Piątek kończył drugi tydzień, w którym indeks S&P 500 każdego dnia (podczas każdej z 10 sesji) atakował opór w okolicach 944 pkt. Na zakończenie sesji nigdy mu się nie udawało go przebić. Wydawało się mało prawdopodobne, żeby udało się to właśnie w piątek. Jednak na giełdzie często to, co mało prawdopodobne okazuje się być realne, więc oczywiście obóz byków musiał próbować dziesiątego ataku.
Publikowane w piątek dane makro były niejednoznaczne i niespecjalnie mogły bykom pomóc. Indeks nastroju Uniwersytetu Michigan (dane wstępne za czerwiec) wzrósł z 68,7 do 69 pkt., czyli do poziomu najwyższego od 9 miesięcy, ale był to poziom niższy od oczekiwanego, co graczom niespecjalnie się spodobało. Niby wiadomo dobrze, że konsumenci co innego mówią, a co innego często robią, ale i tak gracze udają, że w te indeksy nastroju wierzą, a w piątek te dane był dobrym pretekstem do korekty indeksów i surowców. Dane o cenach w eksporcie/imporcie rynek zawsze lekceważy, ale ceny importu wzrosły mocniej niż oczekiwano (1,3 proc.), co zwiększyło niepokój o wzrost inflacji. Ten wzrost ceny importu zawdzięczają ropie, ale to nie znaczy, że nie dzieje się nic niepokojącego, bo przecież ropa będzie drożała. Nawiasem mówiąc w raporcie Uniwersytetu Michigan też niepokoił duży wzrost oczekiwań inflacyjnych Amerykanów – z 2,8 do 3,1 proc. (w stosunku rocznym). To najwyższy poziom od października zeszłego roku.
Plusem dla byków był spadek rentowności obligacji. Teoretycznie to mogło po takich danych makro dziwić, szczególnie, że Wall Street Journal napisał, że Fed podczas swojego kolejnego posiedzenia (23-24.06) nie zwiększy kwot przeznaczonych na kupno obligacji. Jednak po pierwsze rynkowi należała się już korekta, a po drugie w kolejnym tygodniu nie będzie aukcji obligacji, a to wprowadziło na rynek uspokojenie. Nic dziwnego, że rentowność obligacji spadła.
Rynek akcji znowu miał problem. Tak naprawdę to przecież dane makro w tym tygodniu nie były złe, więc trudno było sprzedawać akcje. Jednak dziewięć nieudanych ataków indeksu S&P 500 na opór w okolicach 944 głęboko musiało graczy frustrować. Poza tym spółkom z NASDAQ zaszkodził po części raport kwartalny, który po czwartkowej sesji opublikował National Semiconductor. Po części, bo po prostu indeks NASDAQ zachowywał się ostatnio zdecydowanie lepiej niż szeroki rynek to i przy próbie korekty mocniej musiał ucierpieć. Spadające ceny surowców też bykom nie pomagały.
Trudno było podjąć decyzję, więc nic dziwnego, że indeks S&P 500 trzymał się blisko czwartkowego zamknięcia (i oporu) czekając na ostatnie, decydujące 30 minut. Byki nie wytrzymały i zaatakowały już godzinę przed zakończeniem sesji. Tym razem też bez powodzenia (kosmetyczne naruszenia oporu na bardzo małym obrocie nie może być traktować poważnie). i sesja zakończyła się neutralnie. Dziesięć ataków bez sukcesu… Jak długo jeszcze?
W piątek, po dniu świątecznej przerwy, GPW rozpoczęła sesję od spadku WIG20. Nie przekonało graczy kosmetyczne naruszenie oporu w USA. Można powiedzieć, że nawet ich zaniepokoiło. Bardzo podobnie zachowywały się też i inne rynku europejskie, więc tym bardziej obóz naszych byków nie bardzo miał ochotę atakować. Jednak bardzo szybko WIG20 zlikwidował straty i zamarł na poziomie środowego zamknięcia. Potem też zresztą nic wielkiego się nie działo, ale WIG20 jednak kosmetycznie rósł dzięki wzrostowi ceny KGHM (prawdziwa euforia już za rogiem), mimo że cena miedzi całkiem mocno spadała. Bykom pomagał też wzrost ceny akcji PKO BP. Dzielnie odrabiały straty – najwyraźniej przy milczącym założeniu, że z planów chętnych do wzięcia dywidendy i emisji akcji nic nie wyjdzie.
KGHM i Pekao BP to dwa motory WIG20, więc nic dziwnego, że ten indeks rósł, a WIG i MWIG40 za nim jedynie człapały. Odnotować trzeba, że spadki indeksów w Europie niespecjalnie szkodziły naszym bykom, a obrót, mimo tego, że piątek był dniem między świętem, a weekendem, był bardzo solidny (to wyraźnie potwierdza zagraniczną proweniencję kapitału byków). Rynek był bardzo silny, bo przecież powinny się znaleźć siły zaniepokojone tym, co dzieje się od 2 tygodni w USA, a tymczasem, jeśli nawet się pojawiły to były bardzo słabe. WIG20 dzięki szturmowi w ostatnich 30 minutach wzrósł o dwa procent, mimo że indeksy na innych giełdach spadały.
Byki panują na naszym parkiecie i można odnieść wrażenie, że będą tak ciągnęły indeksy w nieskończoność. Oczywiście to jest tylko złudzenie, bo przecież korekta musi się wreszcie rozpocząć. Dzisiaj w Polsce też rozpoczynamy tydzień z piątkowym wygasaniem kontraktów na WIG20. Często nie jest to korzystny dla byków okres i o tym trzeba od poniedziałku pamiętać.
Piotr Kuczyński
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi