Bank Australii podniósł stopy procentowe do poziomu 3,5 proc. Jego głównym celem jest przeciwdziałanie dalszemu umacnianiu się lokalnej waluty.
W przeciwieństwie do poprzedniej decyzji o podniesieniu stóp procentowych w Australii, tym razem ekonomiści trafnie przewidzieli posunięcie banku centralnego. Koszt pieniądza wynosi 3,5 proc. i jest obecnie wyższy o 50 punktów bazowych niż przed dwoma miesiącami. Władze monetarne Australii powtórzyły optymistyczną ocenę gospodarki i uznały, że stabilizacja bezrobocia na niższym niż oczekiwano poziomie, pozwala skoncentrować się na walce o niższy kurs walutowy lokalnego dolara.
Na rynkach akcji w Azji indeksy kończyły wtorkową sesję z mieszanymi wynikami. Hang Seng spadł o 1,6 proc., chiński B-Shares Shanghai zyskał na wartości 1,3 proc. Kilkanaście godzin wcześniej inwestorzy w USA chętnie kupowali akcje, po tym jak znacznie lepsze od szacunków analityków okazały się dane z rynku nieruchomości oraz nastroje w sektorze produkcyjnym. Jeżeli dołożyć do tego niezłe wyniki kwartalne Forda i jeszcze lepsze prognozy na przyszłość (w 2011 r. władze spółki planują wyjść na „solidne plusy”), można by sądzić, że wszystkie najważniejsze problemy amerykańskiej gospodarki powoli znikają, jednak rzeczywistość nie jest tak różowa.
Wrześniowy wzrost liczby transakcji na rynku nieruchomości o 6,1 proc. (analitycy oczekiwali +0,4 proc. m/m) to efekt ulgi podatkowej, która przestaje obowiązywać w IV kw. 2009 r. i prawdopodobnie doprowadzi do silnego tąpnięcia. Za poprawą koniunktury w branży motoryzacyjnej także stoi pomoc państwowa – program dopłat do zamiany starych samochodów na nowe sprawił, że produkcja pojazdów w III kw. 2009 r. była o ponad 150 proc. wyższa niż w poprzednim kwartale. Jutrzejsze posiedzenie banku centralnego być może rzuci nowe światło na plany związane z wycofywaniem programów pomocowych, ale wśród ekonomistów coraz głośniej mówi się o konieczności uruchomienia kolejnego pakietu pomocowego (taki postulat zgłasza m.in. P. Krugman).
Na warszawskiej giełdzie kolejna sesja rozpoczęła się spadkami indeksów. Złoty rano taniał o 0,4 proc. w stosunku do franka (2,84 PLN) i euro (4,28 PLN), a za dolara płacono 2,90 PLN, czyli o 0,2 proc. więcej niż dzień wcześniej.
Źródło: Open Finance