Ostatecznie 4 lipca 2007 r. Rada Giełdy uchwaliła dokument zatytułowany „Dobre Praktyki Spółek Notowanych na GPW” (zob. w dziale Dokumenty bieżącego numeru). Był on przedmiotem dyskusji podczas seminarium Polskiego Instytutu Dyrektorów 11 września b.r., której skrót publikujemy.
Andrzej S. Nartowski: – 1 stycznia 2008 roku wchodzą w życie Dobre Praktyki Spółek Notowanych na GPW – nowy dokument o podstawowym znaczeniu dla corporate governance spółek giełdowych. Jak powstawał? Czym różni się od poprzedniego? Jakie są jego silne i słabe strony? Co zmieni w relacjach spółek z akcjonariatem i interesariuszami? Co zmieni w zasadach współdziałania organów spółki?
Do panelu zaprosiłem członka zarządu Giełdy i współautorkę Dobrych praktyk 2008 Beatę Jarosz i dr. Wiesława Rozłuckiego, twórcę i wieloletniego prezesa Giełdy, zarazem współautora Dobrych praktyk w spółkach publicznych 2002 i 2005, a dzisiaj – członka kilku rad nadzorczych spółek notowanych na GPW.
Beata Jarosz: – Po raz pierwszy zabieram publicznie głos na temat nowych zasad dobrych praktyk. Pragnę podkreślić, że nie występuję tu z pozycji eksperta corporate governance… Od kiedy pracę rozpoczął nowy zarząd GPW, zaczęliśmy uważnie przyglądać się obszarom, które nie pasują do obecnych realiów rynku giełdowego. Zaczęliśmy zastanawiać się co robić, by nasz rynek był postrzegany jako coraz bardziej efektywny i konkurencyjny. Na rynkach światowych obserwujemy procesy tworzenia się nowych giełd globalnych, to wymusza konieczność sprostania coraz ostrzejszej konkurencji. Uznaliśmy, że stworzenie nowych, odpowiadających oczekiwaniom rynku dobrych praktyk może wzmocnić polski rynek kapitałowy. Nasz rynek dynamicznie się rozwija, bijemy kolejne rekordy – nie tylko w liczbie IPO, ale także pod względem wartości tegorocznych ofert. Tym baczniej obserwują nas nasi konkurenci. O wartości rynku decydują przede wszystkim decyzje inwestorów; a zatem aby zapewnić sobie ich aktywność na naszym rynku musi być on coraz bardziej konkurencyjny, bardziej transparentny – stąd m.in. znaczenie dobrych praktyk.
GPW podjęła się roli koordynatora procesu tworzenia treści nowych dobrych praktyk. Absolutnie nie uzurpowaliśmy sobie roli autora, ponieważ od samego początku założyliśmy, że do tworzenia nowego dokumentu zaprosimy cały rynek – i tak też się stało. W listopadzie 2006 roku rozpoczęły się wstępne prace, powstał pierwszy projekt tekstu, który został rozesłany do różnych środowisk, do kilkudziesięciu instytucji rynku kapitałowego – m.in. reprezentantów emitentów giełdowych, inwestorów indywidualnych i instytucjonalnych, ekspertów. Na przełomie grudnia i stycznia odbyło się kilka warsztatów z udziałem ekspertów, a ich efektem była kolejna wersja projektu dokumentu. Szybko zdaliśmy sobie sprawę, że to nie będzie prosta sprawa, ponieważ ścierały się różne interesy, a uwagi, które otrzymywała giełda, bardzo często wykluczały się nawzajem. Stworzenie dokumentu, który byłby spójny i odpowiadał potrzebom rynku okazało się niezwykle trudne, ale ostatecznie projekt powstał.
Ten stworzony wspólnie z rynkiem projekt dokumentu został w kwietniu b.r. zamieszczony na stronie internetowej GPW i poddany szerokim konsultacjom publicznym. W ramach tych konsultacji otrzymaliśmy wiele uwag i opinii, które zostały wzięte pod uwagę. Wzbogacony o te uwagi dokument, na wniosek Zarządu GPW, został przekazany radzie nadzorczej Giełdy, która zatwierdziła go 4 lipca. Mamy więc Dobre Praktyki Spółek Notowanych na GPW, które będą obowiązywały od 1 stycznia 2008 roku.
Nie chciałabym się skupiać na porównaniach nowego dokumentu ze starym – nie twierdziłam zresztą, że poprzednie zasady były złe, one po prostu musiały ulec zmianom w odpowiedzi na potrzeby rynku. Przyjęliśmy kilka ważnych założeń: Po pierwsze, aby z nowego dokumentu wykluczyć zasady powielające przepisy prawa, czyli znajdujące się w Ksh – po co mają być one powtarzane w dobrych praktykach? Po drugie, zasady miały być krótsze, bardziej zrozumiałe i czytelne – język miał być bardziej przejrzysty, a redakcja taka, aby nie wymagała wykładni prawnej. Dodatkowo chcieliśmy, aby spółki, nawet jeśli nie mogą od razu stosować pewnej zasady, widziały tendencje w zakresie właściwego stosowania dobrych praktyk.
Co do samego dokumentu: zmieniliśmy jego strukturę. Pierwsza część to zalecane do stosowania rekomendacje odnoszące się do zasad, wskazujące tendencje właściwego sposobu układania relacji wewnętrznych i relacji spółek giełdowych z ich otoczeniem. Pozostałe trzy części dokumentu zawierają zasady, które należy stosować – czytelne i jednoznaczne. Na razie nie było do nich uwag, choć jesteśmy przygotowani na pytania. Chciałabym też poinformować, że pojawi się specjalny komentarz do dobrych praktyk: podręcznik, który jest obecnie przygotowywany. Znajdą się w nim wyjaśnienia możliwych wątpliwości, tak aby spółka, czy też inwestor, jednoznacznie wiedzieli jak rozumieć i stosować dobre praktyki.
W nowych zasadach dobrych praktyk pojawiły się oczywiście klasyczne dla polskiego ruchu corporate governance zagadnienia dotyczące: niezależnych członków rad nadzorczych, komitetów rad nadzorczych, transakcji powiązanych, kontroli konfliktu interesów, rotacji audytora, adekwatności wynagrodzeń władz spółki, spraw związanych z walnym zgromadzeniem, jego organizacją, przebiegiem, a także oceną sytuacji spółki sporządzaną przez radę nadzorczą. Poza wymienionymi, w dokumencie znalazły się nowe zagadnienia. Postawiliśmy na przejrzystą, jasną politykę informacyjną, na komunikację spółki z inwestorami, z rynkiem, dostarczanie informacji przy wykorzystywaniu przez spółki nowych technik komunikacji.
W zakresie elektronicznych kanałów komunikacji ważne jest znaczenie posiadania przez spółkę strony internetowej. Nadal są spółki, które strony www nie posiadają. Tymczasem stajemy się rynkiem ponadlokalnym i strona internetowa, a raczej konkretne informacje na niej umieszczane wnoszą odpowiednią wartość, pomagając inwestorom w podejmowaniu decyzji inwestycyjnych. GPW podjęła, wspólnie z PAP-em, działania na rzecz stworzenia elektronicznego serwisu informacyjnego GPWInfoStrefa, gdzie zebrane są w jednym miejscu informacje o funkcjonowaniu rynku kapitałowego, m.in. raporty bieżące spółek. Jednak spółka sama powinna zadbać, by najważniejsze informacje umieszczone były na jej stronie internetowej, po prostu jest to rynkowi winna.
Ważną nową kwestią jest uporządkowanie procedur korporacyjnych w spółkach, np. w sytuacji gdy spółki są notowane na różnych rynkach – chodzi o zadbanie o to, by realizacja zdarzeń korporacyjnych, związanych z nabyciem praw po stronie akcjonariusza, następowała w jednym terminie na wszystkich rynkach, na których są one notowane. Kolejne nowości to upublicznienie informacji o kosztach programów motywacyjnych, liberalizacja zasady dotyczącej liczby niezależnych członków rady – obecnie wymagana liczba to przynajmniej dwóch niezależnych członków. Zauważmy, że w większości spółek nie była stosowana obecnie obowiązująca zasada dotycząca liczby niezależnych członków rady nadzorczej. Na naszym rynku są spółki większe, średnie, mniejsze. Zasada, aby członkowie niezależni stanowili większość w radach nie miała szans na powszechną akceptację, zacznijmy więc od liczby przynajmniej dwóch. W istocie przecież cała rada powinna składać się z członków niezależnych, więc przywiązywanie tak ogromnej wagi do konkretnej ich liczby to jest trochę demonizowanie problemu.
Kolejna ważna kwestia to wzmocnienie ochrony praw akcjonariuszy. Były sytuacje, kiedy decyzje powodujące określone zdarzenia korporacyjne były podejmowane w takim trybie, że inwestor był zaskakiwany – chodzi np. o uchwalanie emisji akcji z prawem poboru, praw do dywidendy, czy dywidendę warunkową. Niektórzy sugerowali, żeby uregulować te kwestie w Regulaminie Giełdy, bo są one istotne. Były skargi inwestorów, w których podnoszono te problemy – by nie dochodziło do sytuacji gdy inwestor dowiadywał się o terminach, kiedy już nie mógł skorzystać ze swojego prawa. Ponadto chodzi m.in. o to, aby spółki respektowały zasadę, iż czas pomiędzy dniem ustalenia prawa do dywidendy a dniem wypłaty dywidendy był jak najkrótszy – nie dłuższy niż 15 dni. Dlaczego spółka ma finansować swoją działalność pieniędzmi przeznaczonymi na wypłatę dla inwestorów? To nadal nie są przepisy prawa ani też przepisy Regulaminu GPW – może kiedyś będą, na razie jednak znalazły się w dobrych praktykach i jeżeli spółki będą je stosowały, nie będzie potrzeby uregulowania ich ani w Regulaminie, ani w Ksh.
I najważniejsza sprawa – sposób stosowania tych zasad. Postanowiliśmy zmodyfikować zasadę comply or explain – nie podobały nam się bowiem pewne stwierdzenia w publikacjach giełdowych i prasowych, że spółki niby stosują zasady dobrych praktyk, a tak naprawdę dotyczy to jednej albo dwóch zasad. Moim zdaniem, dla inwestora taka informacja nie stanowiła żadnej wartości. Wyszliśmy więc z założenia, że od 1 stycznia 2008 roku, zasady dobrych praktyk powinny być stosowane w całości, przez wszystkie spółki giełdowe. Każde odstępstwo, krótko- czy długotrwałe, będzie musiało być ujawniane – zgodnie z Regulaminem Giełdy – w stosownym raporcie. W przypadku, gdy spółka nie będzie raportować o naruszeniu zasad dobrych praktyk, wtedy dopiero będzie działała niezgodnie z przepisami Regulaminu. Nie dlatego, że nie stosuje, ale dlatego, że o tym nie poinformowała. To oczywiście dotyczy zasad zawartych w drugiej, trzeciej i czwartej części dobrych praktyk. Dodatkowo, w każdym raporcie rocznym spółka będzie informowała o stosowaniu zasad dobrych praktyk. Będzie to opis – nie w postaci tabelek czy statystyk, bo uważamy, że statystyki same w sobie nie niosą żadnej wartości. Spółka dostaje więc wolną rękę i opisuje, w jaki sposób stosuje zasady dobrych praktyk, bądź też w jakim zakresie lub okresie nie stosowała ich, i dlaczego. A także jakie podejmuje kroki, aby stosować je w przyszłości.
To najistotniejsze zmiany. Chcę też jeszcze raz podkreślić, że dobre praktyki nie są przepisami prawa czy Regulaminu Giełdy, wobec tego spółka tylko wtedy łamie regulacje giełdowe, kiedy nie przekaże raportu o naruszeniu zasad dobrych praktyk. GPW nie będzie karać spółek, które nie stosują zasad – to rynek zweryfikuje czy spółka zasługuje na wiarygodność, czy jej wyjaśnienia są racjonalne, czy też nie. Giełda zaproponuje natomiast premiowanie spółek, które będą stosowały wszystkie zasady dobrych praktyk – premie będą w postaci np. obniżenia opłat giełdowych. Myślimy nad tym jeszcze, na pewno jednak będą obowiązywały zasady premiowania spółek stosujących zasady dobrych praktyk.
