Po ustanowieniu nowych szczytów przez światowe indeksy wczoraj rynki cofnęły się. Presja na wzrosty okazała się tymczasowo zbyt duża.
Po przebiciu najwyższych poziomów w tym roku na światowych parkietach w poniedziałek wydawało się, że tak silny sygnał kupna będzie pozytywnie oddziaływał na rynki także wczoraj. Niestety inwestorzy nie byli przekonani do większych zakupów – wręcz przeciwnie, sprzedawali akcje, cofając się znów poniżej przed chwilą ustalonych tegorocznych rekordów.
I to pomimo dobrych danych ze spółki Johnson&Johnson, która w ubiegłym kwartale zarobiła 1,2 dol. na akcję, podczas gdy w roku poprzednim 1,17 dolarów. Podobnie jak w przypadku wyników Philipsa czy Alcoa dobry wynik udało się osiągnąć przede wszystkim dzięki cięciom kosztów. Inwestorzy zwrócili natomiast uwagę nie na zyski, ale na przychody firmy, które zmalały o 5 proc. w skali roku.
Z pewnością europejskim parkietom nie pomagał najnowszy odczyt niemieckiego indeksu ZEW mierzącego nastroje tamtejszych przedsiębiorców dla gospodarki w przeciągu następnych 6 miesięcy. Spadł on w październiku do 56 pkt. z 57,7 pkt. poprzednio.
Tym samym indeksy na Starym Kontynencie traciły wczoraj na wartości, wyjątkiem były Węgry. Przecena nie ominęła GPW, WIG20 stracił 0,5 procent. Wynik byłby gorszy, ale rodzimy kapitał znów w końcówce podciągnął indeks blue-chipów w górę.
Warszawska giełda zawodzi w ostatnim czasie – jak na kraj, który uniknął ( i uniknie) recesji, zielona plamka w Europie – nie widać zainteresowania inwestorów akcjami. O wiele lepiej radzi sobie na przykład czeski indeks PX50 nie mówiąc o węgierskim wskaźniku BUX, który w przeciągu ostatnich 12 miesięcy wzrósł dwa razy więcej niż nasz WIG20.
Z pewnością wczorajsze zachowanie się indeksów na świecie nie nastraja bardzo optymistycznie, bo tak masowe przebicie rocznych maksimów powinno skutkować większym optymizmem. Być może indeksy znów, podobnie jak w sierpniu rozpoczną krótki ruch w bok. Najważniejsze jednak przed nami – czyli wyniki kolejnych spółek w USA, w tym dużych banków.
Paweł Satalecki
Źródło: Finamo