W USA po słabej końcówce wtorkowej sesji przed obozem byków stało poważne zadanie: trzeba było pokazać, że był to tylko wypadek przy pracy. Zachowanie rynków europejskich niespecjalnie wpływało na nastroje, ale zapewnienia Jose Barroso, szefa Komisji Europejskiej i przyjęcie przez Parlament Europejski tzw. „sześciopaku” bykom pomagało. Okazało się jednak, że to niedźwiedzie pokazały swoją siłę.
Dane makro nie miały wpływu na zachowanie rynków. Raport o zamówieniach na dobra trwałego użytku nie był wspaniały, ale nie mógł też za bardzo pomóc niedźwiedziom. Zamówienia w sierpniu spadły o 0,1 proc. m/m, ale po dużym wzroście w lipcu oczekiwano większego spadku. Słabością tego raportu było tylko to, że zamówienia bez środków transportu też spadały o 0,1 proc. (oczekiwano wzrostu o 0,1 proc.).
Dziwne rzeczy działy się na rynku surowcowym. Po rozpoczęciu sesji w Stanach rozpoczął się na tym rynku prawdziwa przecena. Ropa staniała o trzy procent, miedź o siedem, a złoto o blisko dwa i pół procent. Dziwne to było zachowanie, bo na rynek nie trafiły nowe informacje. Być może taniejąca miedź (London Metal Exchange w czwartek ma podnieść wielkość depozytów) poprowadziła za sobą resztę surowców.
Rynek akcji rozpoczął sesję od wzrostu indeksów. Byki postanowiły najwyraźniej przetestować szczyty z poprzedniej sesji. Kompletnie się to nie udało. Bardzo szybko indeks S&P 500 wrócił do poziomu z wtorku i zaczął się stabilizować. Na trzy godziny przed końcem sesji indeksy zaczęły spadać. W tym samym czasie regulatorzy we Francji, Włoszech i Hiszpanii poinformowali o przedłużeniu zakazu krótkiej sprzedaży. To był tylko pretekst, ale faktem jest, że przedłużenie zakazu sygnalizuje, że regulatorzy nadal się boją. Twierdzono też, że nastroje pogarszał opór Komisji Europejskiej, która nie chce się zgodzić na większe niż uzgodnione 21 lipca straty banków na obligacjach greckich.
Powód, czy raczej pretekst nie jest istotny. Już we wtorek Amerykanie sygnalizowali, że nie są zachwyceni europejskimi dyskusjami nad planem ratowanie Grecji. Indeksy pod koniec sesji zanurkowały tracąc ponad dwa procent. Nie wykluczam, że w ostatnich 30 minutach na rynek trafiło coś, o czym dowiemy się jutro. Spadek potwierdził, że Amerykanie są pesymistami, a niedźwiedzi obraz rynku kompletnie się nie zmienił.
GPW w środę rozpoczęła sesję od spadku WIG20, ale jeśli pamiętało się o tym, że w środę właśnie był pierwszy dzień notowania PZU bez 26 zł. dywidendy (zdejmowało to około 1 pkt. proc. z WIG20) to można powiedzieć, że rynek zachowywał się neutralnie. W okolicy południa, dzięki poprawie nastrojów na innych giełdach, WIG20 prawie straty odrobił, a po południu zabarwił się na zielono. Nadal najmocniejsze były banki. Końcówka była jednak słaba, bo szkodziło zachowanie rynków amerykańskich. WIG20 stracił jeden procent, ale nie było to nic, co można by nazwać prognostykiem.
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi