We wtorek gracze amerykańscy przez długi czas mieli problem z wyborem kierunku. Po poniedziałkowej sesji agencja ratingowa Fitch obniżyła perspektywę ratingu USA do negatywnej ze stabilnej i potwierdziła długoterminowy rating na najwyższym poziomie AAA. To był oczekiwany ruch, który nie doprowadzi do perturbacji na rynkach, ale mały znak zapytania stawiał.
Dane makro w zasadzie bykom pomagały. Publikacja indeksów S&P/Case-Shiller i FHFA o cenach domów we wrześniu nie doprowadziła nawet do drgnięcia na rynkach finansowych. Odnotujmy jednak, że ten pierwszy spadł o 3,6 proc. r/r, czyli nieco więcej niż oczekiwane 3 proc. Ten drugi wzrósł o 0,9 proc. m/m, czyli dużo mocniej niż oczekiwane 0,1 proc. Bardzo dobry (w porównaniu do prognoz) był listopadowy odczyt indeksu zaufania konsumentów podawany przez Conference Board. Wzrósł z 40,9 do 56 pkt. (oczekiwano 44 pkt.). Jak na obecne czasy to był dobry odczyt, ale pamiętać trzeba, że dopiero utrzymanie się indeksu nad poziomem 90 pkt. sygnalizuje trwałą poprawę sytuacji.
Gracze nadal wpatrywali się w to, co działo się w Europie. Tam mówiono, że ECB nie w pełni sterylizuje zakupy obligacji (sprzedał bony skarbowe o wartości 194,2 mld euro, a oferta opiewała na 203,5 mld euro), co w efekcie było poluzowaniem ilościowym (QE). To podobno popsuło nastroje, ale według mnie wyczerpał się potencjał działania zasady im gorzej tym lepiej. Wcześniej bowiem Włochy co prawda sprzedały na aukcji swoje obligacje, ale rentowność 10. latek była horrendalnie wysoka (7,56 proc.).
Rozpoczął się dwudniowy szczyt ministrów finansów strefy euro, więc wypowiedzi polityków mogły wpływać na rynkowe nastroje. Nie było ich jednak dużo, a te, które się pojawiały nie były zbyt optymistyczne. Jedynym plusem było wyrażenie zgody na to, żeby Grecja otrzymała kolejną, wynoszącą 8 mld euro transzę pomocy finansowej Unii Europejskiej. To jednak rynki już dawno zdyskontowały.
Dochodzące ze szczytu głosy sygnalizowały, że jest duży problem z lewarowaniem funduszu EFSF. Dowiedzieliśmy się potem, że podczas szczytu ministrowie finansów zgodzili się na wykorzystanie funduszu EFSF do ubezpieczenia około 30 procent wartości obligacji zagrożonych krajów strefy euro. Tyle tylko, że fundusz ma być zlewarowany jedynie o 250 mld euro, czyli w sumie będzie miał siłę ognia mniejszą niż 700 mld euro, a nie obiecywaną 1.000 mld, co i tak byłoby dwa razy za mało. To nie jest pozytyw.
Rynek akcji rozpoczął dzień od kolejnego wzrostu indeksów, ale już po 1,5 godzinie zaczęły się one osuwać. Na dwie godziny przed końcem sesji NASDAQ spadał już całkiem wyraźnie, a S&P 500 dotykał poziomu z poniedziałku. W tym momencie byki weszły mocniej do gry, ale nic z tego nie wyszło. Sesja zakończyła się praktycznie neutralnie i była sesją wyczekiwania.
GPW rozpoczęła wtorkową sesję od spadku WIG20. Była to reakcja na informacje z „La Tribune” mówiące o możliwym obniżeniu perspektywy ratingu Francji i ostrzeżenie o możliwym obniżeniu przez Moody’s ratingu 87 europejskich banków. Wśród nich był PKO BP. Coraz częściej wydaje mi się, że agencje ratingowe nie wkładają zbyt wiele pracy w tworzenie swoich ocen. Największy bank polski z doskonałymi współczynnikami wypłacalności może mieć obniżony rating – czysty absurd.
Spadek WIG20 był niewielki, a po godzinie (podobnie jak na innych giełdach) został wyraźnie zredukowany. Po publikacji bardzo słabych danych makro i po aukcji długu włoskiego z historycznymi rentownościami indeksy w Europie zwiększyły skalę zwyżki, ale u nas spowodowało to jedynie dojście WIG20 do poziomu neutralnego. Nasz rynek był dużo bardziej sceptyczny w stosunku do tego, czego można będzie oczekiwać od europejskich polityków.
Po południu WIG20 też zabarwił się na zielono, ale wystarczyło, żeby sytuacja na rynkach zagranicznych nieco się pogorszyła, żeby indeks znowu wszedł w obszar czerwony. GPW ciągle była pełna niewiary w pozytywny rozwój sytuacji. Nawet dobre dane makro publikowane w USA pozwoliły na doprowadzenie WIG20 jedynie do poziomu neutralnego. Końcówka była fatalna. Indeks osuwał się, a dobił go fixing. Indeks stracił 1,33 procent dając wyraźny sygnał: dopóki politycy nie wyklarują sytuacji poważnego wzrostu indeksów nie będzie.
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi