Dzisiejszy przetarg obligacji 12 – i 7 – letnich teoretycznie mógłby mieć wpływ na rynek walutowy, ale dług o takim okresie zapadalności nie jest zbyt popularny wśród zagranicznych inwestorów. Polskie podmioty z całą pewnością zapewnią sukces temu przetargowi i to wszyscy wiedzą, więc aukcja może służyć jedynie jako pretekst do wzmocnienia złotego. Oczywiście tylko wtedy, gdyby pozwolił na to kurs EUR/USD, a z tym może być trudno, bo i tamtemu rynkowi należy się już korekta.
Indeksy na WGPW poszły we wtorek rano śladem innych indeksów światowych. Jednak widać było niepewność skutkującą ograniczeniem aktywności inwestorów. Rosły kursy w sektorze paliwowym reagującym na poniedziałkowy test szczytu wszech czasów na rynku ropy. Co prawda we wtorek cena ropy kosmetycznie spadała, ale nastroje na tym rynku są ciągle bardzo bycze. Po publikacji raportu o amerykańskiej wydajności pracy i kosztach produkcji, kiedy w Europie indeksy zmieniły kierunek, indeks WIG20 osunął się, ale nie miało to żadnego znaczenia prognostycznego. Po prostu gracze czekali na reakcję rynków na wynik posiedzenia FOMC i woleli nie ryzykować.
W środę zachowanie GPW zależeć będzie wyłącznie od dwóch czynników: reakcji rynku amerykańskiego na komunikat FOMC oraz na publikowany po wtorkowej sesji raport kwartalny Cisco. Problem w tym, że reakcja rynku amerykańskiego na brak podwyżki była negatywna. Jednak zakładam, że bardziej doświadczeni gracze wiedzą, że normalna realizacja zysków (w końcu przecież od dawna rynek zakładał, że taka będzie decyzja) o niczym nie świadczy. W tej sytuacji zadecydować mogą dobre nastroje po publikacji raportu kwartalnego Cisco.
Fed będzie obserwował gospodarkę
We wtorek rynki czekały na decyzję FOMC, co ograniczało aktywność graczy. Jednak indeksy giełdowe odrabiając poniedziałkowe straty lekko rosły, a dolar równie kosmetycznie tracił. Czekano na reakcję rynków amerykańskich po posiedzeniu FOMC. Problem w tym, że decyzja amerykańskiego Komitetu Otwartego rynku ogłaszana jest zawsze o 20.15, co utrudnia grę na giełdach europejskich. Decyzje podejmowane „w ciemno” mają posmak gry w kasynie, więc nic dziwnego, że niewielu graczy kwapiło się do handlowania akcjami.
W USA też wszystkie rynki czekały spokojnie na decyzję FOMC. Nic ciekawego się nie działo. Nawet dane makro nie wywołało żadnego większego oddźwięku, mimo że były dosyć ciekawe. Okazało się, że w drugim kwartale wydajność pracy wzrosła mniej niż prognozowano (1,1 proc.), a koszty pracy wzrosły o 4,2 proc. – najmocniej od 2004 roku. Były to dane sygnalizujące możliwość szybszego wzrostu inflacji. Nikt się nimi jednak specjalnie nie przejął, ale tylko dlatego, że czekano na decyzję FOMC.
Okazało się, że Komitet Komitetu Otwartego Rynku (FOMC) postąpił tak, jak tego oczekiwano i zostawił stopy bez zmian (na poziomie 5,25 proc.). Decyzja jednak nie była jednogłośna – za podwyżką głosował Jeffrey Lacker, szef Fed z Richmond. To pierwsza przerwa po 17 podwyżkach od poziomu 1 procent. Komunikat po posiedzeniu został odebrany jak bardziej „gołębi” niż poprzedni, ale według mnie był po prostu dokładnym powtórzeniem tego, co w swoich wystąpieniach (półroczna ocena stanu gospodarki) na forum komisji Kongresu USA mówił ostatnio szef Fed Ben Bernanke. Stwierdzono bowiem, że w sposób umiarkowany gospodarka zwalnia „częściowo odzwierciedlając stopniowe wychładzanie się rynku budowy domów, wpływ poprzednich podwyżek stóp i wzrost cen energii”. Inflacja, w tym również inflacja bazowa, rośnie szybko, a „ceny energii i innych surowców mogą potencjalnie podtrzymać presję inflacyjną”.
Padło jednak kluczowe stwierdzenie, które po lipcowym wystąpieniu Bena Bernanke wywołało szał radości: presja powinna powoli ustępować na skutek spowolnienia gospodarczego i dotychczasowych podwyżek stóp. Oczywiście zaznaczono, że pewne ryzyka inflacyjne jednak istnieją i Komitet musi pozostać czujny, a następna jego akcja będzie zależała od danych makroekonomicznych. Z tego komunikatu wynikało, że co prawda FOMC chce teraz przyjrzeć się przez pewien czas sytuacji powstałej po 17 podwyżkach, ale nie obiecuje zakończenia cyklu podwyżek. Poza tym widać było również to, że członkowie Komitetu boją się, że wpędzą gospodarkę w recesję, czyli, że widzą jej słabość. To nie było przesłanie mogące pomóc bykom.
Rynki zupełnie nie wiedziały jak zareagować na ten komunikat. Z początku indeksy giełdowe gwałtownie wzrosły, a dolar stracił, ale po kilku minutach zaczęła się realizacja zysków. Indeksy szybko spadały, a dolar wrócił do poziomu poniedziałkowego zamknięcia. Taka realizacja zysków trwała jednak też kilkanaście minut poczym indeksy zaczęły rosnąć, a dolar tracił. Do końca nie było pewne, jak dzień się zakończy, ale okazało się, że wygrała chęć realizacji zysków. Warto jednak pamiętać, że bardzo często dopiero następnego dnia rynek pokazuje jak naprawdę interpretuje decyzję FOMC.
Po sesji raport kwartalny opublikował Cisco. Okazało się, że co prawda zysk nie wzrósł, ale przychody i prognozy sprzedaży przekroczyły oczekiwania Wall Street i cena akcji wzrosła w handlu posesyjnym o prawie 10 procent. Kontrakty na amerykańskie indeksy rano również rosły. Czy wyniki Cisco wystarczą, żeby indeksy wzrosły? Tego nie wiemy, bo na przykład w Azji rano indeksy spadały z obawy, że decyzja FOMC świadczy o obawie Komitetu o stan gospodarki USA (końcówka była jednak bardzo pozytywna). Jeśli takie też będą przemyślenia inwestorów w USA to raport Cisco im nie pomoże, a wtedy trend będzie już ustalony. Za to wzrost indeksów (umiarkowany) o niczym świadczyć nie będzie.
Dzisiejsze kalendarium nie zawiera raportów makroekonomicznych, które mogłyby w znaczny sposób wpłynąć na zachowanie rynków. Raport o zapasach w hurtowniach praktycznie nigdy nie wpływa na nastroje inwestorów. Służy jedynie ekonomistom do szacowania relacji podaż – popyt, co pokazuje liczony przy okazji tego raportu stosunek zapasów do sprzedaży. Drugi z raportów, tygodniowa zmiana zapasów paliw, może wpłynąć na cenę ropy, a przez to i na nastroje na rynku akcji. Jednak zawsze trzeba pamiętać, ze raport ten jest traktowany bardzo różnie, w zależności od tego, w jakim nastroju jest rynek. Na przykład, jeśli trend jest wzrostowy to każda informacja, która może być na dwa różne sposoby interpretowana, będzie służyła jako pretekst do podniesienia ceny ropy.