To niewątpliwie był szok. W piątek po południu okazało się, że w drugim kwartale br. amerykańska gospodarka rozwijała się tylko w 2,5 proc. tempie., czyli o wiele słabiej niż w okresie styczeń-marzec (+5,6 proc.) oraz wolniej niż w prognozach (+3,0 proc.). Reakcja rynku na te informacje nie zaskoczyła. Notowania dolara spadły na całej linii, podobnie zresztą jak rentowności obligacji Stanów Zjednoczonych. Mocno do góry poszły za to światowe rynki giełdowe.
Słabsze tempo wzrostu było przede wszystkim wynikiem niższej dynamiki wzrostu wydatków konsumenckich. Te ostatnie, odpowiadające za dwie trzecie całego PKB poszły w górę w okresie kwiecień-czerwiec o 2,5 proc. wobec 4,8 proc. zwyżki w I kwartale. W takich warunkach informacje o osiągnięciu przez deflator PCE netto (najważniejszy z punktu widzenia banku centralnego USA miernik inflacji) poziomu 2,9 proc., najwyższego od 1994 r. – ale trzeba przyznać, że w 100 proc. zgodnego z oczekiwaniami – zeszły na boczny plan. Inwestorzy mieli bowiem świeżo w pamięci ostatnie słowa szefa FED. Ben Bernanke nie tak dawno temu zapowiadał, że inflacja bazowa w kolejnych kwartałach powinna spadać, w związku ze spodziewanym spowolnieniem gospodarczym.
Z drugiej strony przedstawiane ostatnio informacje z Eurolandu wskazują ,że Europejski Bank Centralny na najbliższym posiedzeniu w dniu 3 sierpnia po raz kolejny podniesie stopy procentowe w strefie euro o 25 pkt bazowych, do poziomu 3,0 proc. W piątek okazało się, że w czerwcu podaż pieniądza (M3) w ujęciu rocznym wzrosła o 8,5 proc. wobec 8,8 proc. (po rewizji dół z 8,9 proc.) w maju i 8,7 proc. w prognozach. Średnia z okresu kwiecień-czerwiec wyniosła 8,7 proc. i była taka sama jak w poprzednich trzech miesiącach (marzec-maj). Podaż pieniądza w strefie euro nadal znajduje się grubo powyżej komfortowego z punktu widzenia ECB poziomu 4,5 proc. Z kolei dziś o godz. 11:00 (CET) podano, że według wstępnych danych inflacja wyniosła r/r 2,5 proc., czyli tyle samo, co w czerwcu i w prognozach, co oznacza, że także ona utrzymuje się znacznie powyżej celu Banku, tyle że 2,0 proc.
Nadzieje na kolejną podwyżkę podtrzymały również przedstawione dziś lepsze niż oczekiwano dane o nastrojach w Eurolandzie. Te w gospodarce wzrosły w lipcu do 107,7 z 107,2 w czerwcu i 107,0 w prognozach, a te w przemyśle do 4,0 z 3,0 w czerwcu i 2,0 w prognozach. Dodatkowo w tym samym miesiącu wskaźnik obrazujący klimat w biznesie nie uległ zmianie w stosunku do czerwca i wyniósł 1,4. Podobnie rzecz się miała z sentymentem w sektorze usług (19,0). W obu przypadkach spodziewano się pogorszenia odpowiednio do: 1,3 i 18. Słabsze okazały się jedynie nastroje wśród konsumentów. W lipcu wyniosły -9, czyli tyle samo co w czerwcu. Oczekiwano -8.
Pozytywne informacje napłynęły także z gospodarki Niemiec. W poniedziałek rano podano, że w czerwcu sprzedaż detaliczna w ujęciu miesięcznym wzrosła o 1,9 proc., wobec 0,4 proc. spadku w maju i wobec 1,0 proc. oczekiwanej jej zwyżki.
Dziś o godz. 16:00 przedstawione zostaną kolejne ważne informacje z USA. Według analityków indeks obrazujący aktywność sektora wytwórczego okręgu Chicago w lipcu ma spaść do 55,5-56,0 z 56,5 w czerwcu. Byłby to najgorszy wynik od lutego br.