Krajowe indeksy kontynuują euforyczne wzrosty bez oglądania się na sytuację na światowych parkietach oraz rodzime czynniki ryzyka. Wczoraj WIG zyskał ponad 2 proc. i znajduje się już na poziomie 38 744 pkt. Wzrostom pomógł wczorajszy brak kluczowych doniesień makroekonomicznych.
Wraz z WIG zyskiwały też europejskie indeksy, z tym, że na rynkach rozwiniętych skala zwyżek była zdecydowanie bardziej ograniczona. Tymczasem w Stanach Zjednoczonych główne indeksy zanotowały kosmetyczny spadek. Trudno szukać podstaw do takiego zachowania amerykańskich giełd w informacjach, które napłynęły na rynek. Jest to raczej klasyczna próba realizacji zysków. Pamiętamy bowiem, że S&P 500 znajduje się na najwyższym poziomie w tym roku. Jednak główny indeks nowojorskiej giełdy stracił wczoraj jedynie 0,06 proc. i wynosi obecnie 1025 pkt.
W centrum uwagi amerykańskich inwestorów będzie dzisiejsza nominacja Bena Bernanke na kolejną kadencję szefa FED. Powinno to stabilizować sytuację na rynku. Polityka dotychczasowego szefa Rezerwy Federalnej jest bowiem przewidywalna i nadal będzie zmierzać ku stymulowaniu wzrostu gospodarczego. Warto jednak pamiętać, że najważniejszym wyzwaniem drugiej kadencji Bernanke będzie łagodne przejście ze stymulacji wzrostu gospodarczego drogą popytu ze strony państwa do oparciu jego o zasady wolnorynkowe. Tu pojawia się pytanie, na ile gospodarka amerykańska jest zdolna o własnych siłach utrzymać zadowalający poziom koniunktury. W związku z tym pojawiają się liczne wątpliwości wygłaszane przez czołowe postacie świata ekonomii. Pamiętajmy jednak, że jeszcze niedawno podobne znaki zapytania stały pod samym faktem ożywienia gospodarczego.
Tego samego zdania zdają się być inwestorzy na światowych rynkach akcji, którzy nie ustają w zakupach walorów. Niewątpliwie ryzyko korekty na rynku rośnie wraz z pokonywaniem kolejnych poziomów oporu na wykresach, jednak jest naturalny element każdego trendu wzrostowego, nie zaś powód do paniki.
Grzegorz Wach
Źródło: Finamo