„Średnie oprocentowanie nowych depozytów w 2009 r. według NBP spadło z 6,9 proc. w styczniu do ok. 5 proc. na koniec roku. Nowi klienci, którzy chcieli zakładać lokaty, z miesiąca na miesiąc otrzymywali więc gorsze warunki. Nic w tym dziwnego, skoro spadały również stopy procentowe. Jeszcze w grudniu 2008 r. wynosiły one 5 proc., w styczniu już 4,25, a od czerwca niezmiennie jest to 3,25 proc.” czytamy w dzienniku.
„- Hitem ubiegłego roku na rynku lokat były niewątpliwie lokaty o jednodniowej kapitalizacji odsetek, które pozwalały na uniknięcie podatku od zysków kapitałowych. Nominalnie więc banki oferowały niewiele większe niż dotychczas warunki np. 6 proc., jednak klient tak naprawdę zarabiał więcej, bo rozliczając się z fiskusem na koniec roku, nie musiał płacić podatku, więc jego oprocentowanie brutto wynosiło 7,4 proc. – tłumaczy Paweł Satalecki, analityk Finamo.” donosi „Polska The Times”.
„Lokaty te stały się tak popularne, że banki zaczęły oferować coraz to lepsze zachęty dla klientów, podnosząc nie tylko oprocentowanie, ale także zwiększając limit możliwych do założenia lokat, tak aby umożliwić zainwestowanie większych sum pieniędzy. Dopiero przełom roku 2009 i 2010 przyniósł pewne uspokojenie nastrojów w tym segmencie, większość banków przestała zwiększać oprocentowanie, kilka instytucji nawet je zmniejszyło.” informuje gazeta.
Lokaty jednodniowe nie osiągały szczególnie wysokiego oprocentowania, jednak przy odpowiedniej kwocie zdeponowanych środków można było ominąć podatek Belki. W ten sposób klient otrzymywał zysk o 19 proc. wyższy. Mimo wszystko trudno wierzyć, aby lokaty znów osiągnęły oprocentowanie przewyższające 8 procent w skali roku, tak jak miało to miejsce w IV kwartale 2008 r.
Więcej w „Polska The Times” w artykule Henryka Sadowskiego „Nie powinno być wojny na oprocentowanie lokat”.