Pierwsza po świątecznej przerwie sesja dostarczyła inwestorom sporo wrażeń i to nie tylko tych pozytywnych. Losy potyczki między kupującymi a sprzedającymi ważyły się do końca, ale ci pierwsi wygrali tylko na froncie pt. „małe i średnie spółki”.
Czy świadczy to o wygasaniu ochoty do kupowania akcji polskich spółek przez inwestorów zagranicznych? Na taki wniosek rzecz jasna za wcześnie. Zresztą nawet gdyby tak było, to chłodniejsze spojrzenie kapitału zagranicznego na nasz rynek – i wiążąca się z tym korekta sześciotygodniowej wspinaczki w górę – miałoby też dobre strony. Przegrzanie rynku nigdy na dłuższą metę nie jest dobre.
Czy mamy początek dłuższej flauty na parkiecie? Wiele zależy od danych makro i wyników spółek za Oceanem, ale wariant płaskiej, trwającej nawet dwa-trzy tygodnie korekty trzeba brać pod uwagę.
Kilka dni przerwy świątecznej dało inwestorom dystans do ostatnich wydarzeń. O ile jeszcze w zeszłym tygodniu rynkiem rządziły emocje, to dziś gracze mogą wnosić na parkiet bardziej zdroworozsądkowe spojrzenie. A, przyznajmy, dane z otoczenia makroekonomicznego i ze spółek nie napawały ostatnio optymizmem (może wyłączywszy niektóre wskaźniki z rynku nieruchomościowego oraz informacje z największych amerykańskich banków). Być może na dalsze wzrosty po prostu będziemy musieli „zasłużyć” – choćby wynikami kwartalnymi spółek.
Warto też pamiętać, że indeksy w Warszawie powoli docierają do strefy, której pokonanie nie będzie już zbyt łatwe. WIG jest już na poziomie z początku roku, WIG20 potrzebuje jeszcze kilku procent, by osiągnąć ważny poziom 1900 pkt. Teraz kupującym mogą już trochę drżeć ręce, podczas gdy jeszcze kilka tygodni temu kupowali akcje dość beztrosko, bo przy cenach, brzydko mówiąc, dennych.
W USA sesja zakończyła się spadkami, indeksy straciły ok. 1,7 proc. Spadek sprzedaży detalicznej w marcu i wieści o 1 czerwca jako możliwym terminie ogłoszenia bankructwa przez General Motors sprzyjały zdroworozsądkowemu spojrzeniu na rynek. A że głowy nie są już tak gorące, jak przed przerwą wielkanocną, to i ceny akcji nie rosną już tak łatwo. Cała nadzieja w tym, że dane z wtorku szybko zostaną „przykryte” przez te środowe – m.in. wnioski o kredyt hipoteczny oraz indeks koniunktury na rynku nieruchomości w USA
Paweł Grubiak
Doradca inwestycyjny
Superfund TFI
Źródło: Superfund TFI