Wiesław Rozłucki: – Przyznam się, że na samym początku sprawę opracowania zasad dobrych praktyk uznawałem za pewną uciążliwość w sytuacji nawału obowiązków związanych z kierowaniem GPW. Zajęło to zresztą bardzo dużo czasu, pochłonęło dużo nerwów – więcej niż myślałem. Dlatego z dużym sceptycyzmem patrzyłem na plany nowego zarządu giełdy, zakładające szybkie opracowanie i wprowadzenie w życie nowej redakcji dobrych praktyk. I – jak widać – nie pomyliłem się. A kontrowersje były teraz zdecydowanie mniejsze niż przedtem, bo spółki i inne podmioty pogodziły się już z myślą, że jakieś zasady corporate governance w Polsce muszą obowiązywać. Pod koniec lat 90. ubiegłego i na początku naszego wieku nie było to wcale oczywiste i chociaż nigdy głośno o tym nie mówiono, wiele spółek giełdowych uważało, że lepiej tych zasad w ogóle nie wprowadzać, niech to rynek sam ocenia, a giełda nie powinna się w to angażować. Argumenty głośno wypowiadane były oczywiście inne, natomiast teraz widzę, że wtedy celem było po prostu zatrzymanie tej machiny. Z tym że na początku XXI wieku, po kryzysach Enronu, WorldComu itp. już było to niemożliwe, więc jakieś dobre praktyki musiały być wprowadzone. Wtedy cała gra szła o to, by zasady były jak najłagodniejsze i jak najpóźniej wprowadzone.
Takiej postawy już nie było podczas dyskusji o nowych dobrych praktykach. Dyskusja była merytoryczna, widziałem materiały dyskusyjne – były tam różnice interesów, zdań, wzajemnie znoszące się propozycje. Pytanie wtedy brzmiało: modyfikować poprzedni dokument Dobre praktyki 2005, czy opracować nowy tekst? Ja byłem za tym, żeby poprzednia wersja została mocno zmodyfikowana. Projekt nowego dokumentu znacznie odbiegał od poprzednich zasad. Ostateczny tekst zachowuje jednak sporo z dorobku poprzedniej redakcji dobrych praktyk, więc moje zastrzeżenia są wyraźnie mniejsze dziś niż były na początku.
Przede wszystkim wyjaśniła się w komentarzu giełdy sprawa zasady comply or explain, do której byłem mocno przywiązany, bo uważam, że zawsze – bez względu na to jak proste, łatwe i przyjemne są te zasady – znajdzie się spółka, która wszystkich nas i rynek przekona, że jakaś konkretna zasada do tej spółki nie pasuje, albo też jej implementacja będzie droższa niż efekt wynikający z jej stosowania. W związku z tym zawsze uważałem, że spółka ma prawo nie stosować danej zasady i wytłumaczyć się z tego przed rynkiem i giełdą. I tu właśnie była pewna kontrowersja – pamiętam moją rozmowę z prezesem Ludwikiem Sobolewskim, który mówił, że podczas obowiązywania poprzednich zasad, jeżeli ktoś nie stosował jakiejś zasady, to mówił: jestem w porządku, spełniam obowiązek, chciaż tej konkretnie zasady nie stosuję. Nowa wersja dokumentu zakłada, że wszystkie zasady będą wypełniane, a jeśli nie, to – cytuję prezesa Sobolewskiego – „spółka powinna się wstydzić”. Uważam zresztą, że i poprzednio powinna się wstydzić.
Koncepcja początkowa zakładała, że nowe zasady będą łagodniejsze, w niektórych przypadkach, natomiast giełda oczekiwać będzie ich stuprocentowego stosowania. I te zasady miały być jasne jak 10 przykazań – i żeby nikt nie mógł mówić: ja tego przykazania nie przestrzegam. Dziś wydaje mi się, że to stanowisko giełdy lekko się zmieniło, zaś co do jasności: na pierwszym seminarium o nowych dobrych praktykach, zorganizowanym przez PID, zapytałem przedstawicieli pewnej dużej spółki, czy wszystko w nowych zasadach jest jasne, czy też są jakieś wątpliwości. Odpowiedź brzmiała: mamy same wątpliwości. Widać więc, jak duże jest oczekiwanie na podręcznik, na wykładnię dawaną przez GPW. Mam przy tym nadzieję, że nadal stosowana jest praktyka, że spółka może pytać, nawet anonimowo, a giełda udziela odpowiedzi na to pytanie na stronie internetowej, tak aby informacja ta była dostępna dla wszystkich. A wydaje mi się, że będzie dużo pytań.
Beata Jarosz: – Wiemy, że będą pytania, wątpliwości, dlatego przystąpiliśmy do pisania podręcznika – z intencją aby nie tylko objaśnić stosowanie zasad dobrych praktyk, ale i przekonać o ich słuszności. Ja też sadzę, że mogą być spółki, którym nie będą od razu pasowały wszystkie zasady. Ale w tym wypadku spółki muszą przekazać rynkowi jednoznaczną informację o naruszeniu dobrej praktyki. Chcielibyśmy jednocześnie, żeby stany niezgodności nie były trwałe, lecz tylko czasowe.
