„Narodowy Bank Polski ograniczył podaż bonów pieniężnych, aby zmusić banki do wzajemnego pożyczania pieniędzy. Efekt? Instytucje komercyjne pozbawione tego instrumentu wolą odłożyć wolną gotówkę w banku centralnym, a obroty na rynku międzybankowym spadły. Podobnie jak oprocentowanie zawieranych transakcji. Rozważana przez NBP znacząca obniżka stopy depozytowej nic by więc nie dała, a tylko zaszkodziłaby bankom.”, pisze gazeta.
„Bony pieniężne są instrumentem, który banki kupują, aby pozbyć się nadmiaru krótkoterminowej płynności (odwrotność pożyczek repo). Po tym, jak NBP wykupił od instytucji komercyjnych wyemitowane wcześniej obligacje, ilość wolnej gotówki w sektorze wzrosła o 8 mld zł. Banki nie przeznaczały jej jednak na kredyty, tylko kupowały bony. Ograniczając podaż tych instrumentów NBP chciał ożywić rynek międzybankowy. Efekt był odwrotny do założonego – okazuje się bowiem, że wzrosła wartość depozytów składanych codziennie w banku centralnym […].”, czytamy.
Zdaniem przedstawicieli NBP, rynek wspomogłaby znacząca obniżka wysokości stopy depozytowej. „– Moim zdaniem, nawet jej cięcie do zera nie zmusiłoby banków do zawierania transakcji. Co najwyżej zaczęłyby za pomocą wolnych środków finansować dług Skarbu Państwa poprzez bony skarbowe” – mówi „Parkietowi” Jacek Wiśniewski, główny ekonomista Raiffeisen Bank Polska.
Eksperci podkreślają, że nikt nie może zmusić banków do pożycznia pieniędzy. Instytucje finansowe dziś znacznie uważniej kontrolują ryzyko. Banki wolą odkładać pieniądze w NBP, bo mają pewność ich zwrotu nastepnego dnia przed godziną dziewiątą rano. Pożyczki na tzw. interbanku jest co prawda droższa, ale zwrot środków może nastąpić znacznie później.
Więcej szczegółów w „Parkiecie”.
Na podstawie: Piotr Rutkowski