Idea alternatywnego rynku nie jest niczym nowym i w wielu państwach na świecie funkcjonuje on bardzo dobrze. Wzorem przy tworzeniu NC był londyński AIM – Alternative Investment Market, który obecnie liczy sobie już 14 lat.
Alternatywny system obrotu (ASO) jest uproszczoną, w stosunku do głównego parkietu, formą pozyskania kapitału, wiążąca się z mniejszymi wymogami niż główny rynek regulowany.
Pierwszą odsłoną rynku alternatywnego był uruchomiony w 1980 przy londyńskiej giełdzie Unlisted Securities Market (USM). Początkowo debiut na USM wymagał trzyletniej historii finansowej spółki oraz 10% akcji przeznaczonych do obrotu. Na LSE kryteria były bardziej wygórowane i wynosiły odpowiednio 25% oraz 5 lat. Z racji małej ilości debiutów na przestrzeni kilku lat, w celu przyciągnięcia na rynek giełdowy większej liczby firm, władze giełdy zliberalizowały politykę. Skrócono wymagany czas historii finansowej na LSE do 3 lat, na USM do 2 lat. Nie przyniosło to jednak oczekiwanego efektu i na początku lat 90. ubiegłego stulecia zaprzestano realizacji tego projektu, a spółki zakwalifikowane do obrotu na główny parkiet zostały przeniesione na London Stock Exchange.
W 1995 londyńska giełda powróciła do pomysłu obrotu akcjami małych i średnich firm, chcących pozyskać kapitał na rozwój. Uruchomiono Alternative Investment Market, który poprzez dokapitalizowanie miał prowadzić do ich rozwoju i w przyszłości przenieść przedsiębiorstwo na LSE. Brytyjski ASO podzielony jest na 37 sektorów, a te – na 90 podsektorów. AIM jest przewidziany nie tylko dla spółek z Wysp, lecz również dla tych zagranicznych. W skład trzech indeksów (AIM FTSE All-Share, AIM FTSE 100 oraz FTSE AIM UK 50) wchodzi prawie 270 firm pochodzących z 26 krajów.
Również polskie spółki bez żadnych problemów mogą wprowadzić swoje akcje do obrotu na Wyspach. Przedsiębiorstwa znad Wisły mogą jednak zniechęcać dużo wyższe koszty debiutu. Przy emisji akcji na GPW o wartości 10 mln zł koszt wejścia to 10% tej kwoty, a na AIM aż 25%. Proporcje wyglądają inaczej przy kwocie rzędu 40 mln zł, bowiem na warszawskim parkiecie to kwota rzędu 1,6 mln zł, a na Wyspach Brytyjskich trzy razy więcej, bo aż 4,9 mln zł. Do wcześniej podanych kwot należy doliczyć dodatkowo wynagrodzenia dla brokerów, autoryzowanych doradców czy prawników.
Na rynku głównym w Polsce na koniec 2008 roku notowanych było 374 spółek, w tym 25 zagranicznych. Pod tym względem giełda nad Wisłą jest znacznie mniejsza niż AIM, gdzie, jak widać na wykresie poniżej, samych spółek zagranicznych w 2008 było aż 317. W szczytowym momencie, w 2007 roku, notowanych było aż 1,694 firmy i od tego momentu ilość ta sukcesywnie spada. Z danych za 2009 rok wynika, że średnio miesięcznie znikało ponad 25 spółek, w tym tylko 7 przeszło na LSE.
O rozmiarach brytyjskiej małej giełdy świadczyć mogą również obroty. W kryzysowym 2008 roku zanotowano obrót rzędu 49,2 mld funtów (przy średnim kursie GBP/PLN 4,5 byłoby to około 220 mld zł), zaś na GPW wyniosły one 331,3 mld zł. W roku 2009, do lipca włącznie, skumulowany obrót wyniósł 16,5 mld GBP. Na GPW sierpniowe statystyki mówią o obrocie rzędu 216,2 mld zł. Dla porównania na polskim rynku alternatywnym, do sierpnia sprzedano akcje o wartości 545,3 mln zł. Kolejnym wskaźnikiem wartym przedstawienia jest kapitalizacja, która na AIM w lipcu wyniosła 48,1 mld funtów, a u nas, do sierpnia tego roku, 352,7 mld złotych na parkiecie głównym oraz 1,88 mld zł na alternatywnym. Wyjaśnia to, dlaczego w zestawieniach porównujemy rynek brytyjski do naszego parkietu podstawowego.
Pod względem debiutów na Wyspach również giełda nad Wisłą pozostaje w tyle. W zeszłym roku pojawiło się 114 nowych spółek w tym 87 krajowych, z kolei na GPW przybyło ich tylko 33. Aktualne warunki nie zachęcają inwestorów do szukania kapitału na rynkach giełdowych. Świadczyć mogą o tym statystyki. Do końca lipca na AIM pojawiło się 14 nowych przedsiębiorstw, podczas gdy w Polsce na głównym parkiecie tylko 6.
AIM jest doskonałym źródłem kapitału dla małych i średnich przedsiębiorstw. Ze względu na niższe wymagania niż na głównym parkiecie, a jednocześnie londyński prestiż, spółki chętnie korzystają z możliwości bycia notowanym na tym rynku – twierdzi Bogusław Bartoń, prezes spółki OneRay Investment SA, oczekującej na debiut na NewConnect. Dzięki dokapitalizowaniu, małe, aczkolwiek przyszłościowe spółki mogą się rozwijać. Zyskują na tym nie tylko same przedsiębiorstwa, ale także inwestorzy, którzy im zaufali i gospodarka promująca innowacje – dodaje.
Mimo krótszej niż GPW historii, na AIM jest znacznie więcej spółek. Tak duża ilość firm, przy mniejszej niż warszawska giełda kapitalizacji, wskazuje na małe ich rozmiary. I nie ma czemu się dziwić. Należy pamiętać, że mimo dużej liczby spółek i sporej ich wartości w porównaniu z NC, AIM jest dalej rynkiem alternatywnym wobec LSE. Tutaj także narzeka się na małą płynność, spekulacyjne podejście inwestorów, niskie przychody, krótką historię spółek. Z drugiej strony jest źródłem kapitału dla przyszłościowych firm o perspektywach rozwoju, więc trafiona inwestycja może przynieść inwestorom ponadprzeciętne zyski.
AIM jest pierwszym i wiodącym rynkiem alternatywnym na świecie. Obecnie rozszerza swoją działalność o Japonię, gdzie powstał AIM Tokyo, oraz Włochy (AIM Italia). Na podstawie brytyjskich doświadczeń powstał także polski NewConnect. Być może nie dorównuje jeszcze starszemu bratu, ale na pewno ma dobry wzór do naśladowania.
Bartosz Sulewski
Źródło: IPO Sp. z o.o.