Małe i średnie spółki pociągnęły w dół całą giełdę. WIG zjechał w ślad za nimi o półtora procenta. Ostoją rynku były największe spółki. Takie tuzy, jak Telekomunikacje, PKN Orlen, KGHM, czy PKO BP nie tylko uchroniły się przed drastyczną przecenę, ale nawet zyskały na wartości. To dobra wiadomość, bo oznacza, że spadki w segmencie średnich i mniejszych spółek są jedynie korygowaniem ich zbyt wysokich wycen, zaś pieniądze nie odwróciły się od akcji, a tylko przepłynęły do bardziej perspektywicznych i niżej wycenianych wielkich spółek.
Co dalej? Najbardziej gorące pytanie, jakie zadają sobie inwestorzy, dotyczy spali spadków małych i średnich spółek. Przecena trwa już trzeci tydzień, a w tym czasie indeksy spadły o 8-9 proc. To sporo, choć przecież w ciągu roku akcje podrożały o 100-150 proc., więc nawet 10-procentowa korekta to tyle co nic. Jednak porównując bieżącą przecenę z kilkoma poprzednimi widać, że giełdowe maluchy i średniaki mogą zbliżać się do dna korekty. W tym roku żaden inny spadek na tym rynku nie zbliżył się w swej skali do tego z ostatnich tygodni. Dwie poprzednie równie głębokie korekty miały miejsce w listopadzie-grudniu 2006 r. i podczas pamiętnej majowej korekty kilka miesięcy wcześniej. W obu przypadkach rynek spadł o 10-12 proc., po czym dość szybko się odbudował.
Być może tak samo będzie i tym razem. Spadek obrotów, które na całym rynku nie przekroczyły 1,85 mld zł, może sugerować powolne wyczerpywanie się potencjału spadków. Ale z odrabianiem strat inwestorzy mogą czekać na ogłoszenie półrocznych wyników spółek. Rynek potrzebuje potwierdzenia, że 50-procentowy wzrost notowań małych i średnich firm od początku roku znajduje jakiekolwiek odzwierciedlenie w ich wynikach finansowych.
A największe spółki? Tu sytuacja od wielu tygodni pozostaje bez większych zmian., Z jednej strony wciąż nie udaje się przebić bariery 3,9 tys. pkt., co pozwoliłoby rozpocząć kolejną, 10-15 procentową falę hossy. Z drugiej rynek dzielnie się trzyma powyżej strefy 3,7-3,8 tys. pkt., której przebicie mogłoby zapoczątkować głębszą korektę tego segmentu rynku. Dość dobra postawa największych spółek na ostatnich sesjach sygnalizuje, że minimalnie bardziej prawdopodobny jest dziś optymistyczny scenariusz, czyli wyjście z obecnej flauty w stronę hossy. Sęk w tym, że bez wsparcia ze strony małych i średnich firm to się raczej nie uda. Rynek jest więc wciąż w klinczu.
Najweselsze miny mają akcjonariusze spółki Petroinvest. Poniedziałkowy debiutant przyniósł 160 proc. zarobku. I po kilku słabszych debiutach – ze sławetną już klapą LC Corp na czele – nowe spółki giełdowe znów wracają do centrum zainteresowania inwestorów.
