W środę na GPW zadebiutowały akcje hiszpańskiego giganta – Banco Santander. To największy bank europejski pod względem kapitalizacji giełdowej oraz jeden z największych banków na świecie. Dzięki temu debiutowi kapitalizacja rodzimego parkietu przekroczy okrągły bilion zł. Zapowiedź ta wygląda pięknie, jednak po przeanalizowaniu szczegółów pojawiają się liczne wątpliwości.
Na starcie notowań akcje Banco Santander wyceniane były na 30,57 zł. Oznacza to wzrost względem kursu odniesienia o 2,3%.
Pojawienie się jednego z największych światowych banków na warszawskiej giełdzie związane jest z przejęciem Kredyt Banku przez BZ WBK, w którym hiszpański bank ma 69,41% udziałów. Wymóg debiutu na GPW przed Banco Santander postawiła Komisja Nadzoru Finansowego.
– Mamy taką politykę, że podmioty nadzorowane, głównie banki, zachęcamy do debiutu, ponieważ sprzyja to bezpieczeństwu i stabilności. Spółce giełdowej na ręce patrzą inwestorzy, media, analitycy i agencje ratingowe – tłumaczy Łukasz Dajnowicz z Komisji Nadzoru Finansowego.
– W pewnym stopniu przyczynia się to również do budowania ponadregionalnego centrum finansowego w Warszawie i do rozwoju rynku kapitałowego w Polsce – dodaje Dajnowicz.
Debiut Santandera na GPW
Przy Książęcej pojawi się ponad 12,5 miliarda akcji, każda z nich warta około 9 euro. W nieprawdopodobny sposób wpłynie to na kapitalizację rodzimego rynku, która do tej pory wynosiła niecałe 900 mld zł, z czego ponad 2/3 tego wyniku było zasługą polskich spółek.
Santander na wielu giełdach, czyli dual-listing w praktyce
GPW nie jest jednak jedynym parkietem, na którym notowane są papiery Banco Santander. Akcje banku pojawiają się m.in. na giełdach w Madrycie, Mediolanie, Londynie, czy nawet Buenos Aires. Takie równoległe notowania nazywane są dual-listingiem i niosą ze sobą pewne konsekwencje, które w przypadku spółek notowanych na jednym rynku po prostu się nie pojawiają.
Pierwszą z konsekwencji jest fakt, iż prawa akcjonariusza Banco Santander będą definiowane przez prawo hiszpańskie, a nie polskie. Każdy inwestor powinien mieć to na uwadze i przed podjęciem decyzji o ulokowaniu swoich pieniędzy w akcjach banku zapoznać się z dokumentami spółki poruszającymi tę kwestię.
Następne konsekwencje wiążą się ze swoistym rozdwojeniem notowań spółki jakie następuje przy dual-listingu. Jak tłumaczy Rafał Kluziak z CMS Cameron McKenna akcje, które pojawiają się na GPW będą tymi samymi akcjami, które dostępne są na wszystkich innych giełdach, na jakich notowany jest Banco Santander.
– Są to te same akcje, które są notowane zarówno w Hiszpanii, jak i w Mediolanie, czy Ameryce Południowej. Papiery te są zarejestrowane w macierzystym depozycie Santandera i stamtąd są one przerejestrowywane i udostępniane innym depozytom, w tym wypadku rodzimemu KDPW – podkreśla Kluziak.
Rózne kraje, różne ceny?
Jednak ekspert wskazuje, że na tym silne powiązania pomiędzy różnymi rynkami się kończą – Każdy inwestor na GPW będzie mógł jednak handlować jedynie z inwestorami w Warszawie chyba, że przerejestruje swoje akcje na rachunek papierów wartościowych w innym kraju, w którym notowane są akcje Santandera – dodaje Kluziak – Istnieje wprawdzie możliwość sprzedania akcji inwestorom zagranicznym np. w Hiszpanii, jednak odbywa się to przez przerejestrowanie akcji na rachunki hiszpańskie lub poza rynkiem regulowanym (tzw. OTC).
Konsekwencją tej zasady – powszechnie stosowanej przy dual-listingu – jest fakt, że popyt i podaż akcji Santandera w Polsce może być inna niż w Hiszpanii. A to przekłada się z kolei na różnice cenowe pomiędzy tymi rynkami. To samo dobro – w tym wypadku akcja Santandera – może mieć więc różną wartość w różnych miejscach. Jak zauważa Kluziak znaczące różnice pomiędzy wyceną tej samej spółki na różnych rynkach nie są jednak powszechne.
