Firmy ubezpieczeniowe, wspólnie z bankami, rozszerzają ofertę polis sprzedawanych w sieci o te najbardziej skomplikowane i zarazem najpopularniejsze – ubezpieczenia komunikacyjne i na życie. Jeśli podbiją one serca Polaków tak jak w ostatnich latach bankowość internetowa, zastępy sowicie opłacanych agentów mogą stracić część pracy. Podobnie jak stało się to w Anglii, gdzie ubezpieczenia typu direct – sprzedawane bez pośredników – stanowią aż 35 proc. rynku. A prognozy na najbliższe trzy lata mówią, że ten udział wzrośnie do 45 proc.
„Pod strzechy” internautów trafiły już najpopularniejsze polisy komunikacyjne. Z pierwszym dniem kwietnia mBank, największy w kraju bank internetowy (800 tys. klientów, milion kont osobistych), pierwszy rozpoczął sprzedaż samochodowych polis Compensy. Właściciele rachunków bankowych w mBanku mogą zakupić polisę obowiązkowego ubezpieczenia OC, dobrowolne Autocasco (AC) oraz NNW. To pierwsza tego typu internetowa oferta w Polsce.
mBank nie cieszył się długo wyłącznością. W ubiegłym tygodniu sprzedaż polis ubezpieczeniowych – OC, AC i NNW – na swoich stronach internetowych rozpoczął Link4, który ma już spore doświadczenie w oferowaniu ubezpieczeń typu direct, ale do tej pory skupiał się na usługach przez telefon. W ciągu dwóch lat zdalnego oferowania polis komunikacyjnych wystawił ich prawie 120 tys. – pisze „Gazeta”.
Obie firmy zapewniają, że zakup ubezpieczenia komunikacyjnego przez internet jest łatwiejszy niż u agenta. Wabią maksymalnym uproszczeniem procedur – nie trzeba m.in. legitymować się zaświadczeniami o przebiegu poprzedniego ubezpieczenia. – Formalności zajmą około dziesięciu minut – zachwala Zofia Dzik, prezes Link4. Internauta wypełnia w sieci prosty formularz, w którym podaje zazwyczaj informacje o samochodzie, jego użytkowniku oraz dotychczasowym przebiegu ubezpieczenia. Jeśli zaakceptuje wysokość oferowanej składki, po kilku dniach polisę otrzyma pocztą. W mBanku płatność odbywa się przez internet. W Link4 – przy odbiorze polisy.
Jak podaje „Gazeta” w internecie szybko rozrasta się też oferta ubezpieczeń na życie, które stanowią grubo ponad połowę ubezpieczeniowego tortu szacowanego w Polsce na 21 mld zł. Polisy na życie są najbardziej opłacalne zarówno dla ubezpieczycieli, jak i agentów. Składki, od których nalicza się różnego typu opłaty i prowizje, wpływają systematycznie przez długie lata.
Obecnie o ten atrakcyjny kąsek chcą powalczyć banki internetowe. Z nieoficjalnych informacji „Gazety” wynika, że w ciągu najbliższych dwóch tygodni mBank wspólnie z firmą Generali wejdzie na rynek ze specjalnym ubezpieczeniem LeoLife. Dzięki rezygnacji z pośrednictwa agenta – w zwykłych ubezpieczeniach na jego prowizję przez pierwsze dwa lata idzie średnio połowa wpłacanej składki – LeoLife ma być znacznie tańsze od konkurencyjnych polis, oferując taki sam zakres ubezpieczenia.
Np. w LeoLife w pierwszym roku na prowizje i koszty sprzedaży ma iść tylko 10 proc. składki. O połowę niższe mają być też comiesięczne opłaty administracyjne oraz część składki zabierana na ryzyko śmierci. Przedstawiciele mBanku i Generali w nieoficjalnych rozmowach nie ukrywają, że zamierzają odbić część klientów największym rywalom: PZU, Commercial Union, AIG, Nationale-Nederlanden czy Allianzowi. Według nieogłoszonych jeszcze oficjalnie planów dla osób, które przejdą do LeoLife od konkurencji, opłaty mają być jeszcze niższe.
Konkurenci mBanku i Generali będą musieli na ten atak odpowiedzieć. Albo zmniejszą prowizje płacone agentom, albo też wejdą do sieci z tańszymi wersjami swoich polis. Tak czy owak – szykuje się wojna cenowa.