W ciągu minionego tygodnia GPW i inne giełdy odrobiły straty i zbliżyły się do najwyższych poziomów w tym roku. Pozostał jednak problem ich pokonania – bez taniego dolara to się nie obejdzie.
Niewątpliwie ostatnie pięć sesji można uznać za udane. WIG20 zyskał w tym czasie niecałe 2 proc., ale to wystarczyło, aby zbliżyć się w okolice tegorocznych szczytów ustanowionych pod koniec października. W podobnej sytuacji znajduje się także WIG, którego notowania zatrzymały się na poziomie 40 tys. punktów. Tę zależność można zresztą odnieść do większości indeksów na świecie – bliskiego nam węgierskiego wskaźnika BUX, czy amerykańskiego S&P500.
Problem jednak polega nie tyle w dotarciu do samych szczytów, co w ich przekroczeniu. Widać, że inwestorzy czekają na impuls, który skłoni większy kapitał do zakupów. W ostatnich miesiącach takim impulsem był cały czas osłabiający się dolar. Tymczasem kurs EUR/USD również ma w ostatnim czasie kłopoty z ustanowieniem nowych maksimów lokalnych i nie może przekroczyć poziomu 1,5 dol. za euro. W takim warunkach ciężko było o wyraźne wzrosty na rynkach kapitałowych, które uzależnione są od finansowania tanim dolarem, czy raczej oczekiwaniami na jeszcze tańszą amerykańską walutę.
Pozytywnym aspektem obecnej sytuacji jest jednak fakt, iż światowe indeksy zdołały powrócić ponad linię wzrostowego trendu mającego swój początek. Sygnały sprzedaży, wygenerowane dwa tygodnie temu okazały się fałszywe. Tym samym scenariusz niespadania indeksów pozostaje aktualny.
To już coś, choć większość inwestorów liczyłaby jednak na wzrost wartości swoich portfeli, a z tym może już nie być tak łatwo – rynek bardzo ostrożnie podchodzi do przekraczania wyznaczonych maksimów. Trzeba jednak przyznać, że GPW jest w nieco lepszej sytuacji niż np. rynki Starego Kontynentu. Ubiegły tydzień pokazał, że złoty potrafi zyskiwać na wartości i to bez znaczenia co w międzyczasie robi euro. To pozytywny znak, świadczący, że zagranica zaczyna widzieć w naszej gospodarce wreszcie to, co wcześniej widniało tylko na papierze kolejnych prognoz sygnowanych przez światowe instytucje finansowe.
Nowa zależność na rynku walutowym w odniesieniu do złotego powinna pomagać rodzimym indeksom w utrzymywaniu się w okolicach tegorocznych szczytów. Wpływu euro nie da się jednak w pełni uniknąć, co wciąż czyni nas zależnymi od nastrojów inwestorów zagranicznych i – przede wszystkim – reakcji na dane makro w tym tygodniu.
Już dziś pojawią się istotne informacje – sprzedaż detaliczna w USA a jutro produkcja przemysłowa w październiku. Ciekawie zapowiada się „konfrontacja” prezesów Fed oraz EBC. Szef tego pierwszego wypowie się dziś wieczorem, natomiast prezes EBC w środę rano. W przypadku bardziej wyraźnych słów – szczególnie ze strony EBC, to tu właśnie może leżeć klucz do zachowania się rynków w tym tygodniu.
Paweł Satalecki
Źródło: Finamo