Wczorajsza sesja w USA miała bardzo prosty przebieg. Indeksy już na otwarciu spadły o 2,5 proc., a następnie przez cały dzień nie zmieniły się nawet o milimetr. S&P500 znalazł się tym samym na najniższym poziomie w sierpniu i istotnie oddalił się od oporu powyżej1000 pkt. Przyczyn tak jednorazowego i dużego spadku należy szukać w zachowaniach europejskich graczy.
Dane makro całkowicie wspierały kupujących, ale w korekcyjnym nastroju nikogo to nie interesowało, że indeks NY Empire State, będący wskaźnikiem rozwoju gospodarczego rejonu Nowego Yorku a więc w większości sektora usługowego, wzrósł znacznie powyżej oczekiwań. Chwilowo inwestorzy przejmują się sytuacją super-spekulacyjnej giełdy w Chinach, która po tegorocznym wzroście o 100 proc. teraz poddaje się korekcie. Obserwowany wpływ parkietu w Szanghaju na światową sytuację zapewne skończy się szybciej niż się rozpoczął, ale jeszcze parę dni będzie się można nim ekscytować. Dziś indeksy w Azji delikatnie odbijały, więc emocji z rana nie będzie.
Od podobnej przeceny poniedziałek rozpoczęły rynki europejskie. To również była to konsekwencja spadków w Azji, gdzie wczoraj podaż zdobyła znaczącą przewagę na wszystkich rynkach. Słaba atmosfera udzieliła się też na naszym parkiecie. WIG20 po piątkowym testowaniu 2160 pkt. wczoraj z samego rana znalazł się przy barierze 2040 pkt., a więc na dolnym ograniczeniu kanału trendu bocznego, w którym utrzymuje się od początku miesiąca. Powiększające się spadki na zachodzie doprowadziły do sytuacji, że indeks zszedł nawet poniżej 2020 pkt., ale kolejna nieznaczna poprawa na niemieckim rynku została wykorzystana przez byki do zmniejszenia spadku do „zaledwie” 2 procent.
Wyraźny spadek na początku sesji w Stanach, jak się okazało jedyny, dodatkowo pomógł podaży. Przez to WIG20 spadł ponad 3 proc., i na stosunkowo niewielkim obrocie zakończył dzień najniżej od 28 lipca. Najsłabszy był sektor bankowy, a to za sprawą tracących po 5 proc. PKO BP i PEKAO, ale swój udział w przecenie miała też TPSA taniejąca o 4,8 proc.
Obecna sytuacja byków jest nie do pozazdroszczenia. Wyłamanie z trendu bocznego będzie silnym sygnałem sprzedaży, ale nie dokonało się jeszcze ostatecznie, bo indeks jest zaledwie 10 pkt. poniżej wsparcia, a do tego wielkość obrotu nie jest przekonująca. Aby wrócić do gry popyt musi jak najszybciej pokryć ostatnią lukę bessy, czyli strefę 2050-2100 pkt. Bez tego niedźwiedzie szybko przejmą kierownicę i wparcia będziemy szukać w okolicach 1920 pkt. Widać zatem, że na rynki znów powraca wysoka temperatura i inwestorzy powinny uwzględniać coraz większe niebezpieczeństwo ewentualnej korekty.
Paweł Cymcyk
Źródło: AZ Finanse