Gazeta sprawdziła kursy walutowe, jakie banki stosowały 14 kwietnia. „Okazało się, że w przypadku Metrobanku spread wynosi ponad 7,5 proc., w Dombanku jest to 6,8 proc., a w Raiffeisen Banku 6,65 proc., czyli 15 –17 groszy na jednym franku. Dla porównania, w Kredyt Banku, BZ WBK oraz Nordea Banku nie przekracza 4 proc. i wynosi 8 – 9 groszy.”, pisze dziennik.
„Spready walutowe to różnice pomiędzy kursem kupna, po jakim przeliczana jest kwota udzielanego kredytu, oraz kursem sprzedaży, po jakim spłacane są raty. Te różnice stanowią ukryty koszt, który w całym okresie kredytowania jest bardzo znaczący.”, zwraca uwagę „Rz”.
„– Spread na poziomie 10 groszy przekłada się na koszt 20,5 tys. zł w przypadku kredytu w kwocie 250 tys. udzielonego na 30 lat” – wylicza Karol Wilczko z Comperii.pl.
„Różnice stosowanych kursów na kredytach we frankach szwajcarskich są wyższe niż dla innych walut, np. euro czy dolara, a dodatkowo średni spread rośnie. Na przestrzeni ostatnich trzech lat zwiększył się o prawie 0,6 pkt proc. Choć banki obniżają marże w wyniku silnej konkurencji na rynku, rekompensują to sobie, stosując wysokie spready, ponieważ jest to ukryty koszt, na który większość klientów nie zwraca uwagi, sugerując się głównie oprocentowaniem.”, pisze „Rzeczpospolita”.
W ostatnich miesiącach kredyty mieszkaniowe w walutach cieszą się coraz większą popularnością. Większość z nich to kredyty we frankach szwajcarskich. Głównym powodem wzrostu zainteresowania kredytami walutowymi są rosnące stopy procentowe Narodowego Banku Polskiego, które podbijają koszty kredytów w złotówkach. Po ostatniej podwyżce stopa podstawowa wynosi już 5,75 proc. Analitycy spodziewają się, że w tym roku osiągnie ona pułap 6 proc., co oznacza, że raty kredytów w rodzimej walucie będą jeszcze wyższe. Dziś miesięczna rata kredytu w wysokości 200 tys. we frankach udzielonego na 30 lat jest o 400 zł niższa niż takiego samego kredytu udzielonego w złotówkach.
Więcej na ten temat w „Rzeczpospolitej”.