Należy pamiętać, że jeśli nawet nie zapłaci się żadnych prowizji, a bank skredytuje różnego rodzaju opłaty (sądowe, notarialne), to i tak późniejsza obsługa kredytu będzie na tyle droga, że z nawiązka wyrówna mu wszystkie poniesione koszty. Nie jest tu argumentem niskie oprocentowanie.
Ostatnio najtańsze są kredyty we frankach szwajcarskich. Jednak zadłużając się w walucie innej niż się zarabia, pożyczkobiorca wystawia się na ryzyko kursowe. Trzeba też pamiętać, że – po pierwsze – kredyty walutowe banki przeliczają na złote po kursie sprzedaży franka, euro czy dolara (wyższym), spłacane im raty zaś po kursie skupu walut (niższym), po drugie – że nie są to kursy NBP, ale ich własne, z reguły bardzo dla klientów niekorzystne, po trzecie wreszcie – że kredyt w walucie obcej opłaca się zaciągnąć wtedy, gdy za franka, euro czy dolara zapłacić trzeba dużo złotówek i mamy nadzieję, że ich kurs nie będzie już rósł (a jeśli, to niewiele) – podaje „Dziennik Wschodni”
Wtedy zyskujemy również na umocnieniu się złotego do innych walut. Warto też. zanim pójdziemy do banku po kredyt, poszperać trochę w Internecie. Wszystkie banki na swoich stronach mają kalkulatory kredytowe, przy pomocy których obliczyć można swą zdolność kredytową czy symulację spłat rat kredytu – informuje „Dziennik Wschodni”