„Przed wybuchem światowego kryzysu rozbudowa sieci placówek była dla polskich banków jednym z priorytetów. Na najbliższe trzy lata planowały budowę 1,5 tys. nowych oddziałów. W tym roku bankowcy otworzyli ponad 500 nowych punktów, co kosztowało ich miliard złotych. Według wciąż niezdementowanych planów GE Money chce w najbliższych latach otworzyć 220 nowych placówek, BZ WBK – ponad 200, Bank Millennium -135, a wchodzący na rynek Alior Bank – aż 600.”, pisze gazeta.
Według Michała Macierzyńskiego, analityka Bankier.pl „rzekomo niskie nasycenie polskiego rynku placówkami bankowymi to mit. W rzeczywistości mamy proporcjonalnie więcej placówek niż Wielka Brytania, Francja, Szwecja czy Irlandia! Nie mówiąc już o krajach naszego regionu: Czechach, Węgrzechi Słowacji![…] Zdaniem Macierzyńskiego winne są zaniżone statystyki podawane przez Europejski Bank Centralny. Według nich w Polsce jest nieco ponad 5 tys. placówek bankowych, co w przeliczeniu na milion mieszkańców daje 130 oddziałów.”, czytamy w dzienniku.
„To rzeczywiście plasowałoby nas w ogonie Europy. Ale statystyki EBC obejmują tylko ‚oddziały banków komercyjnych i spółdzielczych’. Nie biorą pod uwagę filii czy agencji bankowych (mnóstwo ma ich w całym kraju m.in. PKO BP) ani tzw. placówek
franczyzowych, które prowadzą dla banków prywatni przedsiębiorcy. Gdyby policzyć to wszystko, okazałoby się, że mamy w Polsce nie ponad 5 tys. placówek, ale ponad 13 tys.! A przecież są jeszcze punkty bankowe na poczcie (1,2 tys. w całym kraju) oraz 1,7 tys. placówek popularnych SKOK-ów. To daje ok. 17 tys. placówek bankowych, ponad trzy razy więcej, niż wynika z oficjalnych statystyk EBC! Na milion mieszkańców mamy więc nie 130, lecz 450 oddziałów banków. Więcej niż średnia europejska, która według EBC wynosi ok. 380 placówek […].”, czytamy dalej.
Klienci przywiązują dużą wagę do lokalizacji placówek bankowych. Dlatego instytucje finansowe inwestują na potęgę w nowe oddziały, odświeżają ich wygląd, wprowadzają nowe marki i rozbudowują sieci placówek partnerskich. Dziś główne ulice dużych miast zdominowane są już przez placówki bankowe.
Jednak według Michała Macierzyńskiego inwestycje w rozwój placówek wcale nie muszą się zwrócić. W Polsce w latach 2000-01 mieliśmy już falę zamykania nierentownych oddziałów. Wtedy zniknął więcej niż co dziesiąty oddział. Zdaniem analityka Bankier.pl, także i teraz wiele placówek może zbankrutować.
Więcej na ten temat w „Gazecie Wyborczej”.
Na podstawie: Maciej Samcik