W 2010 r. największym wyzwaniem będzie modyfikacja dotychczasowych ekstensywnych strategii rozwoju polskich banków. Nowe strategie będą wymagały racjonalizacji sieci sprzedażowej, bardziej efektywnego wykorzystania kapitału, bardziej wnikliwego monitorowania ryzyka. Zmienić się powinna również struktura przychodów banków – prawdopodobnie gros przychodów stanowić będą opłaty za prowadzenie rachunków, utrzymanie linii kredytowych itd. kosztem przychodów z tytułu choćby wzrostu portfela kredytowego, czy opcyjnego – mówi w rozmowie z Bankier.pl dr Ernest Pytlarczyk Główny Analityk, BRE Bank
Kryzys przyszedł do nas z zachodu. Czy nasz system finansowy jest podatny na zawirowania na zagranicznych rynkach? czy możemy zabezpieczyć się – chociażby przed spekulacyjną grą na naszej walucie, której wyniki wpędziły w problemy niejednego kredytobiorcę?
Ze względu na powiązania kapitałowe, oraz globalny charakter rynków finansowych, również polski system finansowy jest podatny na zawirowania na zagranicznych rynkach. Pewne charakterystyki polskiego systemu finansowego – takie jak duży udział kredytów denominowanych w walucie obcej – zwiększają jego wrażliwość choćby na zmiany wartości polskiej waluty. Zabezpieczenie przed spekulacyjną grą na naszej walucie jest możliwe w skali poszczególnych przedsiębiorstw, przy wykorzystaniu instrumentów finansowych. W ujęciu systemowym wymagałoby to jednak zmian struktury polskiego zadłużenia i zmniejszenia ryzyka refinansowania długu w walucie obcej.
W okres spowolnienia wchodziliśmy z rozpędzoną akcją kredytową i rosnącymi cenami mieszkań. Jak ocenia Pan bieżącą sytuację na linii kredyty-nieruchomości? W czerwcu 2009 rząd wprowadził tzw. pakiet antykryzysowy. Jak ocenia Pan jego wpływ na polską gospodarkę? Czy nie było to działanie spóźnione, czysto polityczne? Jak ocenia Pan działania Rządu, RPP i NBP na przestrzeni ostatnich lat? Co zostało zrobione dobrze, a co można – czy trzeba było – zrobić inaczej?
Polski system bankowy wytrzymał swoisty stress test, jakim było osłabienie złotego, podrożenie dostępu do zewnętrznego finansowania w walucie obcej i jednoczesny spadek cen nieruchomości. Zasadniczym czynnikiem, który zapobiegł daleko idącym, negatywnym konsekwencjom dla systemu bankowego, było utrzymanie relatywnie dobrej sytuacji gospodarczej (nomen omen dzięki poprawiającemu konkurencyjność cenową osłabieniu złotego) oraz niewielki jedynie wzrost bezrobocia. Czynniki te zapobiegły zarówno dalszemu spadkowi wartości nieruchomości, jak i lawinowemu pogorszeniu spłacalności kredytów hipotecznych. Istotnym czynnikiem, który – jak się okazało – pośrednio prowadził do dokapitalizowania polskich banków, była polityka taniego finansowana implementowana przez NBP. Banki, refinansując zakupy obligacji w NBP, mogły uzupełnić ubytek wyniku odsetkowego. Działania rządowe ograniczały się przede wszystkim do umiejętnego zarządzania informacją i ryzykiem płynności budżetu centralnego. Działania te, mimo iż odbiegające od standardowej stymulacji fiskalnej typowej dla okresu spowolnienia niewątpliwie miały pozytywny wpływ na stabilność systemu finansowego oraz prowadzenie działalności gospodarczej.
A jak ocenić zachowanie instytucji finansowych?
Ze względu na rosnący koszt ryzyka instytucje finansowe musiały przyjąć bardziej konserwatywne strategie, opierające się nie tyle na maksymalizacji przychodu, co efektywnym wykorzystaniu kapitału. Proces ten potencjalnie niósł zagrożenie większą kontrakcją polskiej gospodarki. Tak się jednak nie stało ze względu na dostateczną poduszkę płynnościową, jaką część polskich przedsiębiorstw wyniosła z okresu prosperity.
RPP została uzupełniona o nowych członków powołanych przez senat. Czego możemy spodziewać się po tak zmienionej radzie?
Równowaga pomiędzy gołębiami i jastrzębiami w nowej RPP wydaje się stabilna. Kluczowa wydaje się rola prof. J. Hausera, praktyka polityki gospodarczej, który podkreśla niepewność co do perspektyw gospodarczych, a więc i brak szybkich ruchów ze strony RPP. Prawdopodobny scenariusz to niezaskakiwanie rynku – najpierw zapowiedź zmiany nastawienia, potem zmiana nastawienia (za kilka miesięcy) itd. Podwyżki stóp procentowych możliwe są dopiero w II poł. 2010 roku. Podwyżki te będą naturalną odpowiedzią na ożywienie gospodarcze, ożywienie procesów inflacyjnych oraz konieczność trwałego spełnienia kryterium inflacyjnego konwergencji przez polską gospodarkę.
