To potwierdzenie dobrego stanu polskiej gospodarki na pewno pomogło inwestorom w znalezieniu uzasadnienia do zakupów, choć przecież jeszcze 24 godziny wcześniej większość z nich wolała pozostać poza rynkiem, o czym świadczyły bardzo niskie obroty w poniedziałek. Dzień później już tego problemu nie było – wartość handlu podczas wtorkowej sesji podsumowano na 1,9 mld PLN. To przyzwoity poziom, choć biorąc pod uwagę, że indeksy są na rekordowych poziomach, można poczuć pewien niedosyt.
Lokomotywami koniunktury na parkiecie są spółki surowcowe, a wśród nich PKN Orlen i KGHM. Obie spółki poszły w górę o 3-5 proc. Pokaźny wzrost ich indeksu branży paliwowej – WIG-paliwa zyskał aż 4,4 proc. – nie pozostawia złudzeń: to był na parkiecie dzień jednego aktora Zwłaszcza jeśli zauważymy, że na te dwie spółki przypadła co piąta złotówka z wtorkowych obrotów.
Choć oczywiście nie można lekceważyć dobrej postawy kilku innych tzw. blue chipów: Banku Pekao, Prokomu, czy Polimeksu. Wszystkie te spółki zyskały ponad 3 proc.
Sytuacja na parkiecie jest nader korzystna, ale tym ważniejsze będą wyniki notowań w środę. WIG20 po raz kolejny staje przed niezwykle ważnym zadaniem wyraźnego pokonania strefy 3800-3850 pkt. Jeśli mu się to znowu nie uda – a pamiętajmy, że od kilkunastu tygodni kolejne próby kończą się fiaskiem – czekają nas kolejne dni flauty albo i spadków. Inwestorzy są niczym bokser mający w narożniku słaniającego się na nogach przeciwnika. Czas zadać mu decydujący cios i położyć na deski. Niewielkie zwyżki na giełdach amerykańskich nie dają niestety gwarancji, że tym razem WIG20 pokona bardzo ważny poziom oporu. Zwłaszcza, że we wtorek – mimo rosnących bardzo wyraźnie indeksów – liczba spółek rosnących wcale nie była miażdżąco wyższa od spadających. Pierwszych było niespełna 170, drugich – ponad 120. Wynik decydującego starcia wciąż nie jest więc przesądzony.
