Kiedy dostałem propozycję udziału w pewnym „teście”, który ma pokazać, że w Polsce da się normalnie funkcjonować bez gotówki, przystałem na nią bez wahania. W końcu jestem tego doskonałym przykładem – pomyślałem. Owszem – monety i banknoty noszę w kieszeniach, ale to z przyzwyczajenia. I lenistwa – dodałem w myślach. Faktem jest bowiem to, że owszem – kartą można płacić w wielu miejscach w dużych miastach, ale jest jeszcze wiele sklepów, gdzie bez gotówki ani rusz. Jako entuzjasta różnych nowinek płatniczych, znalazłem na to częściowe rozwiązanie. Praktycznie od samego początku korzystam z płatności mobilnych, czyli oferty firmy mPay.pl. Co prawda na początku ograniczało się to do płacenia za zestaw w Mc’Donaldsie, ale obecnie jest to dla mnie podstawowa forma płatności za parkowanie w Warszawie. W następnych wpisach trochę więcej o tym napiszę, bo jak się okazuje – Warszawiacy mają więcej sposobów na opłaty za postój w miejscu płatnego parkowania.
Tak czy inaczej – konto w mPayu doładowuję kartą płatniczą. Wszystko dlatego, że to konto pre-paid i środki zazwyczaj kończą się w środku dnia. Doładowanie kartą jest dodatkowo płatne (podobnie jak i inne, poza bezpośrednim przelewem na rachunek), ale za to natychmiastowe. Jeśli mowa o pre-paidach, to w moim portfelu bardzo ważne miejsce zajmuje karta Maestro PayPass wydawana przez BZ WBK (popromuję ich, niech stracę). To jak na razie jedyny bank, który zdecydował się na wydawanie kart umożliwiających płatności bezstykowe. Niestety miejsc, gdzie nią zapłacimy, wciąż jest tyle co kot napłakał. Mimo wszystko, jeśli tylko mogę, korzystam z tej karty. Często nawet wybieram dane miejsce właśnie z powodu takiej możliwości – tutaj mowa o kawie, bo właśnie kawiarniach i wspomnianym Mc’Donaldsie korzystam karty bezstykowej. No cóż, wybór niezbyt może zdrowy, ale płacenie poprzez przyłożenie karty do przystawki sprawia mi radość znaną chyba każdemu gadżeciarzowi. No a w Mc’Donaldsie mają dobre szejki 😉
Znając wszystkie za i przeciw zgodziłem się przyjąć propozycję MasterCarda. W tym celu już na kilka dni przed oficjalnym startem całej akcji pozbyłem się z portfela wszystkich kart debetowych (żeby nie kusiły) i zostawiłem sobie dwie karty kredytowe z logiem MC. Jak już wymieniamy nazwy – są to karty z Polbanku i Millennium, w odwodzie została jeszcze karta Tesco (odpada, bo nie da się ustawić własnego PINu, a tego, który jest, nigdy nie pamiętam) i BPH (dokładnie ten sam przypadek). Co prawda BZ WBK wydaje kredytówkę z paypassem, ale osoby prowadzące działalność gospodarczą mają pewnie świadomość braku przygotowania banków do obsługi takich klientów. Może w następnym roku pozbieram te wszystkie PITy, podrukuję składki do ZUS i US i przy odrobinie szczęścia będę miał i taką kartę. A jak nie, to poczekam na konkurencję.
Osobiście mam karty kredytowe jedynie w 9 bankach. Piszę „jedynie”, bo przy niektórych znajomych to liczba mało imponująca. No cóż. Obiłem się już o niejedne drzwi, żeby nie wspominać o BOŚ Banku, czy ostatnio DB PBC. W innych – powiem szczerze – nawet nie próbowałem startować, bo wiedziałem jak wyglądają tam procedury. Za to przynajmniej nie ma problemów z otwieraniem rachunków. Właśnie czekam na papiery z Invest-Banku. To w sumie też ciekawe – bo przecież do każdego konta wydawana jest karta. Niestety ostatnio w celu ograniczenia kosztów takiego nietypowego hobby, z kart rezygnuję.
