Takie instrumenty nie należą jednak do tanich. Dodatkowe przeświadczenie, że przecież klimat się ociepla i że odpowiednia konstrukcja umów z firmami odśnieżającymi ulice wystarczy, powoduje, że miasta nie sięgają po finansowe instrumenty pogodowe, informuje „Dziennik Gazeta Prawna”.
O wstrzemięźliwości miast wobec ubezpieczeń lub derywatów pogodowych mówi Juliusz Preś, dyrektor działu zarządzania ryzykiem pogodowym w Consus: ” – Składałem taką propozycję kilka lat temu w Szczecinie. Gdy okazało się, że miałbym przekonywać kilkudziesięciu polityków i prezentować tak złożony oraz drogi na pierwszy rzut oka produkt – zrezygnowałem.”
„Dodaje, że decydenci argumentowali, że zimy są coraz cieplejsze i pewnie takie zabezpieczenie nie jest potrzebne. Inne miasta, odrzucając taką ofertę, tłumaczyły, że przed nadmiernymi opadami zabezpieczają się przez odpowiednie konkstrukcje umów z firmami, które odśnieżają ulice„, czytamy w „DGP”.
Istotą takiego instrumentu, jak derywaty pogodowe, jest zabezpieczenie się przed skutkami ryzyka pogodowego różnego rodzaju. Sięgać mogą po nie zarówno osoby fizyczne, jak i firmy, zwłaszcza te z branż wrażliwych na nagłe zmiany warunków atmosferycznych – transport, energetyka, rozrywka czy turystyka. Wreszcie – z instrumentów skorzystać mogłyby wspomniane służby miejskie, odpowiedzialne za oczyszczanie i odśnieżanie miasta.
Więcej w dzisiejszej „Dzienniku Gazecie Prawnej”, w tekście Marcina Jaworskiego pt. „Derywaty pogodowe są zbyt kosztowne dla miast”.