„W obawie przed spowolnieniem gospodarczym banki zaostrzyły kryteria udzielania pożyczek, co szczególnie dotkliwie odczuwają firmy: kredyty albo w ogóle nie są im przyznawane, albo tylko na niewielkie sumy i na drakońskich warunkach. Najbardziej cierpią na tym deweloperzy, a po nich firmy związane z branżą samochodową i producenci mebli.
Z powodu kryzysu działające w Polsce banki nie mogą liczyć na kapitał z zagranicy, w tym od swoich właścicieli. Dlatego najważniejszym źródłem pieniędzy stały się depozyty klientów. Przez wiele miesięcy bankowcy twierdzili, że z tymi depozytami nie jest najlepiej, bo od połowy 2007 r. rośnie rozbieżność między ich wartością a wartością udzielonych kredytów […] Okazuje się jednak, że nie we wszystkich bankach kwota udzielonych kredytów przewyższa wartość zebranych depozytów. Kilku graczy od lat kumuluje kapitał i dysponuje teraz nadwyżkami rzędu 50-60 mld zł.”, czytamy w „GW”.
„Najbardziej jaskrawy przykład chomikowania pieniędzy klientów to ING Bank Śląski. Do końca września zgromadził on ponad 52 mld zł naszych oszczędności. Eksperci szacują, że dzięki słynnej „lokacie prezydenckiej” przez ostatnie dwa miesiące ING mógł zgarnąć jeszcze nawet 3 mld zł. A kredyty? Na koniec września ich łączna wartość wyniosła w ING ledwie 23 mld zł. Różnicę, czyli prawie 30 mld zł, bank inwestuje… np. w lokaty u swojego holenderskiego właściciela, który te pieniądze może pożyczać swoim klientom […].”, pisze dziennik.
„Nadwyżki w kasie ma również Handlowy należący do amerykańskiej Citigroup. Pod koniec września wartość udzielonych przez niego kredytów stanowiła tylko 71 proc. depozytów (od firm i indywidualnych klientów bank zebrał prawie 20 mld zł, a pożyczył im tylko 14 mld zł). Podobnie jest w Pekao SA i PKO BP. Ten pierwszy pod koniec września miał 15 mld zł nadwyżki depozytów. Drugi – tylko 4 mld, ale przez ostatnie dwa miesiące PKO BP zgarnął z rynku przynajmniej kolejne 10 mld zł.”, informuje gazeta.
W ostatnich tygodniach banki w zasadzie wstrzymały sprzedaż kredytów dla firm. Nie chcą finansować nowych inwestycji, i niechętnie podejmują decyzje o odnawianiu przyznanaych już wcześniej linii kredytowych. Dla firm wspierających swoją działalność kredytami nadszedł bardzo trudny okres. Eksperci prognozują, że kredytowa susza potrwa co najmniej kilka miesięcy.
Więcej na ten temat w „Gazecie Wyborczej”.
Na podstawie: Nina Hałabuz