienia w tym regionie i zaczynają podnosić stopy procentowe. W ostatni piątek stopę referencyjną podniósł bank centralny Korei Południowej. Raczej niespodziewanie dla rynków, 7-dniowa koreańska stopa repo wzrosła o 25 punktów bazowych do poziomu 2,25%. W ciągu ostatnich kilkunastu dni stopy podniesiono także w Malezji, Indiach i Tajwanie, co może sugerować, że europejski kryzys zadłużeniowy, przynajmniej w opinii decydentów polityki pieniężnej, nie dotknie zbyt negatywnie gospodarek azjatyckich.
Dane o majowej produkcji przemysłowej w większości przypadków zaskakiwały na plus. Natomiast opublikowane w zeszłym tygodniu wskaźniki wyprzedzające dla sektora usług gospodarek USA, Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii spadły lub co najwyżej utrzymały się na niezmienionym poziomie (PMI dla Niemiec). Wcześniej nieprzyjemne niespodzianki przynosiły w większości przypadków publikacje wskaźników wyprzedzających dla przemysłu (z wartym odnotowania wyjątkiem polskiego wskaźnika PMI). Spadł także globalny wskaźnik PMI obliczany przez JP Morgan. Taka sytuacja może oznaczać, że właśnie mijamy szczyt dynamiki wzrostu gospodarki lub nawet, że jest on już za nami. Nie jest to dobra informacja, szczególnie, że zbiega się ona w czasie z wczesnymi sygnałami możliwego odwrócenia trendu na światowych giełdach akcji. Z drugiej strony, wskaźniki wyprzedzające wciąż zwiastują, mimo, że mniej dynamiczny ale jednak wzrost produkcji i usług. Analiza wykresu tych wskaźników nie sugeruje też, przynajmniej na razie, możliwej zmiany trendu na spadkowy. Cały czas możliwe więc jest, ze mamy do czynienia jedynie z wyhamowaniem dynamiki wzrostów, a nie z zmianą tendencji w światowej koniunkturze ze wzrostowej na spadkową, która w obecnym wrażliwym otoczeniu makroekonomicznym mogłaby przynieść drugą falę recesji i bessę na giełdach.
TRENDY
Większość indeksów giełd akcji na świecie znacznie oddaliła się od kwietniowych szczytów przynosząc wczesne sygnały możliwego odwrócenia trendu na spadkowy – nawet w perspektywie długoterminowej. Jednak długotrwałe spadki doprowadziły też na początku minionego tygodnia wykresy tych indeksów do osiągnięcia technicznych poziomów głębokiego wyprzedania. Jednocześnie europejski kryzys zadłużeniowy jakby przestał na chwilę zaprzątać uwagę inwestorów. Optymizm wzrósł przede wszystkim dlatego, że uczestnicy rynku spodziewają się dobrych wyników „stress testu” przeprowadzanego wśród 91 europejskich banków. Dlatego właśnie to indeksy giełd europejskich notowały największe wzrosty w ubiegłym tygodniu.
Mocno wzrastały także indeksy akcji amerykańskich. Indeks Standar & Poor’s 500 zanotował największy tygodniowy wzrost od roku. Od strony technicznej, silne ubiegłotygodniowe wzrosty poddały w wątpliwość ważny sygnał sprzedaży, który został wygenerowany po przebiciu od góry przez indeks S&P 500 poziomu 1050 punktów. Na koniec piątkowej sesji indeks pięciuset największych amerykańskich firm powrócił już ponad ten poziom.
Europejski kryzys zadłużeniowy i jego możliwe następstwa oraz rozpoczynający się proces zaciskania pasa przez budżety krajów europejskich, w ostatnich tygodniach przynosiły do tej pory amerykańskim inwestorom wyłącznie obawy o możliwość wystąpienia drugiej fali recesji. Ale oto nadchodzi okres publikacji wyników spółek. Według analityków zyski emitentów akcji wchodzących w skład indeksu S&P 500 mają w tym roku wzrosnąć o 34%. To, w połączeniu ze znacznym wyprzedaniem rynku, może zmusić inwestorów w do refleksji, czy aby nie zapędzili się oni w sprzedawaniu akcji zbyt daleko. Perspektywa dla rynków akcji, przynajmniej ta krótkoterminowa, wygląda więc dosyć obiecująco.
RYZYKO
Właściwie wszystkie ważne wskaźniki wskazywały w skali ubiegłego tygodnia, na zwiększającą się akceptację ryzyka wśród inwestorów. Notowania instrumentów CDS na dług krajów spadały zarówno w przypadku gospodarek rozwiniętych jak i wschodzących, tych z rozdętym deficytem i zadłużeniem jak i tych o relatywnie zdrowych finansach publicznych. Wyraźnie spadał poziom spreadu rentowności długu rynków wschodzących w stosunku do oprocentowania amerykańskich obligacji skarbowych (Indeks EMBI Plus Sovereign Spread). Obniżenie ryzyka inwestowania w akcje zwiastuje natomiast spadek indeksu VIX, który odzwierciedla implikowaną zmienność poziomu indeksu S&P 500, wyliczoną z notowań opcji (teoretycznie powinien być to najlepszy prognostyk przyszłej zmienności). Wiele wskazuje na to, że to dopiero początek przynajmniej kilkutygodniowego trendu zwiększania się tolerancji na ryzyko na świecie, który powinien też przynieść wzrost ceny ryzykownych aktywów. Oczywiście trzeba pamiętać, że w obecnych nieprzewidywalnych czasach inwestorzy nie mogą nawet na chwile uśpić swojej czujności.
Źródło: Expander