Centra handlowe, biura, uczelnie, stadiony, a nawet mieszkania – tak wkrótce mogłoby wyglądać sąsiedztwo największych lotnisk. Żeby oszczędzać czas turystów, urbaniści proponują przeniesienie najpotrzebniejszych usług w okolice portów lotniczych. Zdaniem tygodnika „Time” to jedna z idei, które zmienią świat.
Lotniska nie tracą na popularności
Każdego dnia przez polskie lotniska przewija się średnio ponad 59 tys. pasażerów. Ta liczba z roku na rok wzrasta. Globalizacja utrzymuje popyt na usługi lotnicze, dlatego lotniska próbują odpowiadać na coraz to nowe potrzeby podróżujących. Niektóre z portów lotniczych z powodzeniem da się dziś porównać do minimiast – nie wychodząc z terminalu, można przecież wymienić walutę, zarezerwować wycieczkę, zrobić zakupy czy pranie, o posiłku czy skorzystaniu z internetu nie wspominając.
Lotniska z aspiracjami chcą jednak oferować coś więcej i prócz niezbędnych podróżnym punktów obsługi, udostępniają również bardziej wyszukane formy spędzania czasu. Stąd w terminalach m.in. kaplica, fryzjer, salony SPA, pływalnie i jacuzzi, kina, muzea, kasyna, centra rozrywki dla dzieci, a nawet lodowiska.
Przykładowe atrakcje na wybranych lotniskach świata: |
|
Kino – Czechy, Vaclav Havel Airport Prague Lodowisko – Korea Południowa, Incheon International Airport Pokój z dostępem do Xboksów – Korea Południowa, Incheon International Airport Kasyno – Niemcy, Frankfurt Airport Klinika medyczna – Singapur, Singapore Changi Airport Galeria sztuki – Szkocja, Edinburgh Airport |
Źródło: opracowanie własne na podstawie stron internetowych portów lotniczych
W bezpośrednim sąsiedztwie wielu lotnisk jest też baza hotelowa, a w niej sale konferencyjne przygotowane do organizacji biznesowych spotkań. Nadal jednak większość służbowych delegacji wiąże się z koniecznością dotarcia do położonej w centrum siedziby odwiedzanej firmy. A im większe miasto, tym większy dystans do pokonania.
Aerotropolis, czyli życie pod lotniskiem
Coraz częściej w dyskusjach na temat rozwoju miast słychać głosy przekonujące, jak wiele miasto mogłoby zyskać, lokalizując kluczowe dla siebie inwestycje nieopodal portów lotniczych. Przy zachowaniu odpowiednich przepisów i pod warunkiem spójnej koncepcji miasta, wspartej do tego niezłą infrastrukturą i skomunikowaniem z właściwym centrum miasta, przestrzeń wokół dużych lotnisk miałyby się przekształcić w samowystarczalne miasteczko.
Jako koronny argument za, podaje się tu kluczową dla niektórych branż rolę ruchu powietrznego. W tygodniku „Time”, gdzie o takiej koncepcji pisano już ponad rok temu, czytamy, że przybywa firm, dla których istotniejszy niż dojazd do centrum miasta jest sprawny dostęp do Szanghaju czy innego z azjatyckich miast. Na aerotropolis, jak nazywa się kondensowanie inwestycji wokół lotnisk, miałyby się jednak składać nie tylko obiekty biznesu, ale wszystko, czego potrzeba tym najbardziej mobilnym: punkty dystrybucji towarów, biura, uczelnie, centra kongresowe i targowe, parki technologiczne, hipermarkety, obiekty SPA i ośrodki sportowe (stadiony), a nawet mieszkania. To nowe podejście do rozbudowy lotnisk „Times” uznaje za 1 z 10 idei, które zmienią świat.
Mieszkanie w pobliżu – tylko dla wybranych
Wizja przeniesienia życia choćby części miasta w stronę lotniska wydaje się utopijna. Zlokalizowane przy lotnisku budynki mieszkalne nie są ofertą dla każdego. Nikt nie namówi do przeprowadzki rodzin z małymi dziećmi. Oferta mieszkaniowa kierowana by była raczej do najbardziej zdeterminowanych, mobilnych młodych ludzi, dla których częste pokonywanie dystansu pomiędzy lotniskiem a centrum jest stratą czasu.
Źródło: Flightradar24.com, 09.11.2012, 13:06
Trudno również wierzyć, że dotychczasowe punkty ciężkości miast, z ich historycznymi centrami włącznie, nagle zostaną wyeksportowane za miasto. Koncepcja aerotropolis miałaby szansę na sukces, gdyby trochę stonować zapędy i przyjąć, że miasta nie tyle zmienią, co zyskają jeszcze jeden biegun aktywności.