Początek krótszego handlowego tygodnia w Stanach minął bez istotnych wydarzeń. Indeksy najpierw powoli się osuwały i notowały już 2,5 proc. spadki by w końcówce odrobić największe straty i zakończyć na poziomach otwarcia, czyli blisko jednoprocentowych spadków. Był to pierwszy spadkowy dzień od początku ubiegłego tygodnia, więc tak niewielki ruch na razie nie budzi najmniejszego niepokoju. Niewielka korekta i realizowanie części zwyżki.
Ciekawostką był jedynie wywiad z miliarderem Georgem Soros, który stwierdził, że obecny rajd indeksów to nic innego jak korekta. Dodał też, że niedawno ustalone odejście od zasady mark-to-market w wycenie bankowych aktywów zamiast pomóc gospodarce będzie przeszkodą w rozwiązaniu problemów, bo pozwoli na dłuższe działanie banków zombie, które będą wysysać kapitał z ekonomii. Dzisiejsza sesja w Azji przebiegła spokojnie i handel zakończył się neutralnie. Przy braku istotnych danych handel w Europie powinien wyglądać podobnie.
Na GPW poniedziałkowe notowania przebiegały inaczej. Indeksy rozpoczęły się od zwyżki, której skala była dość zaskakująca. WIG20 bez żadnych skrupułów przełamał maksimum dzienne z piątku i szybko osiągnął 3,5 proc. wzrosty. Nie widać było nawet najmniejszej chęci do korekty po dwóch sesjach bardzo dużych zwyżek. Można było niemal uwierzyć, że wszyscy wierzą w dalsze wzrosty i nikt nie chce sprzedawać akcji. Dodatkowo wzrosty podobnie jak w poprzednich dniach uwiarygodniał wysoki obrót.
Jedyne publikowane wczoraj dane dotyczyły strefy euro i okazały się gorsze od prognoz, ale jak zwykle rynki nie przejęły się Europą. Trzeba jednak odnotować, że sprzedaż detaliczna w ciągu roku spadła aż o 4 proc., a w cenach producentów pojawiała się deflacja. Spadek cen w ostatnim roku u producentów sięgnął aż 1,8 proc. inwestorzy znaleźli w tej informacji potwierdzenie dalszych obniżek stóp procentowych przez ECB, ponieważ to właśnie deflacji powstrzymującej inwestycje najbardziej boją się bankierzy centralni.
Siły do utrzymania 3 proc. plusów zaczęło bykom brakować w drugiej części sesji. Wyczekiwanie na dalsze wzrosty połączone z oznaką słabnięcia zachodnich rynków spowodowały, że WIG20 zaczął redukować wzrosty i w tym ruchu osunął się aż o 74 pkt. przechodząc na moment nawet na czerwoną stronę. Ostatnie chwile były już typową przepychanką kupujących i sprzedających, o której ostatecznie przesądził fiksing dodając parę punktów, co spowodowało, że rynek wzrósł o jeden procent kończąc najwyższym zamknięciem od 16 stycznia. Końcowego optymizmu nie zabrakło nawet mimo, że pod koniec dnia wyraźnie traciły zachodnie parkiety. Jednocześnie skala zmienności indeksu utrzymała się na ostatnich poziomach, ponieważ w trakcie sesji WIG20 zmienił się od +3,5 do -0,5 proc.
Przesilenie jakie obserwowaliśmy w drugiej części sesji idealnie oddaje nastroje na trwający tydzień. Chęci do wzrostu na pewno są, ale aby poprawa była trwała musi być uzupełniona korektą. Wiele wskazuje na to, że krótszy przedświąteczny tydzień idealnie pasuje na taki korekcyjny ruch. W końcu kto nie chciałby skorzystać przed 4 dniami wolnymi z największych wzrostów od 6 lat?
Paweł Cymcyk
Analityk
A-Z Finanse
Źródło: AZ Finanse