Ostatnia przecena była jak kubeł zimnej wody a inwestorzy broniąc się przed zarzutami źle podjętej decyzji tłumaczą się długim terminem inwestycji. Spójrzmy zatem wstecz i mimo, że nie zawsze historia musi się powtórzyć, to jak twierdzą inni historia jest nauczycielką życia i może czasem warto ją poznać.
Prezentowana analiza ma na celu pokazać, że nie zawsze długość okresu inwestycji gwarantuje jej pomyślność. Poniżej przedstawiłem historyczne stopy zwrotu osiągane w określonych przedziałach czasowych. Analizę oparłem na amerykańskim indeksie S&P500 ze względu na jego długą historię oraz reprezentatywność. Wziąłem pod uwagę okres od początku 1928 roku do 17 stycznia 2008, czyli ponad 80 lat.
W tabeli poniżej przedstawiam średnią, maksymalną oraz minimalną stopę zwrotu osiągniętą z inwestycji w akcje indeksu S&P500 w poszczególnych okresach. Dla lepszego porównywania wyników stopy zwrotu pokazane są w ujęciu średniorocznym (IRR).
Stopy zwrotu z indeksu S&P 500
Jak widać inwestycje roczne charakteryzują się największą zmiennością. Kupując akcje z indeksu S&P500 można było zarobić nawet ponad 170% w ciągu roku. Można też było stracić ponad 70% zaangażowanego kapitału. Pozostaje zatem zadać pytanie, czy przeciętny inwestor wchodzący na amerykański rynek akcji ma/miał świadomość znacznej utraty swoich środków? Zapewne nie. Kupując akcje wierzymy, że wkrótce zyskają one na wartości a gdy to nie następuje wydłużamy horyzont inwestycyjny stając się inwestorem długoterminowym. Brak określenia horyzontu inwestycyjnego na wstępie oraz tolerancji poniesienia straty są głównymi przyczynami wielkich rynkowych tragedii. Czego dosadnie dowodzi rok 1929,1987 i 2000 w USA oraz 1994 i 2000/2001 w Polsce. Trudno tu również nie wspomnieć o przecenie rozpoczętej w zeszłym roku przez kryzys na rynku amerykańskich kredytów hipotecznych, a której rozmiary na razie trudno jeszcze oszacować.
Gwoli ścisłości wspomnę, że najczęściej te najgorsze wyniki inwestycyjne uzyskiwano w latach 1928 – 1945, nie jest zaskoczeniem. Jednak najnowsza historia również dostarcza przykładów, o których inwestorzy woleliby zapomnieć.
W okresie od listopada 2000 roku do czerwca 2003 roku jednoroczne inwestycje nierzadko kończyły się stratą przekraczającą 20% – 30%. 2-letnie inwestycje kończące się we wrześniu i październiku 2002 roku oraz 3-letnie mające swój finał rok później w marcu i kwietniu często przysparzały oszczędzającym ponad 40% straty. Pierwsza połowa 2003 roku nie była również szczęśliwa dla tych, którzy postanowili oszczędzać dłużej. 4-letnie inwestycje kończące się w okresie od lutego do maja przynosiły straty przekraczające 30% a 5-letnie zakończone w lutym i marcu pozbawiały inwestorów przynajmniej 20% zaangażowanych środków.
Jeśli spojrzeć na 7-letnie inwestycje kończące się w okresie ostatnich 2 lat to można stwierdzić, że rzadko przynosiły one oszczędzającym więcej niż 10% zysku w ujęciu całego okresu. Na domiar złego te, które kończyły się w okresie od kwietnia do września 2006 roku przynosiły stratę. Jako ciekawostkę można przytoczyć tutaj przykład 7-letniej inwestycji kończącej się 17 stycznia 2008, czyli w ostatnim dniu objętym badaniem, która przyniosła ponad 1% stratę!
Ujemne stopy zwrotu można także znaleźć w 12-letnich okresach inwestycyjnych kończących się w styczniu 1978 roku. Z kolei ci, którzy trzymali swoje pieniądze przez 15 lat w akcjach z szerokiego indeksu amerykańskiej giełdy i zakończyli przygodę z parkietem w sierpniu 1982 roku zarobili w całym okresie jedynie ok. 8%. Więcej szczęścia mieli ci, którzy czekali na wypłatę 20 lat. Tak długie inwestycje kończące się w latach 1975 – 1985 pozwalały zarobić średnio 107% co daje … ok. 3,7% zysku średniorocznie.
Powszechnie uważa się, że w długim, „emerytalnym” okresie zyski z giełdy będą pokaźne. Spójrzmy zatem jak wyglądały 30-letnie inwestycje na amerykańskim parkiecie. Okazuje się, że średnio można było zarobić 682%, czyli trochę ponad 7% rocznie. Były jednak i takie inwestycje, które kończyły się zyskiem ledwo przekraczającym 80% (średniorocznie2%!). Warto tu również pokazać jak duży wpływ na ostateczną wartość inwestycji ma aktualnie panująca sytuacja na giełdzie. 30-letnie inwestycje kończące się w maju 2000 roku przynosiły zysk rzędu blisko 2000% w całym okresie. Tyle szczęścia nie mieli jednak emeryci rozpoczynający „złoty wiek” w lutym 2003 roku, czyli niespełna 3 lata później. Ich portfel zyskał jedynie ok. 620% co z pewnością będzie miało wpływ na poziom życia emeryta.
Przytoczone powyżej przykłady z nie tak odległej w końcu historii powinny przynajmniej skłonić inwestorów do refleksji. Widać bowiem wyraźnie, że podstawowym celem oszczędzającego powinna być ochrona kapitału, a dopiero później jego powiększanie. Panująca jeszcze hossa zagłuszyła jednak naturalną potrzebę bezpieczeństwa. Żądza szybko osiągalnych nawet trzycyfrowych zysków podsycana przez sprzedawców produktów finansowych pozbawiła inwestorów realnej oceny bieżącej sytuacji narażając na nieoczekiwaną utratę kapitału.
Wyciągnijmy zatem wnioski z historii i nie dajmy się zmanipulować doradcom patrzącym na nasz portfel przez pryzmat swojej prowizji. Maksymalizując zysk nie zapominajmy o ochronie kapitału.