To wszystko zasługa ocieplenia nastrojów na giełdach amerykańskich. Dobre prognozy finansowe spółek, niezłe dane makro na temat bezrobocia i obietnica OPEC, że nie będzie w najbliższym czasie ograniczeń w wydobyciu ropy okazały się wystarczającą porcją dobrych wieści, by już na starcie czwartkowych notowań – ok. godz. 15.30 czasu polskiego – Dow Jones wspiął się na wieloletni szczyt. Ot i cała tajemnica popołudniowego entuzjazmu w Warszawie.
Choć entuzjazm to może niezbyt dobre słowo. Owszem, WIG20 poszedł w górę w imponującym tempie, ale to głównie zasługa banków (zwłaszcza Pekao i BZ WBK) i spółek z branży budowlanej (Polimex, GTC). Bo np. akcjonariusze Biotonu musieli przełknąć ponad 6-proc. spadek. Jeśli bliżej przyjrzeć się zachowaniu innych spółek, to okaże się, że większość z nich wcale nie zyskała na wartości. Indeks WIG zyskał jedynie 0,2 proc., a MIDWIG zanotował bardzo solidny spadek o 1,6 proc. W sumie w górę poszło 80 spółek, a spadło – o 100 więcej.
Stosunkowo niewielka liczba ”lokomotyw”, ciągnących giełdę w górę, może nieco niepokoić, ale powrót hossy na Wall Street, rosnące obroty polskimi akcjami i powszechne oczekiwanie na kontynuację Rajdu Świętego Mikołaja (”pompowania” kursów akcji przez instytucje finansowe, chcące pochwalić się na koniec roku jak najlepszymi wynikami swoich portfeli), powinny przesądzić o dobrej końcówce tygodnia na warszawskim parkiecie.
