O kredycie mogli zapomnieć klienci, którzy nie osiągali dochodów z tytułu umowy o pracę. Najlepiej na czas nieokreślony. Jeśli kontrakty z pracodawcą były podpisywane na czas określony, wówczas bank był skłonny udzielić pożyczki, ale jej spłata musiała nastąpić przynajmniej na miesiąc przed wygaśnięciem umowy.
Dziś takich przeszkód już nie ma. Teoretycznie każdy, jeśli tylko osiąga dochód może pójść do banku i wziąć kredyt. Teoretycznie – pisze dziennik.
Moda na uruchamianie szybkich ścieżek kredytowych ogarnęła wszystkie banki działające na polskim rynku. I nikt nie ma tu na myśli kredytów dostępnych w bankach, gdzie potencjalni kredytobiorcy posiadają rachunki osobiste. Ta grupa cieszy się szczególnymi przywilejami i może skorzystać z preferencyjnych warunków zadłużania się (czy to za pomocą kredytów, czy wysokich linii debetowych w koncie). Banki starają się ułatwić życie tym, którzy chcą skorzystać z usługi najbardziej dla instytucji finansowych ryzykownej: kredytu konsumpcyjnego.
Najważniejszym ułatwieniem zadłużenia się jest brak wymogu przedstawienia wyłącznie zaświadczenia o stałych dochodach z umowy na czas nieokreślony. Stąd grono szybkich kredytobiorców powiększyło się automatycznie o przedstawicieli wolnych zawodów oraz osoby pracujące na umowy-zlecenia.
Część banków, jak Pekao SA, Eurobank, Getin Bank, Multibank, PKO BP – zrezygnowała z konieczności przedstawienia zabezpieczeń pożyczki, przy czym ograniczeniem są kwoty kredytu, które w takim przypadku wchodzą w grę. Ograniczeniem? Pekao SA i Eurobank ustanowiły górny pułap na odpowiednio 100 tys. zł i 120 tys. zł!
Wszystkie banki idące za modą na ułatwienia kredytowe dają również możliwość zadłużania się bez uzyskania zgody współmałżonka, chociaż w tym przypadku każdy bank stosuje własne, rygorystyczne (ze względów bezpieczeństwa) kwoty maksymalne – czytamy w „Pulsie Biznesu”.