Wieczorem okazało się, że dr Jan Sulmicki, z powodów rodzinnych, jak podała kancelaria prezydenta, wycofał zgodę na kandydowanie na prezesa NBP. Taka informacja bardzo dzisiaj zaskoczy inwestorów. Wróciliśmy bowiem znowu do czekania na wybór prezesa NBP, a sytuacja jest nawet gorsza, bo czasu jest mniej, a jak widać kandydatury mogą być zupełnie inne niż dotychczas zakładano. Niepewność wzrośnie i to wzrośnie znacznie, a to, przynajmniej na początku dnia powinno doprowadzić do osłabienia złotego do obu głównych walut.
Dzisiaj dowiemy się, jakie w listopadzie było przeciętne wynagrodzenie i zatrudnienie. Oczekuje się spadku dynamik wzrostu wynagrodzeń do 4,0 procenta i to byłyby dane neutralne. Dużo większy wzrost mógłby rozbudzić oczekiwania inflacyjne, a to zaszkodziłoby obligacjom i złotemu. Nie należy oczekiwać reakcji indeksów giełdowych. Jedno jest pewne – im wyższe płace i większy wzrost zatrudnienia tym lepiej to świadczy o gospodarce.
WGPW rozpoczęła w czwartek sesję wzrostem i nadal najlepsze były banki, którym dzielnie pomagały spółki paliwowe (cena ropy rosła). Jednak bardzo szybko na rynku zapanował marazm w połączeniu z osuwaniem się WIG20. Najgorzej zachowywał się Bioton, któremu szkodziła informacja o sprzedaży akcji przez Prokom. W drugiej połowie sesji, kiedy WIG20 wrócił do poziomu środowego zamknięcia bardzo słabo zachowywał się PKO BP, któremu zaszkodził nieudany test szczytu wszech czasów. Końcówka sesji była jednak dobra, a na fixingu WIG20 zyskał te same kilkanaście punktów, które stracił, też na fixingu, w środę. W sumie było to niejako oddanie długu.
Obrót był bardzo duży, co w normalnych okolicznościach mogłoby niepokoić na tak wysokim poziomie, i przy tak małych zmianach indeksów. Jednak, jeśli bierze się pod uwagę, że dzisiaj jest dzień wygasania grudniowej kontraktów to działania arbitrażystów mogły doprowadzić do takiego wzrostu obrotu. Mamy teraz sytuację, w której baza na kontraktach (marcowych) wynosi około 60 punktów, a wygasające grudniowe będą już miały niewielki wpływu na to, co będzie się działo na rynku. Tak duża baza powinna zachęcać arbitraż do otwierania pozycji, czyli podnoszenia indeksu WIG20. Gdyby w tych warunkach nie udało się przełamać oporu na poziomie 3.423 pkt. to bardzo źle świadczyłoby o rynku i zapowiadałoby korektę. Sesja powinna się rozstrzygnąć o 14.30, kiedy to w USA zostanie opublikowany raport o inflacji.
Niespodziewany wybuch entuzjazmu
Zachowanie rynków Eurolandu w czwartkowy poranek było nieco zaskakujące. Można było oczekiwać neutralnego otwarcia, a tymczasem indeksy od początku wyraźnie rosły. Tłumaczono to zwyżką cen akcji w sektorze paliwowym i kolejną falą zapowiedzi odnośnie fuzji spółek. Nawet rosnący kurs EUR/USD nie był w stanie zahamować optymizmu. Ten wzrost kursu był wynikiem opublikowania comiesięcznego raportu ECB, w którym bank stwierdził, że stopy procentowe w strefie euro są nadal na niskim poziomie. Nie był to jednak trwały impuls – kurs zaczął się osuwać, co dodatkowo pomogło w solidnym wzroście indeksów.
W czwartek kalendarium nie było zbytnio przeładowane, więc przed piątkowymi danymi o inflacji i dniem wygasania instrumentów pochodnych można było oczekiwać, że rynek akcji będzie bardzo spokojny. Nic z tych rzeczy. Lawina informacji ze spółek wywołała wręcz entuzjazm graczy. Ale po kolei – zobaczmy wpierw, co pokazały raporty makro.
Dane o tygodniowej zmianie na rynku pracy były lepsze od prognoz. Oczekiwano wzrostu ilości noworejestrowanych bezrobotnych o 320 tys., a było 300 tys. Ten raport wywołał szybki spadek kursu EUR/USD, a dane o cenach w handlu zagranicznym tylko wzmocniły ten ruch (wzrosły o 0,2 proc., a spodziewano się, że pozostaną bez zmian). Od dosyć dawna ten akurat zestaw danych nie zmuszą rynków do gwałtownych ruchów, więc należy założyć, że duże umocnienie amerykańskiej waluty i wzrosty kursów akcji nie wynikają z tych publikacji. Widać, że gracze zaniepokoili się ostatnimi, dobrymi danymi z USA (sprzedaż detaliczna) i nabrali wątpliwości, co do dalszych posunięć FOMC. Tylko, jeśli rynek obligacji (rentowność wzrosła) i rynek walutowy się zaniepokoił to dlaczego gracze na rynku akcji się nie przejęli? O tym niżej.
Wzmacniający się dolar powinien zaszkodzić cenom surowców, ale tak się nie stało. Owszem, cena złota nieznacznie spadła, ale miedź wreszcie trochę zdrożała (korekta na bazie danych makro). Mocno zdrożała ropa. OPEC zadecydował, że utrzyma dotychczasowy poziom wydobycia ropy do lutego 2007. Ma ona jednak zostać obniżona o 500 tys. baryłek dziennie. Jest to tak odległy termin, że dużo się może jeszcze zmienić, ale gracze wykorzystali okazję do podniesienia ceny tego surowca.