Wiesław Rozłucki: – Nie mam wątpliwości co do dobrej woli twórców nowych zasad i słuszności kierunku proponowanego przez zarząd giełdy. Sygnalizuję jednak – a patrzę dziś na rynek z perspektywy członka kilku rad nadzorczych – wątpliwości, jakie mają osoby z władz spółek wobec kwestii, które wydawały mi się oczywiste. Uczestnicząc w dyskusjach często obserwuję, jak rzeczy dla mnie oczywiste stają się zagadkowe i tajemnicze gdy się na nie patrzy z perspektywy osób nie żyjących na codzień sprawami corporate governance.
Są sprawy, o które spółki na pewno będą pytać. Na przykład w nowych zasadach słowo „powiązania” jest użyte w kilku znaczeniach, słowo to ma kilka różnych definicji w przepisach, jest też potoczne rozumienie tego słowa. Tymczasem w zasadach jest tylko wyjaśnione jak należy rozumieć określenie „podmiot powiązany”, ale samo słowo jest także użyte w innych kontekstach. Kolejny przykład: w komitecie audytu musi być jedna osoba, która musi mieć – cytuję – „kompetencje w dziedzinie rachunkowości i finansów”. Z pewnością będą pytania, co właściwie znaczy tu określenie „kompetencje”. To określenie jest akurat wzięte wprost z VIII Dyrektywy KE, nie jest więc naszym wymysłem, ale interpretacja należy do nas, bo nie sądzę żeby można było oczekiwać interpretacji na poziomie unijnym.
Beata Jarosz: – Padały jeszcze trudniejsze do wyjaśnienia określenia: doświadczenie i wykształcenie.
Wiesław Rozłucki: – W USA prowadziłem jakiś czas temu dyskusję na temat co to znaczy financial literacy i financial expertise, bo według tamtejszych przepisów w komitecie audytu musi być ktoś posiadający financial expertise. Po jakimś czasie pojawiła się oficjalna interpretacja giełdy nowojorskiej, mówiąca że kryterium to spełnia np. osoba, która była dyrektorem wykonawczym w radzie dyrektorów. U nas – obym nie wykrakał – będzie to prawdopodobnie oznaczać, że osoba taka musi posiadać dyplom biegłego księgowego albo rewidenta – czyli papier z pieczątką. Tu, moim zdaniem, musimy jako środowisko zachować rozsądek i iść w kierunku meritum, a nie formalizmu.
Beata Jarosz: – Zwrócił pan uwagę na kwestię, która była dyskutowana, a określenie to zmieniało się kilkakrotnie: najpierw było wykształcenie, potem doświadczenie, wreszcie kompetencje. My sami uznaliśmy, a przedstawiciele środowiska zwracali nam także na to uwagę, że nie zawsze musi to być osoba posiadająca określone, potwierdzone w dokumentach kwalifikacje czy też uprawnienia. Dlatego też w naszym zbiorze użyte zostało określenie „kompetencje”, które ma znacznie szersze, bardziej odpowiednie z tego punktu widzenia znaczenie.
Wiesław Rozłucki: – W podręczniku musi więc być napisane, co Giełda rozumie przez kompetencje.
Andrzej S. Nartowski: – Literacy oznaczałoby, że ktoś jest względnie rozgarnięty…
Wiesław Rozłucki: – To za mało – musi to być coś więcej. Zaś co do składanego przez spółki rocznego corporate governance statement, tu akurat jestem zdania, że tabelka była lepsza, bo prostsza do wypełnienia. Podczas wspomnianego seminarium uczestnicy pytali: Jakie mają być te oświadczenia? Co tam mamy napisać? Piękno tabelki polegało na tym, że było tam 48 pozycji i nie było wątpliwości jak to zredagować, od czego zacząć, na czym skończyć. Teraz spółki będą miały problem, więc moja pierwsza rada była taka: zaczekajcie na pierwszą spółkę, zobaczcie co ona tam napisze i macie wzór, albo przeczytajcie jakieś zagraniczne raporty na ten temat. Schemat tabelkowy był prosty do wypełnienia, ale jeśli ten luźny tekst corporate governance statement spółki będą pisać mniej więcej tak samo, to już nie będzie dobrze wyglądało. Z drugiej strony, nie można oczekiwać od małej spółki, że wzniesie się na wyżyny intelektu i napisze esej na temat swojego corporate governance. Uważam więc, że powinien był jakiś schemat tego raportu opracowany przez GPW jako wzorzec, a może dwa albo trzy takie wzorce?
Beata Jarosz: – Zamierzamy coś takiego zrobić, bo umożliwia to Regulamin Giełdy. Nie chcemy aby to była czysta statystyka, ani też beletrystyka o objętości 200 stron – bo kto to będzie czytał? Inwestor chce mieć informację krótką i jasno napisaną. Chcę podkreślić, że nie pozostaniemy obojętni na potrzeby spółek w tym zakresie i podpowiemy, co taki raport powinien zawierać, jaką mieć strukturę, natomiast to jak będzie opisywane stosowanie poszczególnych zasad, to już sprawa spółek.
Andrzej S. Nartowski: – Przede wszystkim chcę wyrazić uznanie dla prezesa Rozłuckiego za jego wielkoduszność, bo po tym co ja mówiłem i pisałem o tabelce, on mógłby nie mieć ochoty na zasiadanie ze mną przy jednym stole… Byłem przeciwnikiem tabelek, bo były mechanicznie wypełniane. Jakiś czas temu miałem w ręku folder „Partnerstwo dla Giełdy” i tam jedna z kancelarii prawniczych reklamuje się w sposób bezwstydny: my wypełniamy tabelki za spółki, za pieniądze oczywiście. Mam więc nadzieję, że nie dojdzie do tego, że ktoś będzie za pieniądze pisał te roczne oświadczenia…
Padło pytanie czy spółka, która nie stosuje zasad powinna się wstydzić. Oczywiście że tak, od tego mamy naming and shaming, czyli praktykę pokazywania palcem spółek nie stosujących zasad. A kiedy spółka zacznie się wstydzić? Wtedy, kiedy do zasad dobrych praktyk przestaniemy podchodzić w sposób beznamiętny, mechaniczny, tylko podejdziemy do nich emocjonalnie i spółka oznajmi: szczycę się swoim podejściem, ono jest rzetelne, uczciwe, a kto temu zaprzeczy, tego wyzwę na spotkanie na ubitej ziemi. Sam przeszedłem ewolucję, bo stałem na gruncie zasady comply or explain, nawet miałem przykłady spółek, które bardzo prosto mogłyby wyjaśnić, dlaczego tych czy innych zasad nie stosują: bo nie mogą – co wynikało z ich ustroju, ze szczególnych uprawnień jednego z akcjonariuszy. Widzę jednak, że świat zmierza w kierunku formuły: stosuj albo… stosuj i tak (comply or comply anyway). Powód jest prosty – gdzie spółki nie stosują dobrych praktyk, tam wejdzie twarde prawo, tam regulator dociśnie śrubę. Tak było np. z zasadą ujawniania wynagrodzeń członków organów spółki – spółki się migały, aż regulator sprawę rozstrzygnął. Nie dawajmy więc szansy regulatorowi – róbmy to sami.
Wiesław Rozłucki: – Wolność pisania esejów jest dla wielu spółek większym kłopotem niż przywilejem. To, że kancelaria prawna przygotowuje pierwszą wersję raportu, jest dla mnie całkowicie do zaakceptowania. Natomiast tę pierwszą wersję powinien przedyskutować zarząd. Na posiedzeniu jednej z rad nadzorczych powiedzieli mi: czterech zasad to nie możemy zastosować. W ciągu pięciu minut ich przekonałem, że zastosowanie dwóch spośród nich niczym nie grozi, uświadomili sobie bowiem co te zasady naprawdę oznaczają – chodziło o ujawnianie wynagrodzeń. Byli przekonani, że trzeba ujawnić bardzo szczegółowe systemy premiowania, a to jest tajemnicą spółki. W nowej redakcji dobrych praktyk jest też ciekawy punkt, mówiący że trzeba podać do wiadomości koszt programów opcyjnych. Myślę że jest to niezbyt dobrze napisane, bo są różnego rodzaju programy motywacyjne, które nie muszą zawierać opcji. Generalnie w tej dziedzinie, mimo że już nie dobre praktyki, ale przepisy prawa, nakazują ujawnianie indywidualnych wynagrodzeń, wydaje mi się, że jesteśmy trochę w tyle jeśli chodzi o rekomendacje europejskie dotyczące programów motywacyjnych i ich efektów dla akcjonariuszy. Stosowanie zaleceń KE w tej sprawie jest jeszcze daleko przed nami, a chciałbym już zasygnalizować ważną kwestię: nowe dobre praktyki pobieżnie traktują ten problem, tymczasem w Europie nabiera on coraz większego znaczenia. Trzeba więc będzie zająć się tym zagadnieniem, aby w komunikatach i sprawozdaniach rocznych sytemy motywacyjne, premiowe i ich konsekwencje finansowe były tak opisane, żeby akcjonariuisze – szczególnie mniejszościowi – mogli się zorientować na co konkretnie i w jakiej maksymalnie wysokości mogą pójść zyski spółki na ten cel.
