W poniedziałek w USA obóz byków miał zdecydowaną przewagę. Skoro niedźwiedziom nie pomogło w piątek odłożenie czasu publikacji wyników „stress testów” to każdy inwestor musiał to odebrać jako pokaz olbrzymiej siły byków. Pomagały im w poniedziałek raporty makroekonomiczne, chociaż ich jakość była nieco wątpliwa.
Rzeczywiście dane o wydatki na konstrukcje budowlane po pięciu kolejnych spadkach wreszcie wzrosły (o 0,3 proc.). Oczekiwano spadku, ale warto spojrzeć, dlaczego wydatki wzrosły. Wzrosły przede wszystkim w sektorze budownictwa niemieszkaniowego (o 2,7 proc.) oraz w sektorze budynków publicznych (o 1,1 proc.). Wydatki na budownictwo mieszkaniowe spadły o 4,2 proc. Nie można twierdzić, że poprawiła się sytuacja w budownictwie domów. To tylko wydatki rządowe pomogły sektorowi. Podobne wnioski można było wyciągnąć z publikacji (przez NAR) indeksu podpisanych umów kupna domów na rynku wtórnym. Wzrósł drugi miesiąc z rzędu – znowu dzięki umowom na zakupy w segmencie budownictwa niemieszkaniowego. Raporty bardzo dobrze wpisały się jednak w nastroje giełdowe i zostały wykorzystane przez obóz byków.
Giełdom akcji oprócz danych makro i wzrostu cen surowców pomógł Bank of America – zaprzeczył pogłoskom zgodnie z którym będzie musiał podnieść kapitał o 10 mld USD. Takie zaprzeczenie dodatkowo pomogło graczom w lekceważeniu zbliżającego się terminu (czwartek) publikacji wyników „stress testu”. Indeksy od początku sesji mocno rosły. Nie widać było najmniejszej chęci do rozpoczęcia realizacji zysków. Poziom 875 pkt, który już cztery razy zatrzymał indeks w drodze na północ, pękł z hukiem (indeks wzrósł o około trzy procent) otwierając drogę do 1.000 pkt. Euforyczna zwyżka trwa, ale w gospodarce naprawdę zmienia się niewiele. To, że zwalania ona z mniejszą dynamiką nie jest wielkim pocieszeniem, bo przecież jednak nadal zwalnia. A tymczasem wyceny spółek znowu powoli stają się abstrakcyjne. Bloomberg informuje, że wyceny spółek w Europie są najwyższe od ponad 4 lat, a przecież wtedy trwała hossa, a gospodarka światowa szła naprzód pełną parą… Budujemy nową bańkę spekulacyjną.
W poniedziałek złoty zyskiwał w stosunku do innych walut dzięki wzrostowi kursu EUR/USD i doskonałym nastrojom panującym na giełdach. Od rana mówiło się też, że Komisja Europejska potwierdzi w swoich prognozach to, co prognozuje MFW, czyli spadek PKB w tym roku o 1,7 proc. Okazało się, że KE zapowiada spadek polskiego PKB o 1,4 proc. Zapowiada też jednak wzrost deficytu finansów publicznych do 6,6 proc., co jest chyba najgorszą z dotychczasowych prognoz. Tutaj KE może się nie mylić. Na 2008 rok prognozowała deficyt w wysokości 3,6 proc., a (wbrew opublikowanym w styczniu danym naszego ministerstwa finansów: 2,7 proc.) wyniósł on 3,9 proc. Komisarz UE ds. monetarnych zapowiedział, że Komisja zajmie się krajami z deficytem przekraczającym 3 procent (w tym Polską). Teoretycznie mogłoby to oznaczać, że Komisja uruchomi procedurę nadmiernego deficytu, ale ja bardzo w to wątpię. Są kraje strefy euro z naprawdę olbrzymimi deficytami – należałoby się wpierw nimi zająć, a kryzys nie sprzyja wszczynaniu takich procedur. Jednak taki deficyt bardzo źle wróżyłby naszej walucie. Na razie jednak rynek nie zareagował
GPW rozpoczęła poniedziałkowa sesję szybkim wzrostem indeksów. Dobre zachowanie rynków amerykańskich w czwartek i w piątek oraz wzrosty cen surowców podnosiły u nas ceny spółek z sektora surowcowego i bankowego. WIG20 już po godzinie rósł o około 3 procent. Od tego momentu wszedł w fazę wyczekiwania. Po południu byki poprowadziły indeksy wyżej, co mogło nieco dziwić, bo w tym samym czasie nastroje na giełdach europejskich zaczęły się powoli psuć. To tylko przez chwilę powstrzymało atak byków na GPW. Po pobudce w USA indeksy w Europie zaczęły się podnosić, a u nas WIG20 ruszył z impetem w kierunku poziomu 1.900 pkt.
Bardzo podobnie zachowywał się węgierski BUX (wzrósł o 5,7 proc.). Znowu widać, że indeksy w naszym regionie na północ prowadzi kapitał zagraniczny. Niebezpieczne jest tylko to, że te wzrosty są tak bardzo euforyczne i nijak się mają do tego, co widać lub, co inni widzą w fundamentach naszej gospodarki. Po raz kolejny okazuje się, że jednak można wejść dwa razy do tej samej rzeki. Budowana jest znowu bańka spekulacyjna (na wszystkich rynkach). Wszyscy już pewnie jednak pamiętają, że takie bańki mogą rosnąć przez czas dłuższy.
Piotr Kuczyński
główny analityk
Xelion. Doradcy Finansowi
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi