Problemy wokół wysokości stóp WIBOR nie są tak jednowymiarowe jak się je przedstawia, a alternatywa dla istniejących rozwiązań byłaby niekorzystna dla kredytobiorców, banków i w konsekwencji dla gospodarki – wynika z analizy Open Finance i ACI Polska
Tym, co przykuło w ostatnim czasie uwagę obserwatorów rynku pieniężnego, był wzrost stóp WIBOR o ok. 50 pkt bazowych między pierwszą dekadą kwietnia i końcem maja – który nastąpił pomimo trwającego cyklu obniżek stóp procentowych Narodowego Banku Polskiego (NBP), dokonywanych przez Radę Polityki Pieniężnej (RPP), oraz wysokiej różnicy między trzymiesięczną stopą WIBOR, a stopą referencyjną NBP. Jednak sprowadzenie tej obserwacji tylko do konstatacji, że banki w sposób sztuczny zawyżają WIBOR, aby uzyskać wyższe odsetki od udzielonych kredytów, nie w pełni oddaje stan rzeczy. Choć oczywiście podnoszenie stóp WIBOR jest dla banków kuszące – zadłużenie gospodarstw domowych w bankach na koniec I kwartału wyniosło 394 mld zł (dane za KNF), z czego 242 mld zł to kredyty w złotych. Każdy punkt bazowy WIBOR to różnica 24,2 mln zł rocznych odsetek – jest więc się o co bić, zwłaszcza kiedy sądzić można, że trzymiesięczna stopa WIBOR zawyżona jest o kilkadziesiąt punktów bazowych.
PRZYCZYNY WZROSTU WIBOR-U
Są też i inne przyczyny, dla których stopy WIBOR utrzymują się na wysokim poziomie, niż tylko działania departamentów skarbu banków komercyjnych.
Po pierwsze trzeba odnotować, że wysoka różnica między stopami WIBOR i stopą referencyjną w NBP nie powstała tej wiosny, lecz jesienią ubiegłego roku po upadku banku Lehman Bros., co spowodowało nagłe spłycenie światowego rynku pieniężnego, w tym polskiego. Od października do początku kwietnia trzymiesięczna stopa WIBOR spadła o ponad 260 pkt, podczas gdy stopy w NBP spadły w tym czasie o 225 pkt. Od kwietnia WIBOR zaczął rosnąć, co można uznać za dostosowanie rynkowych stóp procentowych do tempa obniżek stóp w NBP. Warto też pamiętać, że marzec i kwiecień przyniosły wzrost inflacji nawet do 4 proc. Słusznie czy nie – rynek pieniężny zaczął dyskontować możliwość zakończenia cyklu obniżek stóp procentowych w Polsce. Jednocześnie w kwietniu NBP nieoczekiwanie zwiększył emisję bonów pieniężnych po półtoramiesięcznej przerwie, co doprowadziło do zmniejszenia płynności na rynku międzybankowym. NBP zadowolił się przywróceniem stawki POLONIA w okolice stopy referencyjnej (co jest ujęte w założeniach polityki pieniężnej na 2009 rok), ale dla płynności rynku międzybankowego stawka POLONIA nie jest najważniejsza, a liczą się właśnie stopy WIBOR. Rynek był przekonany natomiast, że NBP będzie nadal dbał o zachowanie płynności rynku przez mniejszą emisję bonów, co miało zmusić banki do pożyczania pieniędzy między sobą, a w konsekwencji udrożnić rynek kredytowy. Oczekiwano nawet, że RPP obniży stopę depozytową NBP, aby jeszcze mocniej zniechęcić banki do zakładania lokat w NBP. Obecnie nie widać szans, ani możliwości powrotu NBP do tej sensownej strategii.
Istniały więc co najmniej cztery czynniki przemawiające za rozszerzeniem spreadu między stopą WIBOR i stopą referencyjną w NBP. Warto dodać, że po czerwcowej obniżce stóp procentowych w NBP stopy WIBOR spadły mniej więcej o głębokość cięcia (25 pkt bazowych), zatem rynek pieniężny naśladuje stopy w NBP, z tym że wysokie spready są utrzymywane.
ZMOWA BANKÓW
Stopy WIBOR ustalane są na fixingu, w którym uczestniczy 15 największych polskich banków komercyjnych (dwie skrajne oferty są odrzucane). Jednocześnie ustalane są także stopy WIBID (w myśl regulaminu ACI Polska nie mogą być niższe o 0,2-0,3 pkt proc. poniżej oferowanych stawek WIBOR), a uczestnicy rynku mają obowiązek przeprowadzić transakcje po cenach, które zgłosili do fixingu co najmniej przez kwadrans od ustalenia jego wyników. Oznacza to, że próba zawyżenia stopy WIBOR jest też w konsekwencji zawyżeniem stopy WIBID, po której bank próbujący takich działań musi przyjmować depozyty. Jest prawdą, że limity transakcji są niskie (np. do 20 mln zł dla WIBOR 3M) i w szczególności dla banków o znaczącej nadpłynności taki proceder może być opłacalny.
Tyle tylko, że od dłuższego czasu międzybankowy rynek pieniężny jest niezwykle płytki. O ile transakcje dwutygodniowe czy miesięczne realizowane są chętniej, to trzymiesięczne należą do rzadkości, co tłumaczy sięgający 65 pkt spread między WIBOR 1M i 3M. Źródłem pozyskiwania płynności przez banki przestał być rynek międzybankowy, a stał się nim rynek depozytów klientów banków. Warto więc zwrócić uwagę nie tylko na WIBOR, ale również na ofertę banków np. przy depozytach trzymiesięcznych. Obecnie sięga ona 4,5-6,0 proc. (by pozostać przy głównym nurcie oferty banków), a więc przekracza trzymiesięczną stopę WIBOR. Oznacza to, że banki płacą za pozyskaną płynność na termin dłuższy niż miesiąc o wiele więcej niż wynikałoby to ze stawek WIBOR 3M i dłuższych. Jest więc czytelnym, że wysoki WIBOR trzymiesięczny pozwala bankom podnieść marże odsetkowe, ale z drugiej strony i tak jest niższy od realnych kosztów pozyskiwania depozytów.
MOŻLIWE ROZWIĄZANIA
Gdyby przy kształtowaniu stóp WIBOR uwzględnić realny koszt pozyskania płynności przez banki, stopy te wzrosłyby, a nie spadły, co doprowadziłoby do wzrostu kosztów dla osób i instytucji spłacających kredyty, a być może doprowadziło do sytuacji, w której większa liczba kredytów nie byłaby regulowana. Rynek kredytowy zamiast się rozwinąć, byłby jeszcze słabszy niż obecnie. Dlatego obecny okres trudno uznać za dobry czas na strukturalne zmiany w kształtowaniu stóp WIBOR (tego rodzaju propozycje ACI Polska składało bankom dwa lata wcześniej).
Paradoksalnie więc, urealnienie WIBOR-u oznaczałoby wzrost rat kredytów, których oprocentowanie oparte jest o tę stopę, nie zaś ich spadek, jak życzyliby sobie tego kredytobiorcy.
Rozwiązaniem obecnego kryzysu płynnościowego, którego wysokość stóp WIBOR jest tylko niewielką częścią, powinny być inne działania. Obecnie nie może być raczej mowy o powrocie NBP do strategii poprawiania płynności rynku przez ograniczenie emisji bonów. Poprawy płynności upatrujemy w innych obszarach.
Po pierwsze w rynku REPO, który jednak w Polsce nie może się w pełni rozwinąć ze względu na brak umowy ramowej oraz brak czytelnych rozwiązań podatkowych. Operacje REPO na rynku międzybankowym przeprowadzane są tylko na krótkie terminy (tygodnia), a te uruchomione przez NBP są jedynie substytutem międzybankowego rynku REPO. Wobec odcięcia polskich banków od płynności rynków międzynarodowych, celowym byłoby także zezwolenie na transakcje REPO pod zastaw polskich papierów skarbowych, oferowanych ECB przez banki komercyjne. Trzecią sprawą jest umożliwienie sekurytyzacji portfeli kredytowych, a w dalszej kolejności ich akceptacja pod zastaw przez NBP.
Błażej Wajszczuk, ACI Polska
Emil Szweda, Open Finance
Źródło: Open Finance