Wystarczy dokument tożsamości rodzica i legitymacja szkolna dziecka. Małoletni posiadacz konta w większości przypadków będzie mógł przez Internet wykonywać przelewy, płacić w sklepach, i wybierać w bankomacie pieniądze za pomocą karty. Opłata za prowadzenie takiego rachunku będzie dużo niższa niż za zwykłe konto, choć trzeba się też spodziewać, że nie będzie ono aż tak funkcjonalne jak „dorosły” rachunek. Małoletni posiadacz będzie miał problem ze skorzystaniem z produktów oszczędnościowych, a na pewno może zapomnieć o kredycie. W przypadku niektórych banków niezbędne będzie posiadanie konta przez rodzica. Tak jest w Banku Polskiej Spółdzielczości, czy w Getin Banku. Większość banków nie wymaga jednak by rodzic miał konto, choć niektóre jak Kredyt Bank promują taką sytuację, bo wtedy dziecko nic nie zapłaci za prowadzenie rachunku. Szczegóły „dziecięcej” oferty banków w tabeli poniżej.
Młodzieżowe konto to korzyści nie tylko dla jego posiadacza. Banki w ten sposób zaczynają pozyskiwać klientów na wczesnym etapie ich życia. Można się spodziewać, że posiadacz takiego konta przywiąże się do marki i zostanie z nią na lata. Z biznesowego punktu widzenia takie rachunki, zważywszy na niskie opłaty, nie są kurą znoszącą złote jajka. Banki traktują je raczej jako długoterminową inwestycję. Młodzieżowe konta mają też wymiar społeczny. Komisja Europejska podała ostatnio, że ponad połowa Polaków nie ma konta. Można się zastanawiać czy faktycznie jest aż tak źle, bo wynik jest dużo gorszy od efektów innych. Niezaprzeczalnym faktem jest jednak to, że wciąż „ubankowienie” w naszym kraju jest bardzo niskie. Tę niekorzystną sytuację można zmienić zakładając dziecku konto. Nie dość, że od razu poprawią się statystki, to jeszcze dziecko przyzwyczai się do posiadania bankowego rachunku i pozna jego użyteczność. Co więcej jeśli przygoda z finansami zacznie się dość wcześnie dziecko może sobie wyrobić nawyki, które przydadzą mu się w dorosłym życiu.