Perspektywa powstania nowego, największego banku w Polsce wzbudziła spore zainteresowanie wśród polskich polityków. PiS zażądał przed kilkoma dniami, by Komisja Nadzoru Bankowego oraz Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) wykorzystały każdy pretekst do zablokowania transakcji. Politycy uzasadniali apel tym, że po połączeniu nowy bank zdominuje rynek i ograniczy konkurencję, a na dodatek doprowadzi też do dużych zwolnień.
Apel PiS-u jest źle zaadresowany, bo to nie polskie władze będą zajmować się kontrolą połączenia – zrobi to sama Komisja Europejska.
Od 1 maja 2004 r. w Polsce obowiązują unijne reguły prawa konkurencji. Zgodnie z nimi, gdy obroty łączących się firm przekraczają 5 mld euro (a w niektórych przypadkach 2,5 mld euro), transakcja nabiera charakteru „wspólnotowego” i trafia do Komisji. Już samo połączenie BPH i Pekao spełnia ten warunek, nie mówiąc o obrotach firm-matek (czyli UniCredito i niemieckiego HVB).
Jak podaje dziennik wobec transakcji, którą zajmuje się Komisja, nie można stosować krajowych przepisów. W wyjątkowych sytuacjach narodowe urzędy antymonopolowe mogą prosić Komisję Europejską o przekazanie im konkretnej sprawy do kontroli.
Polski urząd może mieć jednak kłopoty, żeby przekonać do tego Brukselę. – Aby wystąpić do Komisji Europejskiej o przekazanie nam tej sprawy, należałoby wykazać, że po pierwsze, polski rynek usług bankowych jest odrębny od wspólnotowego, a po drugie, że planowana koncentracja prowadziłaby do istotnego ograniczenia konkurencji, co przy udziale w rynku obu banków w granicach 25 proc. trudno byłoby udowodnić – mówi „Gazecie” Cezary Banasiński, prezes UOKiK. Fuzja UniCredito Italiano i HVB dotyczy więcej niż trzech państw członkowskich, nie tylko Polski. Nie bez znaczenia jest również fakt, że Komisja pracuje nad stworzeniem w Unii jednolitego rynku usług finansowych, a to tej pory przekazywała sprawy krajowym organom ochrony konkurencji wyłącznie z uwagi na regionalny charakter transakcji – mówi Banasiński.