„PKO BP w reklamie max lokaty obiecywał 6 proc. zysku, ale nie informował, że naliczanie odsetek rozpocznie dopiero po jakimś czasie. Dla wyjątkowo pechowych klientów oznaczało to, że ich pieniądze będą bezczynnie leżeć na lokacie nawet przez półtora miesiąca. Manipulacja okazała się bardzo skuteczna – bank dzięki tej kampanii w ciągu kilku tygodni zebrał gigantyczną kwotę 7,5 miliarda złotych.”, pisze dziennik.
„To nie jest odosobniony przypadek. Aktor Piotr Fronczewski z psem Fąflem zachwala 8-procentową lokatę Getin Banku. Nie dodaje jednak, że takie oprocentowanie dostaniemy, zamrażając pieniądze nie na rok, ale na dwa lata. Hubert Urbański reklamował lokatę Banku Millennium z oprocentowaniem 10-proc. Niestety, obowiązywało ono tylko w ostatnim miesiącu jej trwania […].”, wylicza gazeta.
„Dotychczas takie praktyki były prawie bezkarne. Nadzór finansowy chce to zmienić. W Ministerstwie Finansów jest już propozycja zmian w przepisach, które wprowadzałyby surowe kary dla nierzetelnych reklamodawców. Nadzór zyskałby prawo do: wydania zakazu emisji nierzetelnej reklamy, nakazania zamieszczenia w mediach ogłoszenia z objaśnieniem szczegółów oferty, a jeżeli nie da to skutku, nałożenia nawet miliona złotych kary.”, informuje „WSJ Polska”.
Nie tylko nadzór ma zastrzeżenia do reklam instytucji finansowych. Na początku czerwca Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów wszczął postępowanie przeciwko PKO BP w sprawie reklam Max Lokaty. Według UOKiK, mogły one wprowadzać konsumentów w błąd.
Więcej na ten temat w „The Wall Street Journal Polska”, finansowym dodatku „Dziennika”.