Data wejścia Polski do strefy Euro kolejny raz przesuwa się w coraz mniej określoną przyszłość. Czy powinniśmy za wszelką cenę dążyć do zmiany waluty, czy zgodnie z radami MFW – wstrzymać się do końca kryzysowego „dołka”?
Wydaje mi się, że ostatnie miesiące były swego rodzaju eksperymentem naturalnym, którego wyniki okazały się co najmniej dwuznaczne, jeśli chodzi o korzyści związane z zbyt szybkim i nie wiążącym się z realną konwergencja przystąpieniem do strefy euro. Przypadek Słowacji pokazał, że ważne jest monitorowanie optymalnego poziomu kursu, po którym kraj wstępuje do strefy euro, tak, aby nie ucierpiała na tym jego konkurencyjność. Przypadki Grecji, Hiszpanii, czy Portugalii, gdzie ostatnio obserwujemy znaczący wzrost kosztu ubezpieczenia długu pokazują, że posiadanie wspólnej waluty nie jest w stanie zamaskować problemów fiskalnych. Z tych też względów polska droga do strefy euro może okazać się dłuższa, niż jeszcze niedawno oczekiwano.
Mówimy, że polski sektor finansowy przeszedł przez kryzys „suchą stopą”. Czy można zgodzić się z takim stanowiskiem? Jakie największe wyzwania czekają banki w 2010 roku?
Największym wyzwaniem jest modyfikacja dotychczasowych ekstensywnych strategii rozwoju polskich banków. Nowe strategie będą wymagały racjonalizacji sieci sprzedażowej (nasycenie placówkami banków wcale nie musi być docelowo podobne do tego w Europie Zachodniej), bardziej efektywnego wykorzystania kapitału, bardziej wnikliwego monitorowania ryzyka. Zmienić się powinna również struktura przychodów banków – prawdopodobnie gros przychodów stanowić będą opłaty za prowadzenie rachunków, utrzymanie linii kredytowych itd. kosztem przychodów z tytułu choćby wzrostu portfela kredytowego, czy opcyjnego. Daleko idące konsekwencje dla polskiego systemu bankowego mogą mieć propozycje regulacyjne wysuwane w Stanach Zjednoczonych. Propozycje te zmierzają do ograniczenia dźwigni finansowej i wydzielenia części inwestycyjnej ze struktury banków uniwersalnych.
Czego możemy spodziewać się w 2010 roku? I czy „kryzys” tak naprawdę już minął?
W 2010 roku spodziewamy się kontynuacji procesu ożywienia w najważniejszych gospodarkach świata. Tempo wychodzenia z recesji nie będzie jednak równomierne. Wyższą dynamikę wzrostu obserwować będziemy prawdopodobnie w gospodarce USA niż w strefie euro – pomimo nierównego tempa wychodzenia z recesji, w żadnej z tych gospodarek nie oczekujemy realizacji scenariusza W, czyli drugiego dna recesji. Niskie wykorzystanie mocy produkcyjnych sprzyjać będzie stabilizacji inflacji na niskich poziomach. Przez znaczną część 2010 roku gospodarki te będą funkcjonowały w otoczeniu rekordowo niskich stóp procentowych. Wiele wskazuje, że normalizacja poziomu stóp procentowych i usuwanie nadmiaru płynności odbywać będą się w sposób gradualny.
W kolejnych kwartałach 2010 roku tempo wzrostu gospodarki polskiej powinno być zbliżone do tego z IV kw. 2009, które szacujemy na około 3% r/r. Struktura wzrostu gospodarczego zmieni się w roku 2010 w kierunku popytu wewnętrznego (odbudowa zapasów, inwestycje infrastrukturalne i stabilizacja konsumpcji). Mniejsza okaże się kontrybucja eksportu netto. Obecne pozytywne tendencje obserwowane na rynku pracy, mają nie tylko szansę utrzymać się w 2010 roku, ale będą również kluczowe dla podtrzymania wzrostu popytu wewnętrznego i wyników finansowych firm.
Artykuł pochodzi z Przeglądu Finansowego Bankier.pl.
Chcesz otrzymywać aktualne informacje, nowe wywiady oraz podsumowanie najważniejszych wydarzeń mijającego tygodnia ze świata finansów? Zapisz się na bezpłatną subskrypcję Przeglądu Finansowego Bankier.pl, by w każdy poniedziałek otrzymywać najnowszy numer naszego tygodnika.
Zapraszamy na http://www.bankier.pl/przeglad/!
Źródło: Przegląd Finansowy Bankier.pl