Gracze na rynku akcji zamknęli oczy i nie widzieli rosnących cen ropy i rentowności obligacji. Drożejąca ropa nawet pomogła we wzroście indeksów, bo podniosła ceny akcji w sektorze paliwowym. Poza tym ze spółek dochodziły same dobre informacje. Lehman Brothers i Bear Stearns opublikowały bardzo dobre wyniki, co nie mogło dziwić skoro trwa hossa na rynku akcji I obligacji. Dobry wynik opublikował też Costco. Tyle tylko, że było to 51 centów na akcję, a oczekiwano 50 centów, więc entuzjazm był zdecydowanie przesadzony. Mocno drożały akcje Honywella, który zapowiedział, że zyski w przyszłym roku mogą przekroczyć oczekiwania „niektórych analityków”. Dosyć to kuriozalny sposób informowania o prognozach, ale rynek się na to dał nabrać. Około ośmiu procent rosła cena akcji AMD, rywala Intela. Firma prognozuje, że popyt na półprzewodniki w 2007roku wzrośnie o 10 procent, a ona sama będzie się rozwijała dwa razy szybciej niż rynek. I na koniec, jak lukier na ciastku, dołożył się jeszcze Citigroup, który podniósł docelowy zakres wzrostu S&P 500 w 2007 roku z 1.500 na 1.600 pkt.
Gdyby podejść naprawdę bardzo racjonalnie do każdej z tych informacji z osobna to można by wyciągnąć wniosek, że powodu do dużej zwyżki indeksów nie ma. Jednak takie nagromadzenie się dobrych i „dobrych” informacji w tym samym czasie musiało w końcówce roku doprowadzić prawie do euforii. Opory techniczne pękły, a końca wzrostów nie widać. Po sesji Adobe opublikowała raport kwartalny – był lepszy od oczekiwań dzięki czemu AHI (indeks notowań posesyjnych) wzrósł o 0,19 proc. (to nie jest mało jak na ten indeks). Rano Bank Japonii opublikował raport zwany tankan, z którego wynika, że zaufanie do gospodarki wśród japońskich przedsiębiorców sięgnęło dwuletniego szczytu. To są niewątpliwie pozytywy, ale dzisiaj z pewnością możemy się spodziewać sesji gwałtownej i z dużymi obrotami, bo w USA jest dzień wygasania instrumentów pochodnych, a to zawsze znacznie zwiększa aktywność graczy. Duże znaczenie mogą też mieć raporty makroekonomiczne.
Piątkowe kalendarium jest pełne po brzegi. Z samego rana planowane jest wystąpienie Bena Bernanke na konferencji w Chinach. Wystąpienie szefa Fed zawsze wywołuje emocje, a miejsce wystąpienia może je jeszcze zwiększyć. Wiadomo, że USA chcą, żeby Chiny zezwoliły na większe umocnienie juana, co ma zmniejszyć deficyt handlowy USA. Może się więc w wypowiedzi Bena Bernanke znaleźć coś, co mocniej poruszy rynkami (szczególne walutowym).
Przedpołudniowe dane z Eurolandu mogą też chwilowo wpłynąć na rynek walutowy, ale jeśli nawet tak będzie to nie spodziewam się trwałej reakcji o ile dane o listopadowej inflacji nie będą zbytnio odbiegały od prognoz (zazwyczaj w Europie prognozy dość dobrze się sprawdzają). Raport o październikowej produkcji przemysłowej będzie całkowicie zlekceważony. Wszyscy gracze będą czekali na dane z USA.
Najważniejszy raport zostanie opublikowany jako pierwszy (dane o inflacji CPI). Prognozy mówią o wzroście inflacji o 0,2 procenta zarówno na poziomie ogólnym jak i bazowym (bez żywności i energii). Większy wzrost inflacji zaszkodziłby akcjom i obniżyły kurs EUR/USD, a mniejszy miałby odwrotny skutek. Pozostałe raporty makroekonomiczne będą miały znaczenie tylko wtedy, gdyby inflacja była zgodna z prognozami.
Oczekiwany jest spadek grudniowego indeksu NY Empire State (pokazuje, jaki jest stan gospodarki w regionie), ale można oczekiwać pozytywnej niespodzianki, bo gospodarka Nowego Jorku to praktycznie tylko usługi, więc w okresie przedświątecznym ten sektor powinien zwiększyć aktywność. W zasadzie nie wiadomo nawet dlaczego prognozowany jest spory spadek. Im wyższy będzie indeks tym lepiej dla dolara i chyba jednak dla akcji. Rynek najczęściej reaguje dobrze na złe dane (zmniejsza się ryzyko wzrostu stóp), ale w końcu roku powinien pozytywnie reagować również na dobre informacje.
Ostatnie trzy raporty mają mniejsze znaczenia dla ruchu indeksów i kursów, ale nie można wykluczać, że gdyby dane o przepływie kapitałów do USA wyraźnie odbiegały od prognoz to zobaczymy większy ruch na bardzo rozgrzanym rynku walutowym. Im więcej kapitału napłynęło w październiku do USA tym lepiej dla dolara. Dane o dynamice produkcji przemysłowej i wykorzystaniu potencjału produkcyjnego są zazwyczaj przez graczy lekceważone.