Chcę jeszcze wspomnieć o tym, że pewne uspokojenie nastrojów, jakie przyniosły nowe dobre praktyki, jest zasługą m.in. zasady zmniejszającej do dwóch wymaganą liczbę niezależnych członków w radach nadzorczych. W poprzednim dokumencie zasada 20, mówiąca o tym, że członkowie niezależni powinni stanowić co najmniej połowę składu rad, była najtrudniejsza do spełnienia i najbardziej kontrowersyjna. Inna sprawa, że definicje niezależności są nadal trudne i skomplikowane, natomiast jeżeli trzeba będzie wybrać tylko dwóch, to spółki – nawet nie rozumiejąc do końca co to jest niezależność – już wybiorą pewnie takich, którzy nic z nikim nie mają wspólnego i są od wszystkich niezależni… Widziałem opinie prawne, które tak definiują zależność-niezależność, że w zasadzie tylko ktoś, kto nigdy z niczym nie miał do czynienia, może być niezależnym członkiem rady. Przestrzegam, że tu możemy kolejny raz pójść za daleko w gorliwości neofitów.
Kolejna kwestia to komitety tworzone w ramach rad. Zalecenie KE z 15 lutego 2005 roku, które mówi o niezależnych dyrektorach niewykonawczych, zawiera rekomendację, że rady spółek powinny mieć trzy komitety: audytu, wynagrodzeń i nominacji. Nasze dobre praktyki mówią tylko, że trzeba mieć przynajmniej komitet audytu. Czyli już na starcie 2008 roku jesteśmy w tyle za zaleceniem KE. Dodam jeszcze na marginesie, że u nas często łączy się – nie rozumiejąc istoty sprawy – komitet nominacji i wynagrodzeń. To jeszcze pół biedy, ale jeśli tego komitetu w ogóle nie ma, a nowe zasady dobrych praktyk tego nie oczekują, to nie jest to dobry start. I znowu będą nas pokazywać palcami, tak jak w dokumencie roboczym KE z 13 lipca br. Jest tam tabelka pokazująca co poszczególne kraje już zaimplementowały w zakresie corporate governance, i Polska nie jest na dobrym miejscu jeśli chodzi o komitety, a przede wszystkim niezależnych członków w komitetach. Zalecenia KE mówią bowiem, że w każdym z tych komitetów większość mają stanowić członkowie niezależni. U nas tymczasem nie dość, że nie potrzeba trzech komitetów i wystarczy tylko jeden, a i w tym jednym członkowie niezależni wcale nie muszą stanowić większości, mówi się bowiem tylko o jednym niezależnym.
Beata Jarosz: – Chciałabym jednak zauważyć, że czym innym jest dyrektywa, a czym innym zalecenie, które ma charakter „miękkiego” prawa. Przecież w małych spółkach może w ogóle nie być komitetów, a ich rolę może pełnić cała rada nadzorcza.
Wiesław Rozłucki: – Jeżeli chodzi o komitety, to jeżeli jest napisane – co poddaję pod dyskusję – że funkcje komitetów może pełnić cała rada, to może to mieć następujące konsekwencje: jeżeli KE zaleca, aby w każdym komitecie niezależni stanowili większość, a komitetu nie ma i jego funkcje pełni rada – to w radzie większość powinna być niezależna. Tak to rozumiem – inaczej nie bylibyśmy zgodni z duchem i literą tego zalecenia. Autorzy oceniający obecny stan corporate governance używają przymiotnika alarming w stosunku do stanu przestrzegania w niektórych krajach. To budzi mój niepokój.
