Choć dane dotyczące rynku pracy w Stanach Zjednoczonych były zaskakująco pozytywne to nadal ten obszar gospodarki jest obecnie najtwardszym orzechem do zgryzienia dla amerykańskich władz.
Spadki liczby etatów poza rolnictwem istotnie zahamowały, ponieważ w maju ubyło ich 345 tys., a nie jak wskazywano przed tym odczytem -500 tys. Jest to drugi optymistyczny impuls, po tym jak w czwartek odnotowano pierwszy raz spadek liczby osób, które aplikują o odnowienie prawa do zasiłku dla bezrobotnych. Niemniej daleko jeszcze od euforii – wszak rynek pracy nadal się kurczy, a od początku trwania recesji ubyło już 6 milionów miejsc pracy. Dlatego też na chwilę obecną można jedynie liczyć na rozpoczęcie fazy stabilizacji, a nie ożywienia. Przeszkodą do szybkiego wstąpienia w fazę stabilizacji jest ponadto stopa bezrobocia, która wzrosła więcej niż oczekiwał rynek – do 9,4 proc. – i osiągnęła tym samym najwyższy poziom od 26 lat. Obecnie to pytanie „kiedy?”, a nie „czy?” stopa ta przekroczy 10 proc. jest właściwe.
W związku jednak z prognozami o hamowaniu bezrobocia można oczekiwać, że bariera ta zostanie przekroczona na przełomie III i IV kwartału bieżącego roku, a nie jak dotychczas sądzono, na przełomie czerwca i lipca. Kwestia odbicia na rynku pracy będzie kluczowa dla bardziej trafnych prognoz dotyczących momentu końca recesji. W skali całego kraju gospodarstwa domowe zwiększają oszczędności względem konsumpcji, a postępujące zwolnienia dodatkowo ograniczają wydatki konsumentów. Dopóki rynek pracy się nie ustabilizuje, w Stanach Zjednoczonych nie nastąpi przyrost PKB.
Michał Poła
Źródło: New World Alternative Investments