Z jednej strony banki centralne w Azji rozpoczęły podwyżki stóp procentowych lub wkrótce to uczynią, z drugiej strony USA zamierza dłużej skupować od banków złe aktywa.
W czwartek inwestorzy w Azji kontynuowali wyprzedaż akcji – na japońskiej giełdzie NIKKEI spadł o 1,4 proc., a Hang Seng tracił na wartości 0,7 proc. Nastroje pogarszają się, ponieważ banki centralne w regionie są coraz bardziej skłonne zmienić kierunek polityki pieniężnej.
Podwyżki stóp procentowych rozważają m.in. Bank Korei Południowej i Nowej Zelandii – w obu przypadkach koszt pieniądza pozostawiono dzisiaj na dotychczasowych poziomach, ale przedstawiciele tych instytucji zasygnalizowali, że może zmienić się to jeszcze w pierwszej połowie 2010 r. Poprawę koniunktury w regionie wykazały dzisiaj dane z Australii, gdzie spadło bezrobocie z 5,9 proc. do 5,7 proc., z kolei w Chinach władze podjęły kolejne kroki zmierzające do ograniczenia spekulacji na rynku nieruchomości.
Wczoraj na amerykańskim rynku indeksy DJIA oraz S&P500 rzutem na taśmę zdołały wspiąć się powyżej kreski, ale wzrosty nie przekroczyły 0,5 proc. Do października 2010 r. wydłużony został okres funkcjonowania programu TARP, na który w ubiegłym roku Kongres zarezerwował 700 mld USD. W tym tygodniu inwestorzy dowiedzieli się, że koszty pomocy udzielonej bankom i innym instytucjom finansowym mogą być nawet o 200 mld USD niższe, ponieważ większość z nich stanęła na nogi szybciej niż oczekiwano.
W Europie rynki akcji rozpoczęły dzień neutralnie – o godz. 9.30 czasu warszawskiego WIG20 rósł o 0,4 proc., a londyński FT-SE i paryski CAC40 poruszały się na poziomie wczorajszego zamknięcia. Kalendarz danych makroekonomicznych nie obfituje w publikacje, które mogłyby zmienić znacząco poglądy inwestorów na stan gospodarki. Analitycy spodziewają się, że brytyjski bank centralny pozostawi na ostatnim w tym roku spotkaniu główną stopę procentową na rekordowo niskim poziomie 0,5 proc. Dodatkowo limit środków przeznaczonych na wykup toksycznych aktywów, po niedawnych kilku podwyżkach, powinien tym razem zostać bez zmian.
Rano kurs złotego po silnej korekcie z początku tygodnia przestał spadać. Dolara wyceniano na 2,82 PLN, za jednego franka płacono 2,75, a euro kosztowało 4,15 PLN. Na szerokim rynku kurs pary euro-dolar, który w ubiegłym tygodniu testował poziom 1,51 USD, obecnie porusza się tuż powyżej poziomu 1,47 USD.
Źródło: Open Finance