Amerykańscy gracze zdają się kierować przekonaniem, że panująca sytuacja jest wyśmienita i każdego dnia wynoszą indeksy kilka punktów wyżej. W tym stwierdzeniu co chwila wspierają ich dane makro oraz zapewniania decydentów. Wczoraj oba te czynniki się nałożyły.
Sprzedaż detaliczna w USA wzrosła aż o 2,7 proc., i jest to skala wzrostu niewidziana od ponad trzech lat, ale trzeba pamiętać, że znaczą część z tego stanowi rządowy program dopłat do nowych samochodów. Jego konsekwencją był największy wzrost sprzedaży aut od ośmiu lat, ale na szczęście dla rynków akcji ogólna sprzedaż bez samochodów też zanotowała imponujący wzrost bo zwiększyła się aż o 1,7 proc. Patrząc długoterminowo taka terapia wstrząsowa pobudzania gospodarki zemści się w kolejnych danych, które będą miały wyższą bazę odniesienia, ale rynki reagowały tylko na bieżącą interpretację a ta była pozytywna. Dodać trzeba też, że kupujących wspierał odczyt indeksu NY Empire State. Sięgnął on już 18,8 pkt. i jest najwyższy od listopada 2007 roku, a warto podkreślić, że jeszcze pięć miesięcy temu wskaźnik ten pokazywał wyraźne kurczenie się gospodarcze w rejonie NY, a teraz jak widać ciężko w badaniach znaleźć jakiegokolwiek pesymistę. Ostatnim czynnikiem wzrosto-gennym był sam Ben Bernanke, który uważa że gospodarka wyszła już z recesji, a jedyny problemem będzie utrzymujące się wysokie bezrobocie. Nie ma się co dziwić, że przy takich argumentach podaż nie miała uzasadnienia do działań, a jednym istotnym aspektem z jej punktu widzenia były nieustające od 8 dni wzrosty.
Z kolei na GPW ponownie rozegrał się scenariusz przerabiany przez ostatnie kilka sesji. Początek był wzrostowy i wynikał z poprzednich wzrostów w Stanach i pozytywnego wpływu parkietów azjatyckich Wystarczyła tylko godzina i optymizm został zgaszony, a WIG20 znalazł się poniżej poziomu 2100 pkt. Na szczęście dla byków spadek zatrzymał się na poziomie poniedziałkowych minimów i do końca dnia mimo trzykrotnego testowania indeks nie przełamał ich. Nie zabrakło również negatywnej niespodzianki. Inflacja w sierpniu okazała się wyższa niż prognozy i sięgnęła już 3,7 proc. Dla konsumentów oznacza to, że słaby złoty nie do końca jest błogosławieństwem, bo towary jednak drożeją, ale dla inwestorów oznacza ujemne realne stopy procentowe i praktycznie przekreśla szansę na jakiekolwiek obniżki stóp procentowych.
Co prawda, po dobrych danych z USA wszystkie parkiety europejskie wyszły na plusy, ale rozczarowująca była skala tego wzrostu, bo WIG20 zaledwie wynurzył się ze spadków i w końcówce wrócił poniżej 2100 pkt. Dzień zdecydowanie ograniczał się do obserwowania minimalnego odchylenia rynku od 2100 pkt. co wpisuje się w konsekwencje postępującej przeceny krajowego parkietu wbrew coraz lepszym danym i zachodnim wzrostom. Prosta interpretacja takiego stanu rzeczy każe oczekiwać na kontynuację i ruch w stronę 2040 pkt., gdzie popyt ma szansę o zanegować spadkową falę. Najbardziej Irytujące i niebezpieczne dla rynków w kontekście kolejnych dni będzie uskutecznienie kopi wczorajszego handlu, czyli dobrego otwarcia i negatywnego zakończenia. Popyt nie może do tego dopuścić.
Paweł Cymcyk
Źródło: AZ Finanse