I jeszcze ostatnia sprawa. Nowe zasady były pisane w czasie doskonałej koniunktury giełdowej, kiedy to liczyło się performance, a nie conformance. Te zasady wejdą w życie w 2008 roku – i znowu nie chcę krakać, ale może przyszły rok nie będzie na parkiecie tak świetny jak cztery poprzednie? I będzie w związku z tym większa skłonność do stosowania zasad dobrych praktyk, niemarnowania pieniędzy akcjonariuszy, większe zapotrzebowanie na niezależnych członków rady, którzy mają coś do powiedzienia. Bo jak jest dobrze, to o tych niezależnych i w ogóle o corporate governance mówi się mniej, ale jak zaczynają być problemy i spółki nie mogą się sprzedać, albo debiutują z kilkunastoprocentowym dyskontem – wtedy rośnie zainteresowanie przestrzeganiem przepisów i stosowaniem zasad. Sygnał może też przyjść z zagranicy – jak inwestorzy zagraniczni zaczną czytać informacje, że polskie spółki nie stosują zaleceń zawartych w dokumentach KE, może to obniżyć wiarygodność naszych spółek. W czasach dobrych wiarygodność się przyda, ale nie jest konieczna, w złych czasach znaczenie wiarygodności rośnie.
Andrzej S. Nartowski: – Ważne to słowa: kiedy na giełdzie czerwieni się tablica notowań – my, ludzie corporate governance, zyskujemy na znaczeniu. Słowo alarming – czy to oznacza, że zasady corporate governance są złe, czy też zła należy szukać gdzie indziej? Corporate governance to wstęga pomiędzy prawem a rynkiem. Na rynku nie ma co szukać zła – pewne niedostatki corporate governance w Polsce wynikają nie ze złej woli redaktorów zasad dobrych praktyk ani spółek, tylko z kiepskich rozwiązań normatywnych. Dobre praktyki mówią m.in. o adekwatności wynagrodzeń członków zarządów w relacji do trzech kryteriów: wielkości spółki, jej wyników i zakresu odpowiedzialności. A ustawa kominowa jak się ma do tego? Oczywiście nijak. I dalej: wymogi corporate governance postulują, by członek rady nadzorczej posiadał trzy fundamentalne cechy: wiedzę, doświadczenie i czas. Pomijam czas, ale czy wybrani pracownicy spółki, albo rolnicy, albo rybacy dysponują odpowiednią wiedzą i doświadczeniem do zasiadania w radzie? Wiem, że skompromitowana zasada udziału pracowników w radzie nie zrodziła się w Polsce – Mitbestimmung to niemieckie rozwiązanie, ale ono jest złe i należy szukać drogi do poprawy corporate governance w Polsce być może nie tylko poprzez majstrowanie przy zasadach, czy kleceniu nowych zasad, ale w radykalnej reformie rozwiązań prawnych, aż wyzbędą się one takich idiotyzmów, jak ustawa kominowa.
Po wystąpieniach panelistów głos zabrali uczestnicy spotkania:
Paweł Brukszo – prezes Unitra SA, przewodniczący rady nadzorczej WSiP SA;
Wojciech Grabiński – ekspert ds. komunikacji elektronicznej, b. prezes InfoGiełdy SA;
Krzysztof Grabowski – pracownik Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego;
Prof. Andrzej Wiśniewski – ekspert KPP „Lewiatan”.
(…)
Fragmenty dyskusji ogłoszonej w „Przeglądzie Corporate Governance” 3/2007
„Przegląd Corporate Governance” jest jedynym polskim periodykiem traktującym o szeroko rozumianej problematyce władztwa w spółce i budowaniu właściwych relacji pomiędzy spółką i jej rynkowym otoczeniem. Kwartalnik adresowany jest do członków organów spółek kapitałowych, pracowników biur zarządu, służb corporate governance i compliance, inwestorów instytucjonalnych, prawników obsługujących podmioty gospodarcze, specjalistów od zarządzania i finansów, a także naukowców i studentów.
Wydawca pisma – Polski Instytut Dyrektorów – inicjuje, organizuje i koordynuje działania na rzecz poprawy standardów corporate governance w polskich spółkach, współdziałając z instytucjami rynku kapitałowego, m.in. Giełdą Papierów Wartościowych i Komisją Nadzoru Finansowego. Misją PID jest promowanie nowoczesnych standardów corporate governance, zasad dobrych praktyk i przejrzystości w gospodarce.
Prenumerata na stronie: www.pid.org.pl