Gdzie spodziewam się kłopotów w przeciągu tych dwóch tygodni? Przede wszystkim przy zakupie gazet, napojów, generalnie – pierdół. Wszędzie indziej – nie powinno być kłopotu. No prawie. Przykład z poniedziałku: brak gotówki zmusza mnie do pytania się, od jakiej kwoty przyjmowana jest płatność kartą. Niestety – to jest moim zdaniem główna przyczyna, że gotówki tak szybko się nie pozbędziemy… Odpowiedź od 10 złotych oznaczała, że zamówiłem piwo nie za 9, tylko za 11 złotych. Zdzierstwo jak diabli (dlatego reklamy nie zrobię), no ale przynajmniej jedno z nielicznych miejsc na Kabatach, gdzie można sobie spokojnie posiedzieć i pogadać ze znajomymi. Koniec końców otworzyłem rachunek, dlatego już 2gie i 3cie piwo było tańsze, które zresztą lubię bardziej niż to na literkę „H”. To jest częsty efekt uboczny płacenia kartą – kupuje się więcej, niż trzeba. Jakiś czas temu, po wprowadzeniu limitu od 20 złotych, w knajpie koło Multikina na warszawskim Ursynowie, musiałem dokupować do dwóch piw jeszcze wodę. Takich przykładów zapewne będzie więcej przez te dwa tygodnie. No cóż. Może się to kiedyś zmieni i banki jednak popracują nad zmniejszeniem opłat interchange.
Kończąc ten pierwszy wpis, jeszcze mała reklama. Przed audycją w Radiu chciałem kupić coś zimnego do picia. Wyszło mi, że w budynku Radia jest tylko automat, albo kioski, gdzie kupuje się tylko za gotówkę. Co prawda jest bankomat, no ale jak bez gotówki, to bez gotówki! Na całe szczęście na stacji metra Wierzbno, przy północnym wyjściu, jest kiosk, gdzie bardzo miły Pan na pytanie o kwotę, do której przyjmie mi płatność, powiedział… „a od ilu Pan chce?”. Po odpowiedzi, że patrzę, co i ile muszę kupić i dlatego się pytam, padła kwota w wysokości kilkuset złotych (śmiech), a potem informacja, że i za 5 złotych mogę kupić. Nie byłem taki i kupiłem jeszcze tygodnik „Polityka”, zapłaciłem całe 8,15 zł. Sprzedawca powiedział, że kiedyś przyjmował i transakcje na złotówkę i firma się nie czepia – wręcz naciska, żeby mieć w kasach jak najmniej gotówki. No, ujął mnie tym. Dlatego nawet strzeliłem fotkę z komórki i niniejszym nadaję punktowi wymyślony na poczekaniu tytuł „Przyjazny kartom”.
Jak dotąd to jedyna dzisiejsza płatność. Niedługo idzie weekend, więc pewnie potestuję życie bez gotówki. Tylko już tak sobie w myślach rozwiązuję przyziemne problemy. Parkometry w Arkadii nie przyjęły mi jeszcze nigdy karty płatniczej. No dobrze. To zapłaci żona. Bilet miesięczny… a chyba ważny jest do 13-go. Bo miejsc, gdzie można zapłacić kartą za doładowanie w Warszawie nie ma za dużo. No i całe szczęście, że wszystkie dzienniki przychodzą codziennie do Bankiera. Bo gdybym miał codziennie wydawać te kilka złotych i specjalnie dobierać jakieś kolejne produkty, to chyba miałbym jednak problem… Ale uwaga – tu już znalazłem rozwiązanie. Są wersje elektroniczne gazet. Co prawda do poczytania tylko na komputerze, ale jak ktoś się uprze…
Michał Macierzyński
http://bezgotowki.blogbank.pl/
Artykuł pochodzi z archiwalnego numeru Przeglądu Finansowego Bankier.pl.
Chcesz otrzymywać aktualne informacje, nowe wywiady oraz podsumowanie najważniejszych wydarzeń mijającego tygodnia ze świata finansów?
Zapisz się na bezpłatną subskrypcję Przeglądu Finansowego Bankier.pl, by w każdy poniedziałek otrzymywać najnowszy numer naszego tygodnika.
Zapraszamy na http://www.bankier.pl/przeglad/! |