Jeszcze przed rozpoczęciem handlu bardzo dobre wyniki za Q1 finansowe podał BRE Bank, w związku z czym akcje tej spółki zdrożały o 2,31% do 509,50 zł. Dobrze zachowywały się wszystkie spółki z sektora bankowego – na fali oczekiwań co do kolejnych dobrych wyników finansowych największych banków, jak i w nadziei na fakt, że podwyżka stóp procentowych w Polsce w jeszcze większym stopniu poprawi zyski banków. Jednak najważniejszą figurą dnia był oczywiście Raport o PKB w USA i to na nim skupiła się uwaga inwestorów.
Pierwszy odczyt tego wskaźnika wskazał, że dynamika PKB w największej gospodarce świata wyniosła 1,3%. To wynik gorszy od najbardziej pesymistycznych przewidywań analityków – prognozowano wynik na poziomie 1,5-1,8%. Wartość delatora oczekiwano na poziomie 3,2%, a rzeczywiście było to 4%. Indeks kosztów zatrudnienia wyniósł 0,8% (prognoza: 0,9%). Z kolei wskaźnik wydatków konsumpcyjnych na poziomie bazowym (PCE core) wyniósł 3,4%. Dane płynące z amerykańskiej gospodarki są, delikatnie mówiąc, nie najlepsze, a główną przyczyną tego stanu rzeczy jest rynek nieruchomości – spowolnienie w tym sektorze zaczyna być odczuwalne w skali całej gospodarki. Wobec 2,5% wzrostu PKB w poprzednim kwartale pogorszenie koniunktury jest znacznie widoczne, należy jednak pamiętać, że jest to dopiero pierwszy odczyt PKB i później dane te podlegać będą rewizji. Pierwszy odczyt PKB uwzględnia bowiem rzeczywiste dane z pierwszych dwóch miesięcy kwartału, natomiast część danych za miesiąc trzeci jest szacowana. Niski PKB oraz wyższe od spodziewanych wartości towarzyszących mu wskaźników cenowych sprawiają, że Fed rzeczywiście ma przed sobą trudny orzech do zgryzienia. Ożywieniu koniunktury gospodarczej, w tym poprawie sytuacji na rynku nieruchomości z pewnością sprzyjałby spadek kosztów finansowania w postaci cięcia stóp procentowych, jednak utrzymujące się na wysokich poziomach wskaźniki inflacyjne uniemożliwiają ten ruch.
Na rynku jednak nie było widać paniki z powodu gorszych danych o PKB. Po chwilowym spadku indeksów krajowi inwestorzy spojrzeli na notowania w Stanach Zjednoczonych, gdzie po raz kolejny rynek giełdowy zupełnie oderwał się od rzeczywistości gospodarczej i kontrakty terminowe na indeksy po krótkim spadku zaczęły piąć się w górę. Giełdowi gracze za oceanem postąpili według wyznawanej przez siebie zasady „im gorzej, tym lepiej” i po cichu stwierdzili, że szanse na obniżkę stóp procentowych są większe. Piątkową sesję na GPW zakończyliśmy mieszanym wynikiem – WIG20 wzrósł o symboliczne 0,05%, natomiast WIG stracił 0,17%. Dziś, z powodu „świątecznego” tygodnia w Polsce spodziewać się należy bardzo niskich obrotów oraz małej zmienności indeksów. Rynek jest słaby i głębsza korekta z pewnością będzie miała miejsce w najbliższych tygodniach. Na razie jednak wsparciem jest sezon publikacji wyników który sprawia, że ceny części spółek dość silnie rosną. Nie oznacza to jednak, że zaraz 15 maja po zakończeniu prezentacji przez spółek danych nastąpią spadki – do silniejszej korekty potrzebny jest silniejszy impuls, płynący najprawdopodobniej z zewnątrz, być może ponownie z Azji.