„- Zadzwonił doradca kredytowy i powiedział, że obiecanych na mieszkanie 310 tys. zł nie dostanę – mówi ‚Gazecie’ zdenerwowana pani Agata z Trójmiasta. Zarabia grubo ponad średnią krajową. Dwa tygodnie temu Polbank wystawił jej promesę kredytową na 310 tys. zł. Tyle potrzebowała na mieszkanie na gdańskiej Morenie. Sama wyłożyła już 10 tys. zadatku. Resztę miała dopłacić, gdy dostanie kredyt. Ale jak powiedział jej doradca, pieniędzy nie będzie.”, relacjonuje dziennik.
„O tym, że banki przykręcają śrubę, mówią już głośno doradcy kredytowi. – Urywają się telefony od zdenerwowanych klientów – słyszymy u jednego z większych graczy na rynku. Nie chce, by wymieniać jego nazwę, bo mogłoby to pogorszyć już i tak nie najlepsze relacje z bankami. Jeden z pracujących u niego doradców godzi się na rozmowę bez podawania nazwiska. – W ciągu kilku dni zdolność kredytowa ludzi spadła o 20-30 proc. – tłumaczy. Np. DomBank, który jeszcze niedawno dawał kredyty na 130 proc. wartości nieruchomości, teraz daje maksymalnie na 90 proc. O ile jeszcze kilka miesięcy temu jego klienci mogli liczyć na kredyt na 40 lat, o tyle teraz już tylko na 30. – Chcemy wybierać najlepszych klientów i możemy sobie na to pozwolić – komentuje Anna Szepke z DomBanku. Jeszcze większe wymogi stawia Santander Consumer Bank – kredyt hipoteczny dostaniemy, pod warunkiem że 35 proc. wartości mieszkania pokryjemy sami (do niedawna – 20 proc).”, czytamy w „Gazecie”.
„Wczoraj śrubę przykręcił Polbank. Nasi czytelnicy skarżyli się, że odchodzą z kwitkiem, mimo że mieli już pozytywne decyzje kredytowe i czekali tylko na przelanie pieniędzy. – Nic się nie zmieniło w naszej polityce kredytowej – mówi Paweł Maliszewski z Polbanku. Ale przyznaje, że za kredyt trzeba zapłacić teraz więcej niż jeszcze przed kilkoma tygodniami.”, czytamy dalej.
W ostatnich dniach kilka banków podniosło marże na kredytach hipotecznych. Na podwyżki zdecydowały się m.in. banki: GE Money Bank, Nordea Bank Polska i Polbank. Kredyty będą nie tylko droższe, ale także trudniej dostępne. Banki będą ostrożniej udzielać kredytów klientom z niewielkim wkładem własnym.
Więcej szczegółów w „Gazecie Wyborczej”.
Na podstawie: Nina Hałabuz, Marcij Bojanowski