Przynajmniej dla Strefy Euro, bo złoty w końcówce tygodnia radził sobie bardzo dobrze. Amerykańską walutę wsparły pozytywne dane o PKB za IV kw. 2009 roku.
Każda z minionych pięciu sesji poprzedniego tygodnia była wygraną amerykańskiej waluty kosztem euro. Tej drugiej przeszkadzały przede wszystkim kłopoty Grecji ze swoim długiem publicznym. Tamtejszy rząd najpierw musiał zaoferować bardzo wysokie oprocentowanie, aby znaleźć popyt na swoje papiery dłużne, potem agencje ratingowe ogłosiły, że mogą spaść oceny tamtejszych banków i spółek użyteczności publicznej. Pojawiły się również głosy, że podobny jak Grecję los czeka Portugalię, na co ta zareagowała szybko i ogłosiła plan naprawy finansów.
Dolara umacniały natomiast spekulacje o przyszłych podwyżkach stóp procentowych w USA, a ostatecznie pomogły mu dane o PKB za IV kw. ubiegłego roku, który wzrósł aż o 5,7 proc. zamiast spodziewanych 4,5 procent.
W piątek kurs EUR/USD doszedł do poziomu 1,39 i znalazł się najniżej od połowy lipca 2009 roku. Jak na tak wyraźną tendencję wzrostową dolara i spadek euro złoty zachowywał się bardzo przyzwoicie w ciągu minionego tygodnia. Przez większość czasu notowania EUR/PLN oscylowały wokół poziomu 4,1 zł za euro. Końcówka przyniosła jednak bardzo duże ożywienie na tej parze, w piątek kurs z łatwością zszedł do poziomu 4,05 i w ten sposób znów prawdopodobna jest próba walki z poziomem 4 złotych.
Widać zaufanie rynków do naszego kraju: dobre dane o PKB za miniony kwartał (1,7 proc.) i ogłoszenie planu konsolidacji finansów (nawet jeśli tona razie tylko plan, to przynajmniej są w nim konkretne rozwiązania, w przeciwieństwie np. do planów Grecji). Rezygnacja Donalda Tuska z wyścigu o prezydenturę nie odbiła się szerokim echem na rynkach, jednak brak negatywnej reakcji także można uznać za oznakę zaufania do rządu.
Słabiej wiedzie się naszej walucie w relacji do dolara,jednak osiągnięte okolice 2,95 zł są dosyć mocnym oporem dla kursu, nie powinno dojść do jej przekroczenia w pierwszej połowie nowego tygodnia. Najważniejszym dniem będzie znów piątek – poznamy wtedy dane z amerykańskiego rynku pracy, który jako jedyny stawia tak skuteczny opór przed odbiciem się w górę.
Paweł Satalecki
Źródło: Finamo