Piątkowa sesja w Stanach przebiegła pod dyktando sprzedających. Przecena nie była specjalnie duża i osiągnęła tylko 2 proc., co w porównaniu z wzrostami ostatnich dni nie stwarza jeszcze zagrożenia większych spadków.
Dopóki S&P500 trzyma się powyżej 800 pkt. wszystkie ruchy będą traktowane tylko i wyłącznie jako korekta. Podobnie do amerykańskich zachowały się dziś z rana azjatyckie giełdy z tą różnicą, że skala przeceny byłą dwa razy większa. Brak pozytywnych wydarzeń w czasie weekendu połączony z informacją o spadku produkcji w Japonii piąty miesiąc z rzędu doprowadził dziś do 4,4 proc. spadków na japońskim NIKKEI.
Ta ogólnoświatowa korekta rozpoczęła się w piątek w Europie od informacji o skurczeniu się francuskiej gospodarki w czwartym kwartale o 1,1 proc. Mimo to początek notowań na GPW nie zapowiadał większych zmian. Niewielki minus WIG20 oddawał stan wyczerpanych byków, które już ewidentnie potrzebowały odpoczynku i chciały aby cały wzrostowy tydzień jak najszybciej się skończył. Ten brak sił było widać w kolejnych godzinach, ponieważ popyt był w stanie utrzymać indeks blisko czwartkowego zamknięcia przez zaledwie godzinę a następnie głównym rozgrywającym została podaż.
Piątkowa stabilizacja szybko odeszła w zapomnienie, gdy wśród największych spółek najgorzej radził sobie niedawny lider wzrostów KGHM. Akcje miedziowego konglomeratu straciły 8 proc. i wyraźnie oddaliły się od poziomu 50 złotych, które stały się barierą dalszego wzrostu. Przy przecenionych bankach rynek był skazany na spadki, ale i tak największy dramat przeżywali akcjonariusze KROSNA. W ostatnim dniu tygodnia po tym jak sąd ogłosił jej upadłość, akcje firmy potaniały o 58 proc.
Dodatkowym problemem okazały się publikowane w ciągu dnia dane makroekonomiczne wpływające na utrzymanie korekcyjno-spadkowej atmosfery. O 34 proc. spadły zamówienia w europejskim przemyśle. Drugim słabym punktem były przychody Amerykanów w ostatnim miesiącu, które spadły i okazały się mniejsze od oczekiwań, a ich wydatki zgodnie z prognozami wzrosły o 0,2 proc. To już drugi miesiąc z rzędu wzrostu wydatków przy spadku przychodów sugeruje zmniejszanie się siły nabywczej. Rynek oczekiwał jednak, że informacje będą w podobnym tonie co ostatnie doniesienia z rynku nieruchomości, a więc zaskakująco pozytywne. Takiego impulsu jednak nie było.
W tym czasie duże zmiany zachodziły na rynku walutowym. Dolar umocnił się do euro o 2 proc., co przełożyło się na osłabienie złotego do euro i dolara. Widać, że większe spadkowe ruchy na giełdzie szybko przekładają się na spadek wartości krajowej waluty i ponownie za dolara trzeba płacić więcej niż 3,40 zł. Ten poziom odgrywa znaczącą rolę, ponieważ dopóki nie zostanie na trwałe przekroczony wciąż istnieje ryzyko powrotu do rekordowych wartości z lutego.
Piątkowa końcówka była już tylko potwierdzeniem spadkowego charakteru sesji . WIG20 zakończył 3 procentową zniżką, ale indeksy mniejszych spółek straciły zaledwie 0,5 proc. Mimo tego ostatecznego wyniku WIG20 ma szansę jeszcze zakończyć marzec jako najlepszy miesiąc na polskim parkiecie od 7 lat. Do tego jednak niezbędny jest powrót powyżej 1600 pkt., a w tej chwili bardziej prawdopodobnym scenariuszem jest testowanie poziomu 1550 pkt. i potwierdzenie lub zanegowanie ostatnich wzrostów.
Dziś po weekendowym przesunięciu czasu handel w USA rozpocznie się dopiero po 15:30, co może wprowadzać trochę zamieszania, ale nie powinno jednak wpłynąć na całą sytuację, która po początkowych spadkach powinna zakończyć się plusami.
Paweł Cymcyk
Analityk
A-Z Finanse
Źródło: AZ Finanse