Ledwo oponenci zdecydowanej interwencji władz zdążyli zaakceptować plan wsparcia sektora finansowego w postaci TARP (Troubled Asset Relief Program), już należy zmieniać całą jego koncepcję. Od listopada w mediach dominuje już inna skrótowa nazwa – TALF (Term ABS Loan Facility), który tym razem nie jest rdzeniem planu, lecz jego częścią.
Strumień pieniędzy w ramach polityki fiskalnej zaczyna płynąć zdecydowanie szerszym strumieniem. Dotychczasowe wsparcie 100 miliardów USD w postaci czeków zdołało jedynie w niewielkim stopniu skłonić Amerykanów do nowych zakupów. Większość społeczeństwa zdecydowała się jedynie na wzmocnienie stanu domowego budżetu tymi środkami. Były jeszcze zabiegi mniejszej skali, jednak próżno szukać poprawy sytuacji w obliczu na przykład zaledwie 4 mld USD zaoferowanych jako wsparcie dla kredytobiorców, co do których procedury przejmowania domów przez banki zostały zainicjowane. Wartki strumień płynął od początku kryzysu w kierunku sektora finansowego. Miał on odblokować rynek kredytowy, by w ten sposób społeczeństwo zaczęło wracać na przykład na rynek nieruchomości. O ile zabiegi ekspansywnej polityki władz monetarnych są naturalnym krokiem w takiej sytuacji, kroki aparatu fiskalnego budzą szereg kontrowersji. Niemniej, zasadniczym problemem nadal pozostają zamrożone rynki kredytowe, a biliony dolarów pompowane w system w celu zachęcenia banków do udzielania pożyczek odkładane są przez te instytucje w postaci dodatkowych rezerw. Ich wartość w zagregowanym ujęciu wzrosła na przestrzeni kilku miesięcy o ponad 600 miliardów USD. Ten pieniądz wzmacnia płynność instytucji finansowych, lecz nie pracuje na rzecz rozruszania gospodarki […].