– Ceny akcji Santandera w Polsce i Hiszpanii mogą się różnić, wynika to m.in. z różnic kursowych, jednak zdarza się to rzadko, ponieważ inwestorzy zazwyczaj dostrzegają takie sytuacje i wykorzystują je w celu uzyskania choćby najmniejszego, jednak pewnego zysku. Jest to tzw. arbitraż – uważa ekspert z CMS Cameron McKenna.
Drugą kwestią, wynikającą z omówionej wcześniej zasady jest fakt, iż na warszawskiej giełdzie nie kupimy wszystkich papierów Santandera. Jak tłumaczy Kluziak zarejestrowane są u nas wszystkie akcje hiszpańskiego banku, jednak de facto akcji dostępnych dla polskiego inwestora jest zdecydowanie mniej. Na GPW można obracać tylko akcjami zarejestrowanymi na rachunkach papierów wartościowych prowadzonych przez brokerów, którzy są uczestnikami KDPW.
Debiut istotny tylko statystycznie
Owe 12,5 miliarda akcji pojawiające się na czołówkach informacji o debiucie Banco Santander, jest więc jedynie statystyką, która w żaden sposób nie wpłynie na GPW. Zamiast kapitalizacji istotniejszym parametrem przy ocenie Banco Santander będzie płynność, a z tą według ekspertów mogą być bardzo duże problemy.
– Według mnie będziemy mieli tutaj do czynienia z podobnym ciężarem wpływu co w przypadku UniCredit – uważa Kamil Stolarski z BESI – Przez Santandera debiut jest traktowany jako wymóg regulacyjny, a nie jako decyzja czysto biznesowa. W związku z tym będzie to wydarzenie spektakularne pod względem liczb, jednak bez historii, jeżeli chodzi o rynek.
Warto nadmienić, że wspominany UniCredit 1pojawił się na GPW w podobnych okolicznościach co Santander. Mimo, iż bank ten jest gigantyczny, obrót generowany na jego papierach podczas sesji przy Książęcej porównywać można raczej z tym osiąganym przez spółki skupione w MIS80. Wielu inwestorów skupionych na blue chipach zapewne nawet nie zdaje sobie sprawy, że akcje włoskiej grupy sa dostępne przy Książęcej. Przyczyny takiego stanu rzeczy według Magdaleny Komarackiej z Erste Securities leżą w fakcie, że polski rynek nie jest ani naturalną, ani strategiczną giełdą z punktu widzenia takich spółek oraz ich głównych akcjonariuszy.
– Jeżeli chodzi o dominującego gracza na polskim rynku, a więc fundusze zagraniczne, to nie widać powodów, aby nagle miały one zacząć kupować akcje Santandera w Warszawie, a nie choćby w Madrycie, gdzie te papiery były dla nich dostępne wcześniej i są tam dostępne nadal – uważa Komaracka – Z kolei polskie instytucje, które również stanowią znaczącą część obrotów na GPW, nie są aż tak aktywne w kupowaniu akcji spółek zagranicznych. Ta aktywność wprawdzie rośnie, jednak nadal nie jest zbyt wysoka. Poza tym, jeśli fundusze były zainteresowane kupnem akcji Santandera również mogły to robić wcześniej.
Pozostają inwestorzy indywidualni, którzy zyskają łatwiejszy dostęp do akcji hiszpańskiego banku, jednak trudno oczekiwać, że będzie to dominująca siła, która sprawi, że znaczna część obrotów Santandera przeniesie się na polską giełdę – dodaje Komaracka.
Powiew egzotyki z Półwyspu Iberyjskiego
Dodatkowo Stolarski zauważa, że zwykłym inwestorom będzie prawdopodobnie ciężko robić zakłady na tak wielkim banku – Czynniki wpływające na wyniki Santandera są mocno oddalone od polskich – komentuje Stolarski – Dlatego też odradzałbym detalicznemu klientowi taką inwestycję właśnie ze względu na tę egozotykę.
– Dodatkowo, jeżeli ktoś chce inwestować zagranicą, to lepiej aby miał cały portfel tego typu instytucji, niż jedną pozycję na konkretnym banku – dodaje analityk BESI.
Opierając się na wypowiedziach ekspertów, a także historycznych przypadkach, można więc wysunąć wniosek, że pojawienie się Banco Santander na warszawskim parkiecie jest jedynie rozdmuchanym wydarzeniem, które niewiele zmieni. Trzeba jednak przyznać, że obok perspektywy debiutu jednego z największych światowych banków nie można przejść obojętnie. Banco Santander od terazbędzie również musiał publikować w Polsce wszelkie ważne dokumenty związane ze swoją działanością. Wygląda więc na to, że małe znaczenie samego debiutu, nie jest w stanie przysłonić faktu, iż cele KNF-u zostaną w 100% zrealizowane.
Adam Torchała