Wczorajsza sesja znów nie wniosła żadnych rozstrzygnięć do ogólnego obrazu rynków. Także rynek walutowy niczego nie podpowiada. Inwestorzy więc czekają.
Pewnym problemem naszej giełdy był fakt dosyć wysokiego otwarcia (2476 pkt. na WIG20), co zaktywowało szybko podaż i indeksy zaczęły tracić. Udało się jednak pozostać powyżej poziomu 2450 punktów. Ogólnie jednak indeksy pozostają w bardzo wąskim paśmie wahań i nie sposób wskazać wyraźny trend – z trochę szerszego punktu widzenia WIG20 nie przebije poziomu 2500 pkt. bez naprawdę dobrych nastrojów na rynkach.
Te tymczasem wahają się z dnia na dzień, w zależności od tego jakie dane makro lub informacje zostaną podane. Inwestorom brak jest długoterminowego planowania, na razie wychodzi na to, że wszelkie perspektywy skończyły się wraz z 2009 r. i kilkudziesięcioprocentowymi zyskami indeksów.
O pewnym braku światełka w tunelu niech świadczy brazylijski indeks Bovespa, który stracił ostatnio zapał do wzrostów będą jedynie kilka procent od pobicia historycznych szczytów. Co warto podkreślić – akcje nie spadają, inwestorzy szukają po prostu nowych wyznaczników.
Wydaje się, że byłby nimi rynek walutowy, który dzięki transakcjom carry trading z udziałem dolara sterował w minionym roku większością giełd na świecie, ale i tu rynek nie za bardzo wie w którą stronę ma podążać. Eurodolar oscyluje cały czas wokół poziomu 1,45.
Właściwie nie powinno się specjalnie dziwić. Opublikowana przedwczoraj Beżowa Księga Fed, raport na temat stanu amerykańskiej gospodarki, nie wniosła niczego nowego: niby jest dobrze, ale gospodarka wciąż niepewnie będzie wstawać z kolan. W podobnym tonie wypowiedział się wczoraj prezes EBC Jean Claude-Trichet, który po utrzymaniu dalej stóp na poziomie 1 proc. powiedział, że tegoroczny wzrost gospodarczy w Eurolandzie będzie niepewny.
Nasza giełda zachowywała się wczoraj słabiej od parkietów europejskich, ale różnice w skali tygodnia, czy dwóch są na tyle niewielkie, że można narzekać na GPW. Dobrze radziły sobie walory Hutmenu, który podpisał z KGHM umowę o wartości ponad 300 mln złotych. Kurs Hutmenu wzrósł wczoraj o prawie 7 procent.
Bykom nie pomagały także dane z USA, gdzie sprzedaż detaliczna w grudniu nieoczekiwania spadła (o 0,3 proc.), podczas gdy spodziewano się wzrostu o 0,5 procent. W całym 2009 r. sprzedaż spadła aż o 6,2 proc., to drugi raz w historii badań tego wskaźnika od 1992 roku. Pierwszy raz zdarzyło się to w 2008 r., jednak wtedy wskaźnik spadł o 0,5 procent. Bez spadku bezrobocia, czy raczej po prostu przybywania miejsc pracy, będzie trudno o poprawę, szczególnie, gdy spora liczba programów stymulujących gospodarkę będzie się w tym roku kończyć.
Warto jednak zauważyć, że mimo ogólnego marazmu wśród inwestorów, amerykański S&P500 nie spada, a raczej powoli zyskuje. Rynki wciąż są pozytywnie nastawione, potrzebują tylko dobrych argumentów.
Paweł Satalecki
Źródło: Finamo