Azjatyckie giełdy dopełniły pasmo panicznych wyprzedaży akcji na świecie. W sytuacji gdy strach dochodzi do głosu można się spodziewać, że skala spadków przekroczy dawno nie widziane poziomy.
Wczorajsza ostra wyprzedaż akcji w Europie pokazała, że na rynkach nie dzieje się dobrze. Główne parkiety traciły ponad 3 proc.. Gdy do handlu przystąpili Amerykanie chyba już nikt nie miał wątpliwości, że takie spadki nie są czymś zwyczajnym. Reakcja azjatyckich inwestorów była dopełnieniem światowej paniki dotyczącej póki co jedynie czwartkowego handlu. Przed inwestorami ostatni dzień tygodnia i potencjał na dalsze osłabienie rynków.
Bardzo słabe odczyty z amerykańskiej gospodarki rozmywają wszelkie nadzieje. Jeśli Stany Zjednoczone drastycznie hamują, jest to niebezpieczny sygnał dla gospodarek azjatyckich, które liczą na amerykańskie rynki zbytu. Lecz kiepskie dane pogrążają również Europę, a nawet Australię. Może to stwarzać zbliżanie się czarnego scenariusza powrotu do recesji.
W czwartek rynki wyczekiwały wystąpienia szefa Europejskiego Banku Centralnego Jean-Claude Tricheta. Zgodnie z oczekiwaniami pozostawił stopy procentowe na niezmienionym poziomie. Jednak inwestorzy liczyli na wypowiedź, która uspokoi nerwy na rynkach i będzie w stanie zatrzymać falę wyprzedaży. Zaskoczenia nie było. Trichet nie wypowiedział żadnych słów, które mogłyby zatrzymać panikę.
Indeks Hang Seng był liderem azjatyckich wyprzedaży. Na giełdzie w Hongkongu indeks nurkował ponad 5 proc.. Japoński Nikkei 225 spadł o 3,68 proc., z kolei najlepszy w towarzystwie okazał się Shanghai Composite Index, który zniżkował niecałe 2 proc. Australijska giełda traciła ponad 4 proc.Ogłoszona przed Japoński Bank Centralny interwencja na rynku Forex wpłynąła na osłabienie jena, którego zbyt silna pozycja uderza w eksporterów. Dla kraju kwitnącej wiśni oznaczało to lepszą sesję w środę. Mimo wszystko w czwartek Azja pogrążyła się w czerwieni.
K.G.
Źródło: